cytaty z książki "Wykłady z historii filozofii. Tom 1"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
My, luteranie - jestem nim i chcę nim pozostać - mamy tylko ową pierwotną wiarę.
Naturalnie, substancjalne początki swojej religii, kultury, wspólnoty społecznej, przejęli oni [Grecy] […] z Azji, Syrii i Egiptu. Ale do tego stopnia zdołali oni zatrzeć obcy charakter źródła, do tego stopnia zdołali go przetworzyć, do tego stopnia go przekształcili, przetworzyli, zmodyfikowali, odmienili, że to, co jest u nich tak cenione, uznawane, kochane […] można uważać właśnie za coś, co jest w istotny sposób ich własne. O ile więc w innych przypadkach cofamy się i musimy się cofać, o tyle w przypadkach życia greckiego możemy z powodzeniem bez tego się obejść i początki, kiełkowanie, dochodzenie do rozkwitu nauki i sztuki, a nawet genezę ich zepsucia rozpatrywać w sposób czysto immanentny, nie wykraczając poza sferę grecką, jako że Grecy w swych rozwoju duchowym wykorzystywali to, co przyjmowali z zewnątrz, to, co obce, jedynie jako materiał, impuls, i czuli się oraz poruszali w tym elemencie swobodnie (206-207).
Wprawdzie uczoność jest najbardziej dumna właśnie ze starożytnych, ale też najbardziej uczonym można być w odniesieniu do tego, o czym wiadomo najmniej (232).
Bóg to puste słowo pozbawione swojego pojęcia (251).
Sam Pitagoras był pewnym dopracowanym w najmniejszych szczegółach dziełem sztuki, dostojną posągową naturą (plastiche Natur). [...] W trakcie tego nowicjatu [pitagorejskiego], który był czasem przeznaczonym na naukę, nakazane było milczenie. Można powiedzieć [...] że jest to istotny warunek wszelkiego wykształcenia. W kształceniu człowiek rozszerza i bierze w posiadanie swoją wewnętrzność. W wyniku tego, że trzyma się samego siebie, w milczeniu, człowiek nie staje się bynajmniej uboższy w myśli, w żywą treść ducha. Uczy się on przez to zdolności pojmowania i dochodzenia do zrozumienia tego, że jego pomysły, obiekcje, nie są nic warte. Dzięki wzrastającemu zrozumieniu tego, że takie pomysły [poglądy, przekonania] nie są nic warte, odzwyczaja się on w końcu od tego, żeby je mieć (276-277).
Kiedy co wartościowsze natury zwróciły się ku sprawom praktycznym, w filozofii robiła wokół siebie dużo szumu i puszyła się płytkość i powierzchowność. [...] Nigdy [jeszcze] próżni i zarozumiali ludzie nie wpływali nie wypływali w takiej mierze na powierzchnię, okazując w swych myślach i działaniach na polu nauki taką arogancję, jakby otrzymali nad nim władzę!
Pogląd [że historia filozofii jest historią mniemań] można usłyszeć nie tylko od ludzi, którzy przyznają się do swojej filozoficznej ignorancji (przyznają się do niej, ponieważ ignorancja ta, zgodnie z powszechnym wyobrażeniem, nie musi być przeszkodą w wyrokowaniu na temat tego, jak ma się sprawa z filozofią; przeciwnie, każdy jest tu tak pewny siebie, że nie widzi, czemu to, że nic z niej nie rozumie, miałoby go powstrzymywać od wypowiadania swojego zdania na temat jej wartości i istoty), ale również od uczonych, którzy sami piszą albo napisali historię filozofii. [...] Uczoność polega bowiem w szczególności na tym, żeby znać mnóstwo rzeczy niepotrzebnych, tzn. takich, które nie mają w sobie żadnej treści i nie budzą żadnego innego zainteresowania, poza tym, że są czymś, o czymś, o czym można wiedzieć (36-37).
Uczoność polega bowiem w szczególności na tym, żeby znać mnóstwo rzeczy niepotrzebnych, tzn. takich, które nie mają w sobie żadnej treści i nie budzą żadnego innego zainteresowania, poza tym, że są czymś, o czymś, o czym można wiedzieć (37).
Prawda jest jedna – to nieodparte uczucie albo wiarę narzuca nam instynktowna skłonność rozumu (44).
Trzeźwe myślenie odznacza się takim szczególnym talentem, ma taką dziwną zdolność, że jego stan bycia na czczo nie prowadzi do głodu ani pragnienia, lecz towarzyszy mu stałe uczucie sytości. W rezultacie myślenie, którem mówi takim językiem, [rezonerstwo] demaskuje się jako martwy [zdrowy] rozsądek, ponieważ tylko to, co martwe, będąc ma czczo, jest i pozostaje zarazem syte. Ale to, co żywe, zarówno w sensie fizyczny, jak i duchowym, nie pozostaje w byciu na czczo zaspokojone, lecz budzi się w nim popęd, zaczyna odczuwać głód i żądzę prawdy, jej poznania, domaga się zaspokojenia tego popędu i nie daje się nakarmić i nasycić tego rodzaju refleksjami, jakimi darzy nas trzeźwość myślenia" (44-45).
To, że idea musi dopiero stać się tym, czym jest, wydaje się sprzecznością. Jest on tym, czym jest, można by powiedzieć. [A jednak musi].
Ponieważ obserwator musi już być w posiadaniu pojęcia rzeczy, aby rozpoznać to pojęcie w zjawisku i móc w sposób właściwy zinterpretować przedmiot, to nie możemy się dziwić, że jest tak wiele mdłych historii filozofii, że przedstawia się w nich ciąg systemów filozoficznych jako ciąg mniemań, błędów, igraszek myślowych [...] (60).
Absurdalne są wyobrażenia, jakoby religię jako taką wymyślili kapłani dla oszukiwania ludu, własnych korzyści itd. Uważanie religii za sprawę arbitralnej woli, złudzenia, jest tyleż płytkie, co opaczne. […] Owa dziedzina ducha [religia] jest raczej świątynią prawdy, świątynia, w której rozpłynęła się cała reszta, tzn. cała ta ułuda świata zmysłowego, skończonych wyobrażeń i celów – tego pola mniemania i arbitralności (100).
Tylko rozsądek, myślenie naukowe, uważa [coś oraz] coś innego za istniejące obok siebie, jako nie dające się [ze sobą] pogodzić. […] Różnice – jako wykluczające się – traktujemy tu jako nie tworzące czegoś konkretnego […]” (54). „Zgodnie ze swą naturą misteria, jako treść spekulatywna, są tajemne dla rozsądku, ale nie dla rozumu. Są one właśnie tym, co rozumne w sensie spekulatywnym. Rozsądek nie ujmuje tego, co spekulatywne, tego konkretu, utrwala od różnice jako bezwzględnie oddzielone. Również misterium zawiera w sobie jako moment ich sprzeczność. Ale jednocześnie stanowi rozwiązanie ich sprzeczności. Natomiast tak zwanemu racjonalizmowi w nowszej teologii filozofia jest przeciwna. Racjonalizm ten ma wciąż na ustach rozum, ale jest to tylko suchy rozsądek. Tym, co może w nim być uznane przez rozum, jest jedynie moment samodzielnego myślenia, jest to jednak tylko myślenie abstrakcyjne. Racjonalizm [ten] jest przeciwstawny filozofii co do treści i formy. Uczynił niebo, treść, czymś pustym. Wszystko zniżył do poziomu stosunków skończonych. I również co do formy jest on przeciwstawny filozofii. Formą jego nie jest bowiem pojmowanie, lecz rezonujące rozumowanie, które nie jest wolne. Nadnaturalizm w religii jest przeciwstawny racjonalizmowi, lecz ze względu na prawdziwą treść jest on spokrewniony z filozofią, choć co do formy jest od niej różny [jako formy religijnej] (122).
Rozsądek nie pojmuje prawd religii. Kiedy mieniąc się rozumem (jak Oświecenie) uznawał się za pana i mistrza – błądził! (135).
Heraklit może być nazywany nauczycielem Platona (394).
Tiedemann powiada w sposób bardzo opaczny: "Gorgiasz poszedł o wiele dalej niż mógłby pójść ktokolwiek obdarzony zdrowym rozsądkiem". Mógłby to powiedzieć Tiedemann o każdym filozofie, każdy filozof idzie dalej niż zdrowy rozsądek; to bowiem, co nazywa się zdrowym rozsądkiem - a co często jest bardzo niezdrowe - nie jest filozofią. Zdrowy rozsądek zawiera maksymy właściwe swoim czasom. Tak więc np. gdyby ktoś przed Kopernikiem twierdził, że Ziemia obraca się wokół Słońca, to byłoby to wbrew zdrowemu rozsądkowi. [...] Ten zdrowy rozsądek jest sposobem myślenia właściwym jakimś czasom, zawarte są nim wszystkie przesądy tych czasów: rządzą nim określenia myślowe, których sobie on nie uświadamia. W tym sensie Gorgiasz rzeczywiście poszedł dalej niż zdrowy rozsądek (530).
Antygona - najwspanialsza postać jaka kiedykolwiek pojawiła się na ziemi (619).
W przypadku samobójstwa treścią zbrodni staje się sama śmierć, nie może więc ona występować jako kara (644).
Język jest sztywny i nienaturalny. Całość stanowi smutny przykład tego, jak to uczony profesor może przez całe życie zajmować się studiowaniem spekulatywnej filozofii, a przy tym nie mieć najmniejszego pojęcia o spekulacji" (Hegel o historii filozofii Dietricha Tiedemanna, 162).
Jeśli mają znaczenie religia, ustrój, prawa narodu, jeśli jednostki należące do narodu stoją na tym gruncie, są z tym tożsame, stanowią z tym jedno, to nie pojawia się pytanie, co ma czynić jednostka wzięta dla siebie. Jest to raczej czymś bezpośrednio istniejącym i czymś bezpośrednio istniejącym w niej. Jeśli natomiast to zaspokojenie już nie istnieje, [jeśli] jednostka nie stoi już na gruncie obyczajów swojego narodu, nie ma już swojego substancjalnego podłoża w religii, prawach itd. swojego kraju, to zaczyna się ona troszczyć o samą siebie; to, czego chce, nie znajduje już bezpośrednio przed sobą, nie znajduje już dla siebie zaspokojenia w teraźniejszości, w swojej teraźniejszości. I to właśnie jest bliższą przyczyną tego, że pojawia się pytanie: co jest dla jednostki tym, co istotne? Według czego ma ona siebie kształtować, do czego dążyć. W rezultacie ustanowiony zostaje dla jednostki ideał, a w tym wypadku ideałem tym jest mędrzec. W warunkach cywilizowanego, religijnego społeczeństwa, jednostka znajduje to, co stanowi powołanie człowieka, jako coś bezpośrednio danego w istniejącym świecie. Jej powołaniem jest być jednostką prawą, etyczną, religijną; czym to jest, określone jest w religii, w prawach narodu. Ale jeśli powstał rozdźwięk, to jednostka musi zagłębić się w sobie, to musi szukać swego powołania (663).