cytaty z książki "Cień"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Czasem trudno pogodzić się z tym, że nie jest się najważniejszym dla kogoś, kto jest kimś takim dla ciebie. Że ktoś jest ważniejszy.
Cisza. Niemal żadnego dźwięku, choć nie było jeszcze późno. Niebo na zachodzie płonęło ostatnimi promieniami słońca odbijającymi się w podstawie nadciągających wraz ze zmierzchem poszarpanych chmur. Jak na tak wczesny wieczór ta cisza była niezwykła.
Cisza; kojąca i przytulna. Czasem taka cisza jak teraz budziła w niej niepokój i bolesne wspomnienia tego czasu, który minął.
- Nie ma ludzi zdrowych psychicznie - wtrącił Michalczyk tonem belfra. - Są tylko niezdiagnozowani.
Bo tak jak na przykład wśród lekarzy są obiboki, lenie i brudasy oraz świetni, pełni empatii, talentu i zapału ludzie, tak i wśród księży spotka pan gorliwych kapłanów, kochających Boga i ludzi ponad życie, oraz zwykłe mendy... Tak, tak, nie zawaham się użyć tego określenia. Mendy. Pociesza mnie to, że po śmierci każdy odbierze swoją nagrodę.
Dobro jest przymiotem człowieka, owszem, ale zło też dotyczy wyłącznie jego. I nie można mylić go z instynktem przeżycia. Zło ma wymiar osobowy. Zwierzę krzywdzi inne zwierzę tylko wtedy, kiedy jest to niezbędne do jego przeżycia. Poluje dla mięsa, nie dla zabawy. Przywódca stada poświęca słabego osobnika dla dobra całego stada. A człowiek często krzywdzi drugiego człowieka bez przyczyny, bez jakiegokolwiek powodu. Bo jest zły.
człowiek przyzwyczaja się do wszystkiego, jeśli tylko osiągnie odpowiedni stopień uległości.
Krugły nigdy wcześniej nie był tak blisko śmierci, jak w tamtym momencie. W dodatku był kompletnie nieświadomy, że kostucha nadchodzi, a w zasadzie nadjeżdża. Spotkał ją na przejściu dla pieszych, na które wtargnął w niemal katatonicznym stanie zamyślenia.
Stał bez ruchu i czekał. Po chwili zza uchylonych drzwi ukazała się twarz. Znajoma, choć nieco starsza, niż Krugły ją pamiętał.
- Najlepsze lody w mieście. - Twarz Sokołowskiego rozjaśnił uśmiech dziecka. - Ręcznie robione. I nigdy nie ma pewności, jaki smak akurat dziś będzie w ofercie. Wizyta tu jest trochę jak pudełko czekoladek; nigdy nie wie pan, na co trafi.
- A jak nie zadzwonię?
- Zadzwoni pan. jestem tego pewien. Kryguje się pan, jak napalona dziewica przed jurnym młodzieńcem, która nie zdaje sobie sprawy, że i tak natura zaplanowała wszystko za nią. Nie oprze się pan.
Nie chciała o niczym myśleć. Kiedy tylko to robiła, natychmiast zaczynała się zastanawiać, z jakiego powodu tam trafiła. Była mądrą dziewczynką. Wiedziała, że leki, które bierze, zmieniają jej postrzeganie świata. Ale wierzyła lekarzom. Wierzyła, że ktoś chce dla niej dobrze.
Krugły miał przed sobą ciężki dzień, więc udzielił sobie dyspensy i korzystając z okazji, zeżarł wrapa z grillowanym kurczakiem w sosie miodowo-musztardowym. Był kurewsko niezdrowy i smakował bosko. Frytki i cola też.
Krugły nie lubił gościa. Poznali się na kursie doszkalającym w szkole policyjnej w Szczytnie. Kurs jak kurs, kwestia jego przydatności była dyskusyjna, jak wiele rzeczy w policji, ale chlanie po godzinach pozwalało na nawiązywanie kontaktów. To nie interesy łączą ludzi. To wóda.
Ale ja działam czysto. Nie mieszałbym się w gówno, za dużo widziałem i za stary jestem, żeby myśleć, że potrafię w nim pływać. Ja po prostu dobrze wiem, że w gównie każdy w końcu tonie, choćby wcześniej nie wiem jak łatwo się po nim ślizgał. Każdy. Prędzej czy później przyjdzie ta chwila, w której powinie mu się noga i wpadnie w nie po szyję.
Krugły pomyślał, że kobiety na zawsze pozostaną dla niego zagadką. Zwłaszcza te, które są w ciąży.
Następne dziesięć minut upłynęło mu na przekazywaniu go sobie przez pewną panią i dwóch młodych księży. Najdziwniejsze, że każde z nich wiedziało, kim jest i do kogo się udaje. Mimo to droga do biskupa przypominała drogę ku zbawieniu; była długa, mozolna i towarzyszył jej narastający brak nadziei na osiągnięcie celu.
- Gdzieś się ta kartka zapodziała. Małą, żółta, samoprzylepna. Klej słaby, wszystko teraz chińskie, czego się dotkniesz, to się ryż wysypuje...
- To ja ci powiem, gdzie jest ta karteczka.
- Gdzie?
- W tym twoim bajzlu na biurku. Przeszukaj go.
- Mylisz pojęcia. To nie jest bajzel, tylko system, dzięki któremu nie gubię się w swoich sprawach.
- Nie łudź się, Mateusz. Bajzel nazywany systemem i tak wciąż jest bajzlem. Przeszukaj.
- Nie marudź. Napiszę sobie nową.
- Tak, a ona pójdzie do bajzlu szukać tamtej starej.
Akurat. To tylko w teorii jest takie proste. Popatrz. Ona przyszła tam z zamiarem bezpośrednim zabicia Bednarowskiego, ale nie zabiła go. On przyszedł tam być może z zamiarem ewentualnym. Wiedział, co się stanie, godził się na to, lecz sposób, jaki wybrał, by jednak temu zapobiec, stawia go w jeszcze gorszym położeniu. Ale nie do końca. A dlaczego? Bo owszem, jest winny zabójstwa, ale można powiedzieć: w afekcie, a to uprzywilejowany typ zabójstwa, rozumiesz?
Dzwonię w sprawie Rafała Gruszewskiego. Mam tu kogoś, kto mógłby mi udzielić pewnych informacji na jego temat, ale nie wiedzieć czemu, jakoś się do tego nie kwapi. – Proszę go zapytać, czy propozycja wezwania do prokuratury pomoże mu zmienić zdanie.