cytaty z książki "Czarny domek"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Największa stabilność i największa pewność znajdują się, jak wiadomo, na cmentarzu. pochowane tam miłości są wieczne, nie ma tam nic do stracenia, ani do zyskania.
Stare przysłowia typu "pieskie życie", "psa by z domu nie wygonił", "psy na kimś wieszać", "zejść na psy" i tak dalej, których siła przekonywania słabła już w późnym komunizmie, przestały obowiązywać w ogóle. Ich życie w porównaniu z warunkami czasów cesarko-królewskich zmieniły się teraz radykalnie, o wiele bardziej, niż życie ludzkie. Ludziom zresztą nie grozi, ze ich pupilkowie przerosną ich o głowę, psy są ponadto posłuszne i służą. Z ludźmi, którzy są o wiele bardziej nieprzewidywalni i szczwani, a w razie potrzeby trudno ich się pozbyć, w społeczeństwie postindustrialnym żyć nie trzeba i z tego małe domowe drapieżniki czerpały znakomity zysk.
Gotowanie jest szczególnym rodzajem kobiecej magii - nie tylko podczas całej procedury rozmaite materie tajemniczo się przemieniają, ale także przez to, że karmiąc kogoś, zyskujemy udział w jego cielesnej substancji.
Drzewa mają w sobie coś czarodziejskiego i są znacząco podobne do ludzi, choć zwykle żyją o wiele dłużej. Tak jak oni mają "wyprostowaną" postawę z wertykalnym pniem, tak jak oni mają młodość, wiek dojrzały i mizerną starość - krzak czerwonej porzeczki, choć również drzewiasty, wszystkiego tego nie posiada. Drzewa owocowe mają porównywalną do ludzi długość życia. Sadzenie drzew jest czymś symbolicznym, jest to mały uczynek o wielkich skutkach, niewiele bardziej pracochłonny niż przysłowiowe spłodzenie syna. Chyba dlatego drzewa w tylu kulturach cieszyły się szacunkiem, a chrześcijańscy misjonarze musieli w Europie Środkowej zdrowo namachać się siekierą, żeby położyć temu kres. i tak zbytnio im się to nie udało, a ludzie pozostają z drzewami złączeni.
(...) jeśli człowiek ma na kimś zrobić wrażenie, musi umrzeć przed trzydziestką, potem już wszyscy tylko załamią ręce.
(...) za starej monarchii kultury poszczególnych stanów mogły sobie pozwolić na to, żeby się ze sobą nie komunikować i istniał przynajmniej cień podejrzenia, że gdzieś tam, w głębinach halickich puszcz, mogłoby być ukryte jakieś zapodziane, lecz czynne bóstwo Peruna, o żubrach nie wspominając.
(...) nasz bohater nie miał prawie żadnych przyjaciół. Mężczyźni koło czterdziestki ogólnie już ich zbyt wielu nie miewają, tylko na siebie zza ogrodzeń swych rodzin i miejsc pracy szczerzą zęby.
Co prawda Ibsen czy Mann nie należeli do mieszczańskiej lektury, ale z drugorzędnego piśmiennictwa cała problematyka docierała w uludowionej formie także do tych zakątków, trochę podobnie jak misjonarzy w najodleglejszych obszarach poprzedzała poprzekręcana wieść o ich bogach - tak na przykład słowiański Triglaw był, jak się wydaje, odległym pogłosem po Trójcy Świętej.
W zjawisku stalinizmu godne uwagi jest to, że w żadnym innym kraju, nawet na staroperskich dworach, które były mu z charakteru najbliższe, nie manipulowało się tyle kłamstwem, świadomie fałszywymi oskarżeniami, i likwidacją swych sług przez inne sługi, jeszcze wierniejsze, w myśl chińskiej maksymy "zabij kurczę, żeby małpy się ciebie bały".
Rzadko dopuszczamy do głosu myśl, że cały rozmach gospodarczo-kulturalny dziewiętnastego i dwudziestego wieku zachodzi kosztem stosunków rodzinnych, przez rozbijanie których uzyskuje się odpowiednią energię, chyba tak jak podczas palenia drewnem. Ci, który są w tradycyjnych więzach zanurzeni, nie zrobią nic wyjątkowego, za to zrobią więcej rzeczy porządnie, zwłaszcza te, które wymagają tradycyjnego ładu. Nie na darmo cała nowoczesna literatura traktuje o oporze przed tradycyjnymi więziami.
