cytaty z książek autora "Jakow Swiet"
Wiadomości o niezwykłych odkryciach dokonanych za Oceanem poruszyły całą Kastylię. Wiosną i latem 1493 roku do Sewilli i Kadyksu zaczęły ściągać tysiące chętnych, gotowych w imię szybkiego i łatwego zysku ruszyć nawet na kraj świata. Wyobraźnie ich rozpalały pogłoski o nieprzebranych bogactwach Hispanioli i Kuby, marzyli oni o zamorskim złocie i nie wątpili że je zdobędą. Nie dla korony i nie dla admirała - ale dla siebie. Wiedzieli oni, że w nowo odkrytych Indiach mieszkają łagodni i bezbronni tubylcy, którzy nie są w stanie stawić żadnego oporu dobrym chrześcijanom, przywykłym od małego do władania bronią.
[...] nowe znaleziska pobudziły Admirała do najrozmaitszych medytacji geograficznych. Swe poglądy na temat rysunku półkul wschodniej i zachodniej, charakteru dopiero co odkrytych ziem oraz rozmieszczenia lądu i morza na naszej planecie rozwinął on w liście do pary królewskiej. List ten jest kwintesencją Kolumbowego postrzegania świata; jest on niezwykle ważny, gdyż bez niego nie sposób zrozumieć psychiki człowieka, który całą swą działalnością burząc system średniowiecznych wyobrażeń, pozostawał jego jeńcem. Trudno bez tego listu wyobrazić sobie, w jaki sposób Admirał, oddając słuszność ścisłym obserwacjom, interpretował je zgodnie z przeżytymi już dogmatami, i jak układał swą argumentację, uciekając się do autorytetu biblijnych proroków i komentatorów Pisma Świętego.
Ferdynand był obłudnikiem bez zasad. Izabela - obłudnicą z zasadami. Łamała obietnice i umowy, gdy dostrzegała w tym konieczność państwową. Bez lisiej chytrości Ferdynanda, ze smutną miną, z głębokim żalem - i ofiary jej wiarołomnych decyzji do końca swych dni zachowywały wiarę w jej sprawiedliwość i pocieszały się próżnymi nadziejami na jej łaskę.
Po wieczne czasy zniewoliła ona duszę Kolumba. Przeżywszy królową, gorąco modlił się za spokój jej duszy. Pamiętał, że w nieszczęsnym 1500 roku rozkazała zdjąć mu kajdany i - zapomniał, iż w kajdany te zakuty został nie bez jej wiedzy.
Królowie Katoliccy... W roku 1493 tytuł ten przyznał Izabeli i Ferdynandowi papież Aleksander VI za gorliwość w sprawie prawdziwej wiary i pognębienia zbójów z Granady. Sami oni zresztą za takich uważali się i przed papieskim nadaniem. Czyż bowiem nie za sprawą opatrzności bożej pokonali swych wrogów, umocnili się na niepewnych tronach, wyplewili z trawnika chwasty herezji, zdobyli ostatnią ostoję bezbożnych Maurów?
Deus vult - Bóg tak chce - taka była dewiza pierwszych krzyżowców, których Piotr z Amiens powiódł do Ziemi Świętej.
Deus vult - tak myśleli w styczniu 1492 roku Królowie Katoliccy, zatwierdzając projekt Kolumba.
Cui prodest? Komu przynosił on korzyść? Komu potrzebne były nieprzebrane bogactwa krajów Wschodu? Komu odpowiadała nowa wyprawa krzyżowa na ziemię azjatyckich pogan? Komu marzyło się wielkie Kastylijsko-Aragońskie Imperium, władające cudownymi miastami Kataju i doliną Gangesu? Na pytanie to para królewska, wyjątkowa w swych zamierzeniach i oczekiwaniach, miała większe niż wszyscy doradcy podstawy, by odpowiedzieć - NAM!
Królowa. Nie ulega wątpliwości, że była ona mądrzejsza i bardziej przewidująca od swego męża. Natura obdarzyła ją bystrym umysłem, stanowczością, niepospolitymi zdolnościami i wielkim czarem. Nieprzerwanie, konsekwentnie i skutecznie zmierzała do tych celów, które postawiła przed sobą, zagarniając siłą tron Kastylii. Potrafiła dobierać sobie pomocników, którzy służyli jej z bezgranicznym oddaniem. Nie tylko dlatego, że ulegali jej urokowi. Za okazane usługi wynagradzała niezbyt hojnie, ale też i nie skąpo - i ufała swym wybrańcom.
Dla potrzebnych jej ludzi była dobra. Była bezlitosna dla każdego, kto stał się jej niemiły. Bezlitosna i nieubłagana. Darowując winy lub karząc swych poddanych nie kierowała się żadnymi osobistymi sympatiami i antypatiami. Odcinała od pnia władzy jak suchą gałąź każdego męża, którego czyny, przekonania czy myśli nie były zgodne z interesem państwa lub zasadami jedynej i prawdziwej wiary.
Zasady wiary i interes państwa ściśle się ze sobą splatały Izabela była święcie przekonana, że Bóg błogosławił i pochwalał stosy Świętej Inkwizycji, gdyż intencje jej były wzniosłe i czyste: Hiszpania winna była stać się królestwem bożym na ziemi, potężnym i kwitnącym, Ziemią Obiecaną, w której nie będzie już ani Maurów, ani Żydów i skąd odesłani zostaną do piekła wszyscy niedobrzy chrześcijanie.
Osiemset tysięcy kastylijskich oraz dwieście tysięcy aragońskich innowierców utraciło spokój, a 7 milionów "dobrych" chrześcijan żyło w wiecznym strachu. Jedno niebaczne słowo i pojmą cię a szpicle Świętego Trybunału nie wyróżniali się żadnymi znakami szczególnymi. Sfory ich poza tym wcale nie rzedły. Donosicielstwo wyniesione do godności cnoty, stokrotnie wynagradzane, opłacane kosztem ofiar donosicieli, stało się zaszczytnym i dochodowym rzemiosłem.
Nie ulega wątpliwości, iż królowa była utalentowanym reżyserem. Z niebywałym mistrzostwem, nawet bez uprzednich prób, urządzała ona wspaniałe spektakle, podobne do uroczystego powitania w Barcelonie, czy nie mniej uroczystego, choć dość smutnego przyjęcia w Alhambrze. Założono pstrokato pomalowane kulisy, układy sceniczne budziły dreszcz zachwytu - i znakomite widowisko w Granadzie osiągnęło swój cel. Admirał niewątpliwie zadowolił się serdecznymi obietnicami Ich Wysokości.
W tym samym 1480 roku Izabela urzeczywistniła także nader miły Bogu pomysł, który, jak się okazało, był dla jej korony bardzo korzystny.
W Hiszpanii ustanowiona została Święta Inkwizycja.
Od tej chwili nie było już na hiszpańskiej ziemi miejsca dla wrogów prawdziwej wiary. Za wrogów uważano Maurów i Żydów, a w Kastylii stanowili oni siódmą część ludności. Owa siódma część bogatsza była od pozostałych sześciu chrześcijańskich części razem wziętych. W Aragonii proporcje były mniej więcej takie same - a w dodatku ta nowa miotła na początku zamiatała ze szczególnym zapałem.
Rozpoczęło się powszechne oczyszczanie ziem hiszpańskich z innowierców, heretyków i złych chrześcijan, za których uważano ochrzczonych Maurów (morysków) i ochrzczonych Żydów (marranów).
Już w pierwszych latach działalności Świętej Inkwizycji na stosy jej posłano tysiące wrogów Boga, a do katalońskiej lub aragońskiej szkatuły trafiły olbrzymie sumy pieniędzy: cały majątek Świętego Trybunału przypadał bowiem parze królewskiej. Ściślej mówiąc - prawie cały, pewna część wypłacana była donosicielom.
[...] O Ferdynandzie współczesny mu historyk hiszpański, który dla ostrożności, opinię o tym monarsze włożył w usta nieżyczliwych mu ludzi, choć zapewne sam podzielał ich negatywną opinię.
"W oczach oszczerców Ferdynand - to człowiek o zwyrodniałych skłonnościach, mąż, który na każdym kroku ucieka się do nieprzystojnych sposobów, bezwstydny obłudnik, zły ojciec, który - gdy chodziło o jego własną korzyść - najspokojniej składał w ofierze swe dzieci. Mistrz najciemniejszych kombinacji, zamaskowany zawsze pustymi frazesami, hipokryta, który swe nędzne instynkty kunsztownie przesłaniał motywami religijnymi, oszust, który ciągle naruszał przykazania chrześcijańskie i prawa swego kraju, chytrus i zazdrośnik, który gotów byłby zgładzić z tego świata każdego, kto wznosiłby się nad poziom żałośnej miernoty - Kolumba, Cisnerosa czy Wielkiego Kapitana [...] - podły skąpiec i chciwy przekupień, wiarołomny monarcha, który z lekkim sercem uciekał się do trucizny, kiedy trzeba było usunąć tych, którzy stali na jego drodze".
Zasad tych trzymał się Ferdynand z żelazną konsekwencją. W roku 1492 popierał Kolumba, kiedy jednak przysłowiowy Murzyn zrobił swoje, uznał za konieczne pozbyć się go.