Żona pisarza Alfreda Szklarskiego, którego poznała podczas studiów na przedwojennej Akademii Nauk Politycznych w Warszawie. Wraz z nim napisała trylogię pt. Złoto Gór Czarnych (jej praca polegała przede wszystkim na kwerendzie źródeł i materiałów archiwalnych, które posłużyły do napisania cyklu). Mieszka w Katowicach przy ul. Jordana, w mieszkaniu, w którym nadal został zachowany nienaruszony gabinet - pracownia pisarza.
Powrót do Szklarskiego po latach to trochę sentyment a trochę powrót do młodości. Tak się złożyło, że cykl "Złoto Gór Czarnych" jakoś mnie te 3 dekady temu ominął. Pierwszy tom przeczytany, odbiór już pewnie nieco inny niż byłby dawniej ale nadal indiańskie przygody wciągają a i bogactwo przypisów to skarbnica wiedzy.
Klasyczna opowieść swoich czasów o zanikającej kulturze Indian wpisanej w mit upadłej Ameryki Północnej. Jeszcze przed nadejściem białej rasy i zepchnięcia rdzennej ludności do więziennych rezerwatów. Gdzie Dakoci unikali Czejenów (plemion z północy). Otrzymujemy to, o czym Szklarski pisał przez cały żywot. Ciekawostka: autor nie znosił podróżować, a jego prace są wypełnione szlakami, preriami i wielkimi wędrówkami zza wielkiej wody. W wyobraźni odwiedzał dzikie terytoria. Pisany w duchu serii o Tomku. Ścieżki wojenne, polowania, prorocze sny, duma i honor wojownika ścierającego się z własnym przeznaczeniem. Fani znają. To lekkie, młodzieżowe powieści, które kłaniały się tradycyjnym wartościom, odnosiły się do historycznych granic, przebiegając wzdłuż i wszerz społecznej warstwy czerwonych twarzy. Od wypalanych fajek na znak pokoju, po nieśmiertelne bizony na otwartych przestrzeniach. Tęsknota za dawnymi epokami, gdzie Ameryka Północna była bogata, wypełniona szlachetnymi ideałami i sercem wojownika. Nostalgia za prawdziwą Ameryką i prawdziwym pięknem Dwóch Stanów.