cytaty z książki "Tajemnica zielonej pieczęci"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- ...i moja pani, co to się nie dzieje na tym świecie: pogotowie zajeżdża, a tu nogi połamane, zęby wybite... doktor każe kogel-mogel dawać co pół godziny, może wyzdrowieje. A pan młody łzami się zalewa, a suknia ślubna przez okno wyrzucona... Ja mam los, mówię pani...
Małą uliczką, prostopadłą do Bednarskiej, wolnym, spacerowym krokiem idą "zieloni". Nie mogą zobaczyć ukrytego Stefana, on za to doskonale może im się przyjrzeć. Starszy ma szesnaście lub siedemnaście lat. Ubrany w brązową, zamszową kurtkę, z pretensjonalnie podniesionym kołnierzem, w ciemne, długie spodnie i czarne półbuty - wygląda na ucznia, tym bardziej że niesie w ręku paczkę związanych rzemykiem książek. Młodszy to chyba tak zwany "łebek". Zapuszczone "na fanfana" włosy, malutki beret z wymyślnie ułożonymi po bokach fałdami, kusa marynarka, kolorowy szalik, wszystko to wygląda komicznie i wymownie świadczy, że chłopak opuścił już progi szkolne.
- Najgorsze w ortografii jest to, że mnóstwo trzeba na pamięć wykuć(...) Więc w ortografii też wymyśliłbym wszystkie takie prawidła, żeby każdy rozumiał, dlaczego pisze się tak, a nie inaczej. Na przykład: herbata: jeśli z cukrem, to pisałbym przez "ch", a jak bez cukru, to samo "h". Rozumie się samo przez się.
- Hm, a jak byś napisał na przykład "herbaciane róże"?
- Przez samo "h" - przecież nikt róż cukrem nie posypuje.
- A takie zdanie: "ciotka poczęstowała nas herbatą"?
- Naturalnie przez "ch" - przecież nie częstuje się gości herbatą bez cukru. Lepiej się pod ziemię zapaść niż przed gośćmi zawstydzić.
- Ale ta ciotka mogła być na przykład skąpa.
- Oj, panie kierowniku, skąpy to w ogóle nic nie da, ani cukru, ani herbaty. Ja wiem, ja sam mam taką ciotkę.
- A ty nie jesteś dziecinna, co? Bo z bikiniarzem chodzisz. Z mandoliną!
- Nieprawda! - krzyknęła Alina - kłamiesz!
- Nie kłamię. Widziałem cię wczoraj w parku.
- Ciemno było. Nie widziałeś.
- A jakże! Dla mnie światła wystarczyło. Pod pachę z nim szłaś. Poczekaj, powiem twojej mamie, to zleje cię aż miło.
- Ja ich dopilnuję. Przestanie to "zoo" brykać.
- Jakie znowu "zoo"? - spytał czyjś głos.
- To, co do nas przyszło z VI A. Żuraw, niedźwiedź, kozioł i kijanka.
- A ja zaraz wezmę dyscyplinę i ciebie prześwięcę za słuchanie tego, co nie potrzeba - ostro odezwał się z kuchni głos mamy - pocięłaś już gazety?
- Już, mamusiu. Już je zawiesiłam w łazience - szybko odpowiedziała Lucynka.
- Na uroczystościach tyle się mówi o przykładzie Związku Radzieckiego. A dlaczego u nas ferie świąteczne kończą się szóstego, a u nich dopiero piętnastego? Nie mogliśmy tego przykładu wziąć z przodującego kraju socjalizmu?
- No tak, ale tam przecież ferie zaczynają się później - przypomniał sobie Stefan.
- To nie ma nic do rzeczy - kategorycznie oświadczył Wiktor - nie musimy ich tak dokładnie naśladować.