cytaty z książek autora "Zuzanna Kordel"
Kochała go, a gdy się kogoś kocha, to wyciąga się do niego pomocną dłoń.
Rana, którą pozostawia w sercu zdrada bliskiej osoby, goi się bardzo długo i jest trudna do wyleczenia. I nikt na to nie zasługuje.
Bo czasem cuda przybierają właśnie niepozorne, codzienne oblicze.
Święta to nie jest czas, gdy powinno się być samemu i w pojedynkę walczyć z rzuconymi pod nogi kłodami.
(...) najlepszym makijażem każdej kobiety jak nic jest jej uśmiech.
I Aniela się uśmiechnęła. A z nią uśmiechnęło się wszystko wokół- sąsiad na podwórku obok, listonosz, obie mazdy, nissan i całe niebo.
Łukasz pomyślał, że nawet będąc już dorosłym, dobrze mieć taką rodzinę. Wiedział, że zawsze może na nich liczyć, poprosić o pomoc lub o radę. Brat nieraz wytykał mu błędy, a siostra zawracała czymś głowę, ale takie drobne niedogodności to nic w porównaniu z tym, że w przeciwieństwie do wielu osób na świecie nigdy tak naprawdę nie musiał mierzyć się z samotnością. Nie wiedział, skąd przyszły mu do głowy tak górnolotne myśli. Nie zdawał sobie sprawy również z tego, że w odległości zaledwie kilku kilometrów znajduje się osoba, która od zawsze mogła liczyć niemal tylko na siebie.
Nie-mam-dla-ciebie-czasu.
Aniela nie usłyszała nic, czego by się nie spodziewała. Wręcz przeciwnie: była przekonana, że gdy opowie matce o swoich zamiarach, nie będzie zatrzymywana. Nie były jak inne mamy i córki. Nie piekły razem ciasta, nie chodziły na kawę ani na zakupy. Nawet się nie kłóciły, bo po prostu nie było ku temu okazji. Trudno się kłócić z kimś, z kim się nie widuje, nie rozmawia i kogo właściwie nawet się dobrze nie zna. A jednak mimo że niczego innego się nie spodziewała, słowa „nie mam dla ciebie czasu” mocno ją zabolały. Wolałaby dziką awanturę, protesty, wściekłość. Nawet siarczysty policzek byłby lepszy. Przynajmniej poczułaby, że w jakiś pokrętny sposób matka choć trochę się nią interesuje. Poczuła, jak łzy wzbierają jej pod powiekami. Z całej siły wbiła paznokcie w dłonie. Nie będzie płakać.
Spokojny oddech, noga na pedale gazu. Nie bała się, robiła to przecież tyle razy. Poza tym święcie wierzyła, że człowiek nie powinien lękać się tego, co kocha. A jednak gdzieś głęboko pojawiły się maleńkie igiełki niepokoju. Jedna po drugiej zdawały się przebijać przez misternie wykuty pancerz spokoju i pewności siebie. Jak gdyby coś nieuchwytnego, ale wyraźnie wyczuwalnego próbowało ją... ostrzec. Przeszył ją nieprzyjemny dreszcz i mocniej zacisnęła dłonie na kierownicy. „Nie lekceważ przeczuć”, jak na zawołanie w głowie zaszumiały jej często powtarzane przez babcię słowa.