Rysował też obrazki będące jakąś piąta wodą po klasycystycznym malarstwie flamandzkim, chyba tak jak nasze jelenia na rykowisku były podobną pozostałością po niemieckim romantyzmie.
Nasz bohater był zszokowany - papierosy z konopi wszelkiej maści były rozłożone w świetle dziennym razem z etykietami z ceną i były nierzadko tańsze niż talerz zupy. Wychowanek Europy Środkowej, zakorzeniony w niemieckiej tradycji przekonanej o tym, że dealerów należy po dłuższych torturach stracić, a konsumentów odzwyczajać najlepiej długoterminowym pobytem w obozach pracy, był zszokowany holenderską praktyką, która nawet przy twardych narkotykach teren raczej tylko rozpoznaje, a zamiast kajdanków przydziela uzależnionym małą rentę i dzienną dawkę metadonu w roztworze gdzieś w centrum drogeryjnym. Holandia nie wyglądała jednocześnie na bliską upadku i to zbijało Tomasz z tropu (...).
(...) jeśli kochamy zwierzęta, to najkrótszą drogą do frustracji jest zrobienie sobie z tego profesji, trochę tak, jak jeśli kochamy Boga, to nie jest rozsądne chodzenie na teologię.
To urocze, że podczas gdy po włosku martwa natura nazywa się zgodnie z prawdą natura morta, po niemiecku ma już eufemistyczną nazwę Stilleben. To trochę jak Endlösung czy Sonderbehandlung.
Małe społeczności dryfują przez przypływy i odpływy czasów niemal niezmienione i z własnych źródeł znalazłyby swój modus vivendi, nawet gdyby przy władzy był Chińczyk .
Już Darwin opisuje, jak "odmienny" paw o białym upierzeniu był w centrum uwagi wszystkich pawic, a atrakcyjność mundurów wojskowych, sutann i koloratek i ich powodzenie u kobiet jest ogólnie znana.
Wiadomo przecież, że najszybszą droga do upadku przeterminowanych systemów jest próba ich reformy.
(...) industrializacja przychodzi sama, z zewnątrz, jak dżuma albo złodziej w nocy.
Mikołaje i diabły wędrowały po najbardziej opuszczonych osiedlach, choć anioł, który według czeskiej tradycji pierwotnie im towarzyszył, zniknął stosunkowo szybko,chyba dlatego, że bóstwa podziemnie i chtoniczne mają twardsze korzenie, niźli bóstwa niebiańskie i jasne.
Co to jest - ma jedną głowę i trzysta zębów? Rekin. A ma trzynaście głów i pięć zębów? Politbiuro KPZR".
Jakie własne przekonania przekonania mają nauczyciele, to wirze zmieniających się bezwarunkowych lojalności trudno określić, ale całą sprawę wyraźnie odciąża to, ze nie mają żadnych.
Dwie warstwy komunikacji, publiczna i prywatna, niemal nigdy się nie spotkały: ta publiczna składała się przeważnie z prefabrykowanych fraz. U mnniej wykształconych ludzi z czasem, trochę jak u Orwella, zanikała umiejętność w ogóle jakiegoś rozsądnego mówienia o własnych odczuciach i sądach inaczej niż przy pomocy, choćby odwróconych, medialnie urzędowych klisz - nie był to tylko strach przed represjami, zresztą wcale nie niebezpiecznymi. Była to korupcja języka oraz autocenzuralny myślowy skurcz, zabraniający o niektórych herezjach w ogóle do końca pomyśleć.
Jeśli zejść kiedyś w życiu z codziennych ścieżek, ujrzymy rzeczy, o których nam się nie śniło, a poczucie strachu przyciąga kolejne zmory, które by nas w innych okolicznościach omijały.
(...) dzieci są błogosławieństwem bożym, a w kraju nieposiadającym powszechnego systemu emerytalnego jest tak po dwakroć.
Do ucisku jakiegokolwiek rodzaju potrzeba zawsze dwojga - jednego, który uciska, i drugiego, który się daje.
Westchnienie poetów romantycznych o tym, że przyroda jest obojętna na nasze troski, jest do czasu prawdziwe. My wobec niej zresztą też.
O ile ofiarą pierwszej wojny światowej padła wiara w solidność, o tyle druga zlikwidowała także poczucie osobistego "honoru" oraz jego obrażanie i naruszanie ze strony innych, co w międzywojniu w Europie jeszcze nie miało miejsca.