Polski wydawca, w latach 80. członek kierownictwa Niezależnej Oficyny Wydawniczej, jeden z twórców wydawnictwa W.A.B..
Z wykształcenia jest lekarzem. W czasie studiów podjął współpracę z Niezależną Oficyną Wydawniczą, początkowo zajmował się drukiem, składem i transportem wydawnictw, za swoją działalność był aresztowany przez ok. dwóch miesięcy. Od 1986 był członkiem kierownictwa oficyny, zajmował się też koordynacją prac wydawniczych.
W 1991 był razem z Wojciechem Kuhnem twórcą wydawnictwa W.A.B. i jego udziałowcem, a następnie także prezesem zarządu. Odszedł z wydawnictwa w 2011.
W 2008 został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Grecka zagadka
Za oknem szaro, ponuro - pogoda wręcz barowa. Może tak na chwilę przenieść się na słoneczne wyspy Grecji?
Porucznik Stawropulos jest komendantem posterunku policji na jednej z wysp u wybrzeży Grecji. Czas mija mu monotonnie do momentu, kiedy z sąsiedniej wyspy - Lewity - znika jedna z pasażerek polskiego jachtu. Prosta z pozoru sprawa zaczyna się komplikować, gdy dociera zgłoszenie o kolejnej zaginionej kobiecie.
Przyznam, że moja ostatnia literacka wizyta w Grecji miała miejsce chyba jeszcze w podstawówce, kiedy przerabiałem mity. Dopiero w tym roku miałem okazję przeczytać coś związanego z tym krajem na południu Europy. Oczywiście opisywana lektura musi być kryminałem, bo trudno jest oczekiwać, aby mężczyzna zaczytywał się w historiach miłości np. pomiędzy Polką na wakacjach a przystojnym Grekiem o śniadej skórze. Chociaż wróć - podobny wątek się tu pojawia, ale jest to raczej dodatek niż główna oś fabuły. A ta jak na formę kryminału jest dosyć prosta, choć ciekawie poprowadzona - przechodzi od zagadki kryminalnej do formy mocno sensacyjnej, włącznie z tak uwielbianym przez filmowych twardzieli działaniem na własną rękę.
Tytułowy porucznik Stawropulos to mocno doświadczony policjant, który z powodów dyscyplinarnych został przeniesiony na jedną z licznych wysepek archipelagu otaczającego Grecję kontynentalną. Ucierpiały na tym jego relacje rodzinne, więc w rozwikłaniu sprawy zaginięcia Polki widzi swoją szansę na powrót do normalności. Ponadto wielokrotnie odwoływał się do swoich wcześniejszych śledztw - pojawiło się to tak często, że aż musiałem sprawdzić, czy przypadkiem nie zacząłem czytać jakieś serii od "zadu strony".Okazało się, że nie - jest to samodzielna powieść.
Niestety, wbrew rekomendacji na okładce, powiedziałbym, że jest to raczej dobry kryminał. Najtrudniejszą częścią zagadki było odkrycie sposobu w jaki poszukiwana opuściła niewielką wyspę, na której jedynym budynkiem jest tawerna. Pozostałe wątki jakoś nie wzbudziły mojego zbytniego zainteresowania i nawet "szwarccharakter" okazał się nieco sztampowy, a scena końcowa prawie jak z Bonda.
Podsumowując - lektura typowo letnia, dająca trochę do myślenia, ale nie za bardzo. Ewentualnie można sięgnąć po nią teraz, żeby chociaż w książce znaleźć trochę wakacyjnego słońca.
http://czytalski.pl
Dlaczego, dlaczego, dlaczego... Dlaczego, do cholery, że tak sobie pozwole..., kiedy polski autor / autorka zabiera się za tworzenie powieści z innej strefy czasowo-kulturowej, ta strefa jest tak przesycona polskością? Dlaczego? Na Brodę Zeusa???
Nie twierdzę, że związki polsko-greckie nie istnieją. Istnieją. Ale na harpun Posejdona! Jaka jest szansa, że na niewielkiej greckiej wysepce znajduje (lub nie) się trupa polskiej turystki, w sprawę zamieszana jest polska załoga i polski mąż, a porucznik, a jakże, nie dość, że po polsku mówi, to jeszcze wychował się w Gliwicach. Za dużo polskości w Grecji - takie moje zdanie.
Możliwe ze romans z arcyprzystojnym XY może przesłonić świat dorosłej kobiety. OK.
Ale żeby do tego biednego wspomnienia romansu mieszać az siły specjalne i przeróżne CIS, NCIS, FBI i Zeus nawet nie wie kogo jeszcze... Może i nawet by to było całkiem, całkiem, gdyby nie to, że styl pisarski nie jest zniewalający. Mówiąc wprost - równie nierealne jak "Całe zdanie nieboszczyka Chmielewskiej, z pominięciem całkowitym rewelacyjnego stylu pisarskiego.
Wybaczcie, ale odbieram to jako jedynie czytadełko, bez szału i nawet alkoholik Stawropoulos nie ujął mnie wybitnie. I stanowczo za mało w powiesci jest jego asystentki, która początkowo aspirowała (wg mnie) do pierwszoplanowej postaci.
Mimo wszystko czytadełko jest przyzwoite. No i dzieje się w Grecji, co stanowi dodatkowy i niezaprzeczalny plus. Książka jest przyzwoicie napisana na tyle, na ile większość greckich powieści współczesnych. Z pominięciem greckiego nieszczęścia :)
(opinia zamieszczona również nakanapie.pl)