cytaty z książki "Dziewczyna w czerwonej pelerynie"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
(...) noc to pora, kiedy mroczne myśli szarpią duszą jak sznurki marionetką.
Chodź ze mną albo zabiję każdego, kogo kochasz.
ale ten brak spojrzeń znaczył więcej niż wpatrywanie się
Czy tym właśnie jest małżeństwo, niezdolnością dostrzegania, kim jest druga osoba, tak jak nie znamy samych siebie, ponieważ znajdujemy się zbyt blisko?
(...) czuła, że się od nich różni. Tym, czego sama obawiała się bardziej niż zewnętrznego zła, była ciemność pochodząca z jej własnego wnętrza. Zdawało się, że jako jedyną odczuwała coś takiego.
Jej przyjaciółki chciały jej pomóc, ale nie wiedziały jak. Niemal lękając się lodowatego ciężaru jej cierpienia, zostawiły ją w spokoju.
Nie mogła znieść tego, że tak bardzo jej na nim zależy; że nadal potrafi kochać kogoś, kto nie odwzajemnia jej miłości.
To, co zawsze uważała za słabość, było w rzeczywistości skrywaną siłą.
Matki nie powinny przeżywać swoich dzieci(...) Natura powinna mieć jakieś prawa, które by tego zabraniały.
- Kocham cię - powiedziała bez ogródek. Przy nim czuła się obnażona; wydobywał z niej jej prawdziwą naturę.
(...) wiedziała, że już nigdy się z nim nie rozstanie, że stanowią jedność i że będzie do niego należeć na zawsze.
Jednak była ostrożna. Nigdy nie pozwalała nikomu zobaczyć jak płacze.
Pamięć zawsze zawodzi. Miała tyle wspomnień, że chciałaby móc przestać tworzyć nowe, gdyż było już tyle doświadczeń, które należało pojąć, a mimo to z każdą chwilą przybywało kolejnych.
Pojęła jakie to uczucie biegać na wolności, pędzić przez ciemny kas, gdy krew buzuje w żyłach, i szykować się do zabicia ofiary.
Wieść życie nieograniczone przez strach, więzy czy zobowiązania. Robić cokolwiek zechce, nieprzywiązana do miejsca, uwolniona od życia owada krążącego tam i z powrotem w obrębie tej samej maleńkiej przestrzeni.
(...) usłyszała swój głos. Wydał jej się głosem małej dziewczynki, bezradnej, samotnej, która ukrywa buzię w dłoniach i czeka, aż pojawi się ktoś inny, kto wszystko naprawi.
Postrzegał ludzi jako drapieżniki i ofiary, dobrych i złych. Nie mieściło mu się w głowie, by uznać istnienie czegoś niejednoznacznego. To, co nie było czyste, musiało być nieczyste.
(...) w miłości nie chodzi o imponujące gesty, lecz bardziej o dzień powszedni, o bycie razem, wychodzenie do pracy i wracanie do domu.
Znała swoją wnuczkę lepiej niż ona samą siebie, wyczuwając jej potrzeby i pragnienia.
A więc babcią próbuje zdobyć informacje, otworzyć ją niczym upartą skorupę trzecią, poznać ją na wskroś.
Słowa uwięzły jej w gardle, gdyż uderzyło ją okrutne piękno tej sceny i to, że jest kochana tak mocno. Przebiegł ja dreszcz jednoczesnego poczucia winy oraz dumy na myśl o jej własnej mocy, na myśl o byciu kochaną na zabój.