W serii Akta sprawy posłużono się konwencją, dzięki której czytelnik zachęcany jest do samodzielnego rozwiązywania zagadki. W przypadku tego cyklu przeczytałam część pierwszą pt. „Diabelski pączek”. Czytelnik staje się detektywem i prowadzi śledztwo razem z bohaterami. Jednak wskazówki zdobywa nie tylko śledząc opowieść – musi dodatkowo rozwiązać różnego rodzaju łamigłówki: krzyżówki, wykreślanki, itp. Książeczka jest bogata graficznie, na przykład notatki ze śledztwa są przedstawione na kartkach wyrwanych z zeszytu.
W „Diabelskim pączku” zadaniem detektywów jest ustalenie, kto wysyła listy z pogróżkami do Stalowego Rona –właściciela siłowni. Podejrzanych jest kilkoro. Tajemnicza spółka musi poradzić sobie z Diabelskim Pączkiem i jego małymi, mechanicznymi pomocnikami i odkryć, kto przywdział tak zaskakujące i dziwne przebranie.
W tym przypadku odkrycie prawdy nie jest takie łatwe i oczywiste. Trzeba zwrócić uwagę na naprawdę drobne szczegóły, aby prawidłowo wskazać winnego. Jednak zabawa jest emocjonująca, dlatego uważam, że spodoba się czytelnikom od ósmego roku życia, a przede wszystkim będzie wspaniałą zachętą do szlifowania umiejętności czytania.
Warto też zauważyć, że książki o Scoobym są po prostu zabawne. Biorąc pod uwagę filmy animowane, które odrobinę trącą myszką pod względem graficznym i językowym, książki z Wydawnictwa Siedmioróg są świeże i śmieszne, a przy tym zachowują główne rysy postaci, zwłaszcza Scoobiego i Kudłatego.
Sentyment do Scooby Doo robi swoje, bo pomimo tego, że te historie są infantylne na maksa to i tak mi się podobają. No bo błagam na 60 stronach ma być tajemnica i jej rozwiązanie? Poza tym jaki człowiek ufa dopiero co poznanym dzieciakom i mówi im o swoim wielkim wynalazku? Ale nie przeszkadza mi to w uwielbianiu tych historii.