cytaty z książek autora "Ewa Bińczyk"
Modyfikujemy systemy planetarne całkiem świadomie – antropocen jest kulminacją dwóch wieków nieprzypadkowej destrukcji.
Moralny nihilizm związany z kryzysem klimatycznym polega na tym, że podkreślając, jak nietypowy, wielowymiarowy, bezprecedensowy, złożony i zaskakujący jest to problem, tworzymy wymówkę legitymizującą brak działania. Na dłuższą metę jest to po prostu wygodne. Zepsucie moralne współczesności to tkwienie w stanie samozadowolenia, uleganie kaprysom, karmienie urojeń, hołdowanie zasadzie selektywnej uwagi oraz głęboka hipokryzja. Na różne sposoby ułatwiamy sobie odkładanie spraw na później.
Cywilizacja wygody i wysokich roszczeń konsumpcyjnych musi wypracować sobie narzędzia umożliwiające odpowiedź na pytanie: jak to możliwe, że choć świat zasadza się na eksploatacji i cierpieniu, my żyjemy w tak bezpiecznych i dostatnich społeczeństwach? W tym kontekście myśl „co ja mam z tym wszystkim wspólnego?” to najbardziej typowa reakcja uprzywilejowanych. Bez wyparcia obywatele i obywatelki nie mieliby komfortu psychicznego.
Ludzie już obecnie wywarli na system Ziemi taki wpływ, że zmieni to klimat na kolejne 100 tysięcy lat. Oddziaływanie człowieka można wobec tego już dziś przyrównać do wahań orbity Ziemi, które wpływają na cykle lodowacenia.
W dominujących obecnie narracjach neoliberalizmu rynkowego natura sprowadzona zostaje do tego, co zdolny jest w niej rozpoznać rynek. W tym sensie traci ona swą autonomiczność. Zgodnie z logiką rynkową próbuje się utowarowić to, czym jeszcze „dysponujemy” na planecie. Sprawczość przyrody jest tu cynicznie redukowana do jednego, wybranego wymiaru: zdolności do generowania zysków.
W pełni przekonująca jest argumentacja głosząca, że nie mamy moralnego prawa kolonizować Marsa, dopóki nie udowodnimy, że potrafimy harmonijnie funkcjonować na Ziemi, nie doprowadzając do katastrofy planetarnej.