Jan Mosdorf przyszedł na świat 30 maja 1904 r. w Warszawie, w domu Bronisława Franciszka Mosdorfa i Bronisławy Pelagii w Witowskich. Po kilku latach małżeństwo rozpadło się. To wydarzenie miało wielki wpływ na młodego chłopca. Sytuacja materialna pani Pelagii i dziecka uległa znacznemu pogorszeniu. Nie wiadomo co było bezpośrednim powodem rozwodu państwa Mosdorfów, wiadomo natomiast, że mały Janek został przy matce, która stała się dla niego jedynym autorytetem i przyjacielem. Niedługo po rozwodzie matka Mosdorfa wyszła ponownie za mąż, za Stanisława Franaszka, który był zamożnym właścicielem fabryki tapet. Możemy przypuszczać, że to właśnie dzięki przykładowi ojczyma, Mosdorf dostał solidne narodowe wychowanie. Idee polityczne były jednym z dwóch czynników kształtujących duszę przyszłego przywódcy narodowców. Niewątpliwie drugim, najważniejszym czynnikiem była głęboka i szcera religijność matki Mosdorfa, która spędzała z nim długie godziny, tłumacząc mu zawiłości otaczającego świata. W 1916 r. wstąpił do gimnazjum im. gen Chrzanowskiego (po wojnie szkole nadano im. Jana Zamoyskiego). Była to bardzo droga i renomowana warszawska szkoła o porfilu filologicznym w którego murach wychowało się wielu wybitnych Polaków, m.in. prof. Tadeusz Kotarbiński, gen. Mieczysław Norwid-Neugebauer, Melchior Wańkowicz, August Zamoyski. Szkoła była miejscem ścierania się wielu prądów politycznych, jednak różnice światopoglądowe nie przeszkadzały uczniom w nawiązywaniu i zawieraniu prawdziwych przyjaźni ponad podziałami. Doskonałym przykładem jest sam Mosdorf, którego najlepszym szkolnym kolegą był komunista - Antoni Boniecki. Różnice światopoglądowe tylko pomnażały w nim wewnętrzną chęć przebywania z osobami o odmiennych poglądach. Mosdorf był młodym, ambitnym i bezkompromisowym działaczem narodowym. Pierwszego zawodu na niwie politycznej doznał w roku 1922. Wraz z grupą działaczy narodowych odwiedził Stanisława Grabskiego w jego mieszkaniu wysuwając propozycję, aby ten objął przywództwo w Ruchu. Nie wiadomo czy chodziło o przywództwo w stylu Mussoliniego i pełną militaryzację społeczeństwa, wiadomo natomiast, że prof. Grabski odmówił. Po kilkuletniej edukacji Mosdorf przystępuje do matury przed Komisją egzaminacyjną powołaną przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Matura nie sprawiła mu trudności i już w czerwcu 1922 r. z "egzaminem dojrzałości" w ręku miał otwartą drogę w dorosłe życie i wstęp na uczelnie wyższe. Mosdorf złożył podanie na Wydział Prawny Uniwersytetu Warszawskiego. Jego kariera nie trwała jednak długo. Po tym jak nie zaliczył egzaminu z I roku Prawa, 10 września 1923 roku złożył podanie o przeniesienie na Wydział Humanistyczny. Tam rozpoczął swoją przygodę z filozofią. Zaangażowanie społeczne i działalność w bratniakach nie odbiły się niegatywnie na wynikach nauki Mosdorfa. Wręcz przeciwnie, w 1928 roku obronił pracę magisterską pod kierownictwem prof. Tatarkiewicza z oceną dobrą. Temat pracy brzmiał "Poglądy etyczne Zygmunta Balickiego". Filozofia pochłonęła go do tego stopnia, że jeszcze w roku 1931 wyjechał do Paryża na tamtejszą Ecole des Scientes Politiques. Nie ma jasnych danych co do tego, jakie funkcje w tajnych organizacjach narodowych sprawował. Wiadomo, że działał w Lidze Narodowej założonej przez Romana Dmowskiego, który do końca życia (pomimo rozłamu) był dla Mosdorfa "wielkim nauczycielem i wychowawcą". Jan Mosdorf był na pewno członkiem Zarządu Głównego Związku Młodzieży Demokratyczno-Narodowej, świadczą o tym życzenia przesłane przez Mosdorfa w lipcu 