Stanisław Tekieli ukończył katolickie L.O. pw. św. Augustyna w Warszawie. Studiował orientalistykę na UW i w Pekinie. Pomieszkiwał w Chinach, USA, byłej Jugosławii, Niemczech, Rosji, Ukrainie. Pracował m.in. w "Gazecie Wyborczej", Batelle Memorial Institute of Technology (w istocie: fabryka wynalazków) w Columbus, Ohio (USA). W latach 2001-2003 koordynował poszukiwania zeznań świadków holokaustu w Polsce na potrzeby Holocaust Memorial Museum w Waszyngtonie. Publikował krótkie opowiadania w "brulionie" oraz w "Lampie i Iskrze Bożej". Jest moderatorem najczęściej na świecie (bo co tydzień) spotykającego się kółka łaciny żywej (Circulus Latinus Varsoviensis).
"Burdubasta to jedno z bardziej niesamowitych łacińskich słówek, o niejasnym, choć niewątpliwie plebejskim pochodzeniu. Oznacza starego osła lub też, prześmiewczo, podstarzałego gladiatora, niezbyt już radzącego sobie z bronią. Jego stan wyraźnie przypomina kondycję dzisiejszej, stojącej nad grobem łaciny – ale w naszej mocy jest trochę przedłużyć poczciwej bestii życie."
Łacina była ojczystym językiem Rzymian. Do XVIII wieku powszechnie używana i służąca w wielu dziedzinach życia: komunikacji międzynarodowej, nauki, kultury i sztuki. Współcześnie stosuje się łacinę w bardzo ograniczonym zakresie. Uczą się go jedynie studenci wybranych kierunków związanych na przykład: z prawem, medycyną czy literaturą. W mediach czy kulturze masowej stosowana w wyjątkowych sytuacjach mających podkreślić znaczenie wypowiadanych słów, wydarzeń bądź brzmią tylko w ustach nobliwych nestorów rodu: Cave canem, Pacta sunt servanda, Festina lente. Dzieci, młodzież bardziej interesują elektroniczne gadżety niż dawny, zapomniany język, który przez wieki kształtował kulturę, religie, dobre wychowanie. A jeżeli zdarzy im się wykorzystać podsłyszane frazy, to często używają ich niepoprawnie i bez przekonania. Do tego dochodzi ich zrozumienie. Czy to mądra wskazówka czy może starożytna obelga?
Należę do tych osób, które poszukują nowych wrażeń, doświadczeń, dróg i ścieżek pomagających poznawać i uczyć się wszystkiego co proponuje otaczający nas świat. Niewiele wspólnego miałam do tej pory z łaciną. Aż do tej chwili. To za sprawą pouczającej, zabawnej, mądrej publikacji "Burdubasta" dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. Poznałam najpopularniejsze łacińskie zwroty, ich znaczenie, etymologię, powiązania, ciekawostki historyczne z nimi związane.
Żeby nie było nudno, usypiająco, przewidywalnie, teoretycznie i naukowo, Stanisław Tekieli zaproponował liryczno- satyryczną formę poznawczą. Każde powiedzonko zostało sprytnie wkomponowane w krótki rymowany utwór. Doskonałym uzupełnieniem i jednocześnie gwarantem na zapamiętanie przeczytanej treści są zabawne ilustracje autorstwa Agnieski Żelewskiej.
Nie od dziś wiadomo, że zabawa najlepszą formą nauki. "Burdubasta" jest doskonałą rozrywką z ambitnym planem ożywienia martwego, ale jakże użytecznego języka.
aleksandrowemysli.blogspot.com
Dlaczego, dlaczego, dlaczego... Dlaczego, do cholery, że tak sobie pozwole..., kiedy polski autor / autorka zabiera się za tworzenie powieści z innej strefy czasowo-kulturowej, ta strefa jest tak przesycona polskością? Dlaczego? Na Brodę Zeusa???
Nie twierdzę, że związki polsko-greckie nie istnieją. Istnieją. Ale na harpun Posejdona! Jaka jest szansa, że na niewielkiej greckiej wysepce znajduje (lub nie) się trupa polskiej turystki, w sprawę zamieszana jest polska załoga i polski mąż, a porucznik, a jakże, nie dość, że po polsku mówi, to jeszcze wychował się w Gliwicach. Za dużo polskości w Grecji - takie moje zdanie.
Możliwe ze romans z arcyprzystojnym XY może przesłonić świat dorosłej kobiety. OK.
Ale żeby do tego biednego wspomnienia romansu mieszać az siły specjalne i przeróżne CIS, NCIS, FBI i Zeus nawet nie wie kogo jeszcze... Może i nawet by to było całkiem, całkiem, gdyby nie to, że styl pisarski nie jest zniewalający. Mówiąc wprost - równie nierealne jak "Całe zdanie nieboszczyka Chmielewskiej, z pominięciem całkowitym rewelacyjnego stylu pisarskiego.
Wybaczcie, ale odbieram to jako jedynie czytadełko, bez szału i nawet alkoholik Stawropoulos nie ujął mnie wybitnie. I stanowczo za mało w powiesci jest jego asystentki, która początkowo aspirowała (wg mnie) do pierwszoplanowej postaci.
Mimo wszystko czytadełko jest przyzwoite. No i dzieje się w Grecji, co stanowi dodatkowy i niezaprzeczalny plus. Książka jest przyzwoicie napisana na tyle, na ile większość greckich powieści współczesnych. Z pominięciem greckiego nieszczęścia :)
(opinia zamieszczona również nakanapie.pl)