cytaty z książek autora "János Háy"
Wiele nas różni (...) dlatego świat jest interesujący, że tyle rodzajów ludzi na nim żyje, nie mówiąc jeszcze o zwierzętach, roślinach i kosmitach.
Stałem na czystej wiedeńskiej ulicy : przede mną był wielki świat. I nie było przede mną niczego.
W tamtych baśniowych czasach nasza ojczyzna i wielki świat znały się tylko z widzenia. Nasza ojczyzna uchyliła kapelusza : Dzień dobry - i rozejrzała się wokół. Twarze europejskie ani drgnęły. Niemcy byli akurat w pracy, a tam praca to rzecz święta, nie podnosimy rąk w trakcie, bo wtedy, prawda, trzeba odłożyć łom. Francuzi popijali kawę, siedząc na swych małych tarasach, Włosi wykrzykiwali na ulicach, spaghetti i pizza, i takie tam, Holendrzy już dawno przeszli na twarde narkotyki, tak więc głupotą byłoby czegokolwiek od nich oczekiwać, a Anglicy byli tak starzy, że już nawet nie pamiętali, gdzie odłożyli aparat słuchowy. Nasza ojczyzna pokłoniła się żwawo : Dzień dobry, ale tylko Bułgarzy zerwali kapelusze, potem nieco później Czechosłowacy, ale Francuzi...
Zrywałem owoce jagodowe, bo mój stary mówił, żebym zrywał owoce jagodowe, a wszystko da się rozwiązać.
Mój stary z resztą w gruncie rzeczy zawsze był moim starym, ale tę odmianę mojego starego, tę nową, jako nadbudowę, ukształtowały procesy społeczne. Był jak marksistowski model bazy i nadbudowy. Uwarunkowania społeczne, zależności klasowe, determinacja bytu, ojcostwo jako odpowiedzialność, wszystko to można było z niego wyczytać. Z daleka niemal jak broszura : typowy i schematyczny. Tylko z bliska zagrażał mojemu życiu.