Stanisław Tekieli ukończył katolickie L.O. pw. św. Augustyna w Warszawie. Studiował orientalistykę na UW i w Pekinie. Pomieszkiwał w Chinach, USA, byłej Jugosławii, Niemczech, Rosji, Ukrainie. Pracował m.in. w "Gazecie Wyborczej", Batelle Memorial Institute of Technology (w istocie: fabryka wynalazków) w Columbus, Ohio (USA). W latach 2001-2003 koordynował poszukiwania zeznań świadków holokaustu w Polsce na potrzeby Holocaust Memorial Museum w Waszyngtonie. Publikował krótkie opowiadania w "brulionie" oraz w "Lampie i Iskrze Bożej". Jest moderatorem najczęściej na świecie (bo co tydzień) spotykającego się kółka łaciny żywej (Circulus Latinus Varsoviensis).
Dlaczego, dlaczego, dlaczego... Dlaczego, do cholery, że tak sobie pozwole..., kiedy polski autor / autorka zabiera się za tworzenie powieści z innej strefy czasowo-kulturowej, ta strefa jest tak przesycona polskością? Dlaczego? Na Brodę Zeusa???
Nie twierdzę, że związki polsko-greckie nie istnieją. Istnieją. Ale na harpun Posejdona! Jaka jest szansa, że na niewielkiej greckiej wysepce znajduje (lub nie) się trupa polskiej turystki, w sprawę zamieszana jest polska załoga i polski mąż, a porucznik, a jakże, nie dość, że po polsku mówi, to jeszcze wychował się w Gliwicach. Za dużo polskości w Grecji - takie moje zdanie.
Możliwe ze romans z arcyprzystojnym XY może przesłonić świat dorosłej kobiety. OK.
Ale żeby do tego biednego wspomnienia romansu mieszać az siły specjalne i przeróżne CIS, NCIS, FBI i Zeus nawet nie wie kogo jeszcze... Może i nawet by to było całkiem, całkiem, gdyby nie to, że styl pisarski nie jest zniewalający. Mówiąc wprost - równie nierealne jak "Całe zdanie nieboszczyka Chmielewskiej, z pominięciem całkowitym rewelacyjnego stylu pisarskiego.
Wybaczcie, ale odbieram to jako jedynie czytadełko, bez szału i nawet alkoholik Stawropoulos nie ujął mnie wybitnie. I stanowczo za mało w powiesci jest jego asystentki, która początkowo aspirowała (wg mnie) do pierwszoplanowej postaci.
Mimo wszystko czytadełko jest przyzwoite. No i dzieje się w Grecji, co stanowi dodatkowy i niezaprzeczalny plus. Książka jest przyzwoicie napisana na tyle, na ile większość greckich powieści współczesnych. Z pominięciem greckiego nieszczęścia :)
(opinia zamieszczona również nakanapie.pl)
Niedawno męczyłem się nad ostatnią powieścią Guzowskiej, a tu proszę, znowu Grecja. Na szczęście miła odmiana, szybko i gładko się czyta. Sprawnie napisana, dobrze oddaje klimat wysp greckich. Tylko, że za bardzo schematyczna. Wątek kryminalny stanowczo zbyt prosty do przewidzenia. Zaś policjant-alkoholik, który się rozstaje z żoną, no Panowie ileż można? To jak oglądanie Rocky 123 :( Przyzwoita, niedługa, co coraz częściej zaczynam traktować jako wyznacznik przy wyborze lektury i ... czekam na ciąg dalszy :)