1921 roku uczestnikom zjazdu Związku Ludowo-Narodowego. Wiadomo, że jako członek Zarządu ZMDN piastował funkcję Sekretarza w Centralnym Komitecie Młodzieży Narodowej, w którego to skład w 1921 roku weszło ZMDM. Przypuszczalnie pieczę nad wspomnianymi organizacjami sprawował Związek Młodzieży Polskiej "Zet". W dniu 23 stycznia 1928 roku został szefem Koła Warszawskigo Młodzieży Wszechpolskiej. Kolejnym etapem, a jednocześnie uhonorowaniem działalności Mosdorfa, był jego wybór na szefa Wszechpolaków. Odbyło się to podczas posiedzenia Kongresu MW we Lwowie w dniach 2-4 grudnia 1928 roku. 17 maja 1932 roku, Rada Naczelna Młodzieży Wszechpolskiej udzieliła absolutorium Janowi Mosdorfowi. Po niespełna czterech latach swojej kadencji, jako szefa Wszechpolaków, oddawał prym przywództwa Jezremu Kurcjuszowi, swemu zaufanemu koledze. W tym okresie w Mosdorfie poczęła wzrastać niechęć wobec "starych" endeków, według niego, zbytnio zaczęto wierzyć w: "zbawienność ustroju demokratyczno-parlamentarnego", jako głównych sprawców tej wiary, pomieszania pojęć i zgubnego parlamentaryzmu wskazuje: "przywódców Związku Ludowo-Narodowego". Z biegiem lat w Ruchu Narodowym pogłębiał się konfilkt między "młodymi" i "starymi". Jedyną przyczyną połączenia tych dwóch grup i powstanie Obozu Wielkiej Polski, była niewątpliwie postać Romana Dmowskiemu. Jednak frustracja "kompanów" Mosdorfa wzrastała, musiało więc dojść do eskalacji tego konfliktu... "Rozłam miał formę zamachu. Jego przywódcy: Jodzewicz, Rossmann, Harusewicz, Kozłowski, Mosdorf, w porozumieniu z grupą tzw. (Dehryng, Gluziński) przygotowali komunikat o zerwaniu i powaidomili Dmowskiego na końcu długiej rozmowy, przy wyjściu ( ),że ogłaszają powstanie nowej partii". Pierwsze posiedzeniu ONR-u odbyło się w dniu 14 kwietnia 1934 roku w stołówce akademickiej na Politechnice Warszawskiej. Pierwszą poważną próbą siły dla nowej partii były obchody święta 3-go maja 1934 roku. Działacze NaRy zorganizowali potężną manifestację. Mosdorf po "swoim rozłamie" nie miał łatwego życia. Z jednej trony atakowany przez "starych" za odejście od Stronnictwa, z drugiej przez opinię społeczną za "szerzenie faszyzmu" i spzyjanie hitleryzmowi". W obliczu coraz bardziej zaborczej postawy Niemiec hitlerowskich, takie zarzuty były równoznaczne z pomówieniem o kolaborację. Sanacja dokonywała częstych "ingerencji" w treść wydawanej przez niego "Sztafety". W dniu 15 czerwca 1934 roku, po jednej z takich interwencji, kiedy to został skonfiskowany (po raz czwarty),cały nakład dziennika, Mosdorf zdenerwowany, zadzwonił do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, i zwrócił się z prośbą o umożliwienie mu rozmowy z ministrem Bronisławem Pierackim. Z racji tego, że minister był na ważnym spotkaniu z wojewodami, nie mógł podejść do słuchawki. Poproszono Mosdorfa, żeby zadzwonił w poniedziałek, na co ten zdenerwowany rzucił: "to już będzie za późno". Zapewne nie przypuszczał wtedy, że będą to słowa, które zaważą nad jego życiem. Następnego dnia w niewyjaśnionych wówczas okolicznościach, minister Pieracki został zastrzelony w Resursie Obywatelskiej. Urzędnik z centrali ministerstwa powiązał telefon naczelnego "Sztafety" ze śmiercią ministra i poinformował o tym policję. Nastał ciężki czas dla Jana Mosdorfa i całego ruchu. W 1934 roku aresztowano ok. 800 "oenerowców". 10 lipca ONR, decyzją władz został rozwiązany. Mosdorf uniknął aresztowania ratując się ucieczką. Znów los okazał się dla niego nieżyczliwy. Najpierw niefortunny telefon do ministra Pierackiego, a teraz ucieczka młodego ideologa, odebrana została przez przywódców NaRy jako zdrada. W 1940 r. Jan Mosdorf po przybyciu do obozu został: "Ostrzyżony do skóry (...) ubrany (...) początkowo w biały płócienny mundur z namalowanym na plecach czerwonym pasem, noszonym przez . Miał czerwony w literą [polityczny] i czterocyfrowy numer 8230. Na terenie obozu miał różne zadania, m.in.: "organizowania pomocy żywnościowej i opieki zdrowotnej. (...) W okresie późniejszym przemycano z zewnątrz obfite transporty lekarstw, a w szczególności zastrzyków przeciwtyfusowych. Wielu więźniom, zagrożonym ciężkimi wyrokami lub wywózką do gazu, ułatwiano ucieczkę i ratowano życie". Przez cały swój pobyt w obozie pomagał innym współwięźniom jak tylko potrafił. W Oświęcimiu nawiązał wiele kontaktów z przedstawicielami różnych opcji politycznych. Jego przychylny stosunek do ludzi o odmiennych poglądach oraz innych narodowości, w tym Żydowskiej, wielu osobom się nie podobał. Mosdorf zdawał sobie sprawę z tego, że Żydzi zostaną unicestwieni jako pierwsi, ale zarazem potem - Polacy i inne narody słowiańskie. W tym czasie udzielał się w obozie: "Ożywił się w tym czasie, ośmielił, chętnie toczył dyskusje na tematy polityczne, gdy dawniej trzymał się na uboczy i był bardzo ostrożny. Chętnie też przebywał odtąd w towarzystwie więźniów narodowości francuskiej, belgijskiej i austriackiej. Dzięki tym znajomościom i przyjaźniom należał do grona więźniów dobrze poinformowanych o przebiegu wydarzeń w świecie". Mniej więcej w tym okresie dzielił pokój z belgijskim socjalistą Emilem Janssenem: "Emil mamrotał prawie niezrozumiale, po francusku, znajdując w Mosdorfie cierpliwego słuchacza. Dyskusja ideologiczna toczyła się od tygodni. Janssen, mrużąc figlarnie oczy, tłumaczyli mi: Dyskuja dyskusją, ale jeśli wyszedłbym z obozu, nie byłoby innej drogi gdybyśmy stanęli naprzeciw siebie, jak albo dać się zabić przez niego, albo samemu go zgładzić". Co do przyczyn aresztowania nie ma wątpliwości, Mosdorf padł ofiarą donosu. Jednak jest kilka wersji kto mógł tego dokonać. Po przesłuchaniach Mosdorf jako bezużyteczny, chory i słaby więzień z zarzutami konspiracji, nie mógł ujść cało swoim oprawcom. Zmarł 11 pździernika 1943 roku. W taki oto sposób zginął "największy antysemita II Rzeczypospolitej". Zbrukany krwią, pobity, poniżony, a jednak do końca wierny chrześcijańskiej zasadzie niesienia pomocy, niezależnie od tego komu ta pomoc jest udzielana. Jego ciało zostało spalone w krematorium, a prochy rozrzucone. Bez wątpienia o Janie Mosdorfie możemy powiedzieć "męczennik za idee", a była to idea wielka której orędownikami byli: "Ojcowie nasi i poprzednicy: wielki wychowawca Jan Ludwik Popławski, wielki myśliciel Zygmunt Balicki, wielki polityk Roman Dmowski i wielki poeta Jan Kasprowicz".http://
Jesteśmy katolikami nie tylko dlatego, że Polska jest katolicka, bo gdyby nawet była muzułmańska, prawda nie przestała by być prawdą, tylko ...
Jesteśmy katolikami nie tylko dlatego, że Polska jest katolicka, bo gdyby nawet była muzułmańska, prawda nie przestała by być prawdą, tylko trudniejszy i boleśniejszy byłby dla nas, Polaków dostęp do niej. Jesteśmy katolikami nie tylko dlatego, że doktryna katolicka lepiej rozstrzyga trudności a dyscyplina konflikty, ani dlatego, że imponuje nam organizacja hierarchiczna Kościoła zwycięska przez stulecia, ani dlatego wreszcie, że Kościół ocalił i przekazał nam w spuściźnie wszystko to, co w cywilizacji antycznej było jeszcze zdrowe i nie spodlone, ale dlatego, że wierzymy, iż jest Kościołem ustanowionym przez Boga.