Autorka snuje opowieść. Po prostu, nie ma w książce zawiłych faktów, dat. Naukowego beblania o Tuatha De Danaan, o mitologii iryjskiej ani, tym bardziej o historii. I to mi się bardzo podoba. Można się zanurzyć w legendzie i sobie z nią płynąć za dziewiątą falę, a jeżeli ktoś ma ochotę, to jeszcze dalej.
Dla zainteresowanych autorka pokusiła się o dodanie lektur uzupełniających co, dla mnie przynajmniej było dużym plusem.
Jestem fanem wszelkiego rodzaju mitologii i legend. Sięgnięcie po historie z Zielonej Wyspy było tylko kwestią czasu, który w końcu nadszedł.
Autorka w ciekawy sposób prowadzi narrację przez średniowieczne zapisy. Świat, który rodzi się pod jej piórem, nabiera prawdziwych kształtów i wszystkich odcieni zieleni.
Nie jestem całkowitym nowicjuszem, jeśli chodzi o tę tematykę. Miałem okazję zapoznać się już z jakimś opracowaniem legend, które przekazało cały temat w bardzo skrótowy sposób. Narracja autorki pozwala zatopić się w ten piękny baśniowy świat i prawdziwie w nim utonąć.
Nie będę oceniał kreacji świata, czy bohaterów. Wszystko powstało jako archetypy pewnych zachowań. W porównaniu z innymi zbiorami legend (szczególnie patrząc na ostatnio czytane przeze mnie legendy Połabia) bohaterowie mają dużo więcej głębi, ich historie są interesujące i poruszające. Choć rzadko postępują w sposób, który dziś określilibyśmy jako rozsądny, to jednak ich motywy ją jasne i zrozumiałe.
Magia gra tu bardziej w tle, choć cały czas przypomina o swojej obecności. Dzieci Dany pojawiają się co chwila, wyskakują z podziemi, by przeszkadzać herosom lub ich chronić.
Podsumowując, mogę z czystym sercem polecić tę książkę. Prezentuje ciekawe spojrzenie na kulturę, z której wyrosło wiele współczesnych tworów, a jednocześnie taką, która wciąż trwa w cieniu.