cytaty z książek autora "Joanna Mokosa-Rykalska"
Oczywiście mnie też w życiu wiele rzeczy wyszło, na przykład włosy z głowy. Wyszłam tez parę razy z siebie. To umiejętność każdej matki.
Chwila u faceta nie ma sprecyzowanej jednostki czasowej.
Był ładny październikowy dzień. Na dworze leżały liście mieniące się w słońcu feerią kolorów. Uwielbiam taki widok. Chyba natura rekompensuje w ten sposób już krótkie i zazwyczaj mało przyjemne dni.
Na Facebooku wszystko jest możliwe. Dwulatek w eleganckim stroju je kaszkę z sokiem malinowym i ani kropelka mu nie spadła. Magia, kurwa. Ja nie mogę przejść z salonu do sypialni, żeby się czymś nie pobrudzić.
Następnego dnia obudził mnie tupot białych mew, no ale matka nie wielbłąd – pić też czasem musi.
Dlaczego w tych mądrych poradnikach rodzicielskich nie piszą, jak zgubić dzieciaka tak, żeby się nigdy nie znalazł?
Kobieta nigdy, ale to nigdy nie jest samotna i zawsze coś na nią czeka. Jak nie brudne ciuchy, to przynajmniej zmywarka do opróżnienia.
Konwersacja z rodzicem, który ma pod opieką małe dziecko, jest jak rozmowa z chorym na zespół Tourette'a. Nigdy nie wiesz, z czym wystrzeli.
Pamiętam ten czas, gdy siedziałam z dziećmi w domu. Każda informacja ze świata zewnętrznego inna niż pieluchy czy gęstość stolca była arcyciekawa.
(...) próbowałam jakoś zatuszować drzemkę, jakby to był powód do wstydu. Powszechnie przecież wiadomo, że matki nie śpią, tylko czekają z zamkniętymi oczami na kolejny dzień.
Ja na przykład próbowałam oddać swoje dziecko, gdy codziennie budziło się o czwartej rano, ale okazało się, że akt urodzenia to nie paragon, i nie chcieli mi go przyjąć w urzędzie stanu cywilnego.
Gdy wchodziłam w świat sztuki kulinarnej, to podałam gościom tatar z kurczaka. Chciałam się również pochwalić latem zupą owocową. Jakież było zdziwienie wszystkich, gdy się dowiedzieli, że upichciłam ją na rosole, bo to przecież podstawa każdej zupy.
W życiu są ważne dwie rzeczy: żeby sufit nie spadł na głowę oraz żeby bliscy mieli podobne poczucie humoru.
Gdy byłam w ciąży, wyobrażałam sobie, że z tym pięknym wybrzuszeniem będę chodzić po polu w zwiewnej sukience niczym rusałka, stąpając bosą stopą po porannej rosie. Będę rozmawiać z brzuchem i puszczać mu Bacha. Rosy nawet nie dostrzegłam, bo ciężko było się schylić, chodzić ledwo mogłam, a jedyne, co puszczałam, to bąki od ciągłych zaparć.
Gdy po ciężkim dniu matka stoi na balkonie, aby wyrzucić dzieciaka, to jednocześnie jest na dole, żeby go złapać. Życie z dziećmi jest jak noszenie stringów z jeża: z jednej strony upierdliwe, a z drugiej ekscytujące.
Jak się wypije hektolitry alkoholu, to następnego dnia też nie pojawia się kac, tylko grypa żołądkowa. Grunt to sobie dobrze wszystko wytłumaczyć.
Wychodził ze mnie typowy Polak w damskiej wersji. Jak ciepło – źle, jak zimno – źle, umiarkowanie – też nie tak. Generalnie chujowo, że po wtorku jest środa, a weekend następuje dopiero po pięciu dniach chodzenia do pracy.
Ogólnie bardzo lubię latać. Jest to jeden z niewielu momentów w życiu kobiety, kiedy w zasadzie nic nie trzeba robić. Nie wstawiam pralki, nie myję podłogi, nie pichcę obiadu dla całej rodziny, bo obsługa przyniesie. Nawet nie chodzę do sklepu, ponieważ to on przychodzi do mnie.
Życie naprawdę zaczyna się po czterdziestce i trzeba je brać pełnymi garściami, dopóki jeszcze nie strzyka mocno w kościach i można się schylić po własne buty.
Niespecjalnie ostatnio miałam czas na cokolwiek, bo praca i domowy kierat pochłonęły mnie jak mokradło ciekawskiego wędrowca.
Dziwne czasy nastały, żeby liczba życzeń na twarzoksiążce była wyznacznikiem sympatii. Co najmniej połowa znajomych u każdego to tak zwani znajomi z dupy – ich nazwiska dzwonią w którymś kościele, ale nie wiadomo w którym.
Na stole stały pyszne przekąski, czipsy, popcorn i wszystko to, na co nie powinno się nawet patrzeć. Wszystkie rzeczy kaloryczne i niezdrowe, aż miałam ochotę się nimi ponacierać w ramach oswojenia wroga.
Wino było chyba z Wielkiej Brytanii, bo ulatniało się po angielsku. Nikt nic nie widział, a zawartość butelek znikała jak kamfora.
Chciałabym teraz napisać, że lubię swoją robotę, ale gdy to wypowiadam, momentalnie widzę wyszczerzone panienki w mediach społecznościowych, które wyginają się jak na castingu do niemieckiego porno, z podpisem: I love my job. Oj, jak mnie korci w takich sytuacjach skomentować: „Chyba blowjob”, ale gryzę się wtedy w mój plugawy jęzor.
(...) kobieta zna się na wszystkim, ale po prostu pewne kwestie potrzebuje mieć precyzyjniej przekazane.
W życiu są ważne dwie rzeczy: żeby sufit nie spadł na głowę oraz żeby bliscy mieli podobne poczucie humoru.
Powszechnie wiadomo, że chędożenie to cudowne doznanie, ale jest jak słoik nutelli – po zjedzeniu połowy dostaje się mdłości.
Jest jedna kluczowa zasada: gdy kobieta mówi, że wie, to wie, i nie trzeba jej w tym przeszkadzać.
Zawsze dziwiło mnie u niego to, że po przebudzeniu jeszcze dobrze nie otworzył drugiego oka, a już musiał coś włożyć do ust. Był zawsze tak głodny od rana, że słaniał się, gdy miał się przemieścić z pokoju do kuchni. Mimo że jesteśmy rodzeństwem, ja na widok porannego jedzenia mam odruch wymiotny. Byłam jak woda w Bałtyku – gdy on rano jadł, mnie się cofało.
Kobieta i mężczyzna toczą wiele wojenek. Są takie, które wręcz przeradzają się w prawdziwe wojny. Przedmiotem jednej z nich jest prowadzenie auta. Gdy ma się to wydarzyć podczas wspólnej podróży, faceci wolą ogolić sobie nogi, niż oddać niewieście stery.