Kapłanka Avalonu Marion Zimmer Bradley 6,5
![Kapłanka Avalonu](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/5000/5031/352x500.jpg)
ocenił(a) na 42 lata temu Dobrnęłam do końca serii, która zapowiadała się epicko a zakończyła niestety nudno, nad czym ubolewam. Pierwszy i drugi tom mnie wciągnęły, historia wydawała się zarazem mroczna, magiczna jak i chwilami romantyczna, co jest niezłym miksem jak na serię fantasy. Jednak czytając ostatni tom miałam wrażenie że w kółko dostaję od autorki to samo, jedynie imiona bohaterów się zmieniają. To było takie uczucie jakbym przewijała epoki na kasecie video oglądając przy tym zupełnie zwyczajne i niestety nudne życia bohaterów, tylko opakowane w otoczkę rytuałów i magii.
Myślę że największym minusem oprócz powtarzalności losów bohaterów jest to, że nie sposób się do nich przywiązać. Rozumiem już jak historie poszczególnych osób są ze sobą powiązane, ale absolutnie nic mi to nie daje. Nie widzę tu ani kunsztu literackiego zaserwowanego w “Mgłach Avalonu” ani jakiegoś ciekawego ciągu na zasadzie sagi rodzinnej. Obserwujemy jedynie przemiany polityczne i społeczne, (ale zaledwie liznięte, nawet to nie jest w stanie zaciekawić czytelnika) które stanowią tło dla losów poszczególnych kobiet będącymi zazwyczaj głównymi postaciami. Jednak przybliżanie ich losów koniec końców do