cytaty z książek autora "Robin LaFevers"
Twoja kobiecość jest taką samą bronią,jak sztylet i trucizna.
Nienawiści nie zwalczało się nienawiścią, zło nie mogło być pokonane złem. Jedynie miłość miała moc zwyciężenia obu.
Tym było moje życie?Pasmem,prób przez które musiałam przejść?
- Całus na szczęście, demoiselle?
Spojrzałam w jego kochaną, paskudną gębę. Nie wróci. [...] Jeśli chce pocałunku na pożegnanie, to dam mu go z radością. Kiwnęłam głową, a on objął mnie mocarnym ramieniem, przyciągnął bliżej i wycisnął na ustach całusa.
To był wspaniały, pełen pasji pocałunek, a ja czułam tylko dojmujący żal, że dla Bestii mógł być ostatni.
Spojrzał w dół, na mój stanik, i natychmiast się rozluźnił. Dureń. Czy mężczyźni naprawdę są takimi idiotami, że nie potrafią się oprzeć dwóm kulom z ciała?
Noszę ciemnoczerwone piętno, biegnące od lewego ramienia po prawe biodro, ślad po truciźnie, którą matka dostała od znachorki, by pozbyć się mnie ze swego łona.
Pochyliłam się w siodle i nieustannie poganiałam wierzchowca, Każda chwila cierpienia tych, których kochałam, była dla mnie świętokradztwem. Bo wiedziałam już, że kocham nie tylko Duvala, ale i Bestię, a nawet de Lorneya, choć każdego inaczej. Nie wiedziałam, jak do nich dotrę, jak uniknę wrogów, którzy mogli kręcić się po polu bitwy, wiedziałam tylko, że nie ustanę, póki tchu w piersiach.
Duval posłał przyjacielowi ironiczny uśmiech.
- Nie poznałeś panny Rienne? Mam sprawę, krórą muszę się natychmiast zająć, więc powierzę ją twojej czułej opiece.
Niechętna mina de Lorneya stanowiła doskonałe odbicie moojej.
-A co niby mam z nią zrobić?
-Nie wiem. To, co zwylke robisz ze swoimi przyjaciółkami...
-Z pewnością nie TO -mruknął pod nosem de Lorney.
-Więć tańczcie - Duval zerknął na mnie zaniepokojony- Umiesz tańczyć, prawda?
-Tak, ale...
-Świetnie.
I za nim ja lun de Lornay zdołaliśmy zaprotestować choć słowem, Duval odszedł.(...)Z ciężkim westchnieniem de Lornay ukłonił mi się sztywno.
-A zatem tańczmy.
-Doceniam twoje szlachetne poświęcenie, ale zapewniam, że nie jest to konieczne. Nie pragnę z tobą tańczyć równie mocno, jak ty ze mną.
De Lornay chwycił mnie za rękę.
-Nie ważne. Skoro Duval powiedział, że mamy tańczyć, będziemy tańczyć.
-Zawsze robisz to, co ci każe Duval?
Zawsze.- De Lornay pociągnął mnie na parkiet.- Pójdę do piekieł, jeżeli tak mi rozkaże.
-Czy żąda od ciebie czegoś podobnego?
-Jeżeli tak uczyni, z radością powitam okazję, aby spełnić jego życzenie.
Potem jedną dłonią ujął moją twarz, a mnie, kiedy poczułam tę chropawą, pokrytą odciskami skórę, zachciało się płakać. Całowałam się już wcześniej, ale nigdy nie czułam nic podobnego. Tak jakbym połknęła kawałek słońca, a jego ciepło i światło rozlało się w mej duszy, wypędzając mrok z każdego jej zakamarka.
Poddałam się temu pocałunkowi, poddałam się sile, odwadze i dobroci tego mężczyzny.
Spędzając czas z kimś, kto żyje pełną piersią, szybko zaczyna się pragnąć tego samego dla siebie.
-Całus na szczęście, demoiselle?
Spojrzałam w jego kochaną, paskudną gębę. Nie wróci. De Lornay też nie.(...)Kiwnęłam głową.(...)To był wspaniały, pełen pasji pocałunek, a ja czułam tylko dojmujący żal, że dla Bestii mógł być ostatnim. Zanim się ode mnie odsunął, szepnął mi prosto do ucha:
-Duval kazał mi go przekazać, gdyby trafiła się okazja. To od niego.
Śmierć zjednoczyła tych, których nie potrafiło połączyć życie.
- Nie mam lepszego planu, mój panie. Prawdę powiedziawszy, jestem głęboko rozczarowana tym, jak mój bóg widzi sprawiedliwość.
[..]
- Być może mylisz śmierć ze sprawiedliwością. A wierz mi, to nie to samo.
Nawet najlepsze pułapki nie wychwycą wszystkich szczurów za pierwszym razem.
Przybyłaś tu jak kawałek nieobrobionej gliny, z którego my stworzyłyśmy narzędzie śmierci.