cytaty z książki "Miasto 44"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Z audycji powstańczego radia:
„Istotnie jest prawdą, że Niemcy już nigdy nie zdobędą Warszawy. Warszawa już nie istnieje”.
Celowanie. Strzał. Uskok. Celowanie. Strzał. Uskok. Zmiana magazynka. Celowanie. Strzał. Uskok. Celowanie. Strzał. Uskok. Celowanie. Strzał.
Hipnotyczny rytm tańca śmierci.
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami było sobie pewne miasto(...) I w tym mieście żył sobie chłopak. Miał rodzinę. Miał mnóstwo przyjaciół. Razem się bawili, tańczyli, chodzili na spacery, uczyli się. Aż pewnego dnia zły król, który chciał zawładnąć całym światem, napadł na ich kraj i powiedział:"Zabraniam wam wszystkiego, zabraniam wam się bawić, zabraniam wam się uczyć, nic nie możecie robić". Ale jednej rzeczy nie mógł im zabronić. Nie mógł im zabronić marzyć. Marzyć o dniu, w którym odzyskają wolność.
No właśnie. Nic innego nie mogliśmy zrobić. I tyle o tym.
I jak to jest, że dni dłużą się w nieskończoność a lata mijają niezauważenie?
Coś jest z tą Polską nie tak, że niepodlewana krwią usycha. I z nami chyba też jest coś nie w porządku - ile jeszcze trzeba powstań, zanim nauczymy się inaczej myśleć i działać ? Dlaczego potrafimy dla Polski bez sensu umierać, ale już żyć dla niej z sensem niekoniecznie ?
Wyobrażał sobie te ich żałosne przydomki – pewnie każdy Kowalski to „Kowal”, Malinowski - „Malina”, a Lewandowski - „Lewy”. No i, rzecz jasna, nie może zabraknąć Kmiciców, Skrzetuskich, Longinusów oraz Bohunów. Ciekawe, ilu gówniarzy w tym siedzi, bo jeśli dużo, to muszą się numerować – Kmicic Pierwszy, Kmicic Drugi i tak dalej.
Jak to się właściwie stało, że był tu teraz z tą grupą roześmianych chłopaków i dziewczyn, a przed chwilą deklamował rotę przysięgi nafaszerowaną wzniosłymi słowami w rodzaju „ojczyzna”, „niezłomnie”, „wyzwolenie z niewoli”, „honor”, „ofiara życia”. Naprawdę tego chcę? Strzelać do innych ludzi dlatego, że są Niemcami albo zdrajcami? No i kto to właściwie jest – „zdrajca”?
Każdego dnia wydawało się, że gorzej już być nie może. Nazajutrz okazywało się jednak, że może.
Wojna to sprawa geometrii i materiałoznawstwa. Szczególnie wojna w mieście. Żeby przeżyć, trzeba umieć błyskawicznie ocenić, pod jakim kątem i skąd może nadlecieć wystrzelony przez wroga pocisk. A potem w ułamku sekundy przeanalizować, jak to się ma do warunków oferowanych przez miejsce, w którym się akurat jest, i gdzie w związku z tym można się skryć.
,, Szlagiery rządzą. Jak nie chryzantemy, to ostatnia niedziela.Tylko nie wiadomo, czy pożyjemy aż tak długo. Niedziela dopiero pojutrze".
Odział Stefana nie składał się ze szczęściarzy. (…) Idąc z przygotowaną do strzału bronią przez piwnicę zalaną wodą do wysokości piersi, przypominali wyruszającą na łowy watahę wilków.
Szli zabijać. Równie cisi, równie dzicy i równie niebezpieczni.
I równie żądni krwi.
Kartkowe przydziały żywności dla Polaków przewidywały miesięcznie przeciętnie 4 kg. chleba, 2 kg. marmolady, czterdzieści deko mięsa, 20 deko cukru, 10 deko cukierków i 7 deko erzacu kawy, a czarnorynkowe ceny rosły z tygodnia na tydzień.
Spocone od niemiłosiernego gorąca ciała oblepiały w okamgnieniu unoszące się w powietrzu drobiny sadzy i szorskiego kurzu, upodabniając ludzi do diabłów z naiwnych malowideł, w wiejskich kościółkach.
Każdego dnia wydawało się, że gorzej już być nie może. Nazajutrz okazywało się jednak, że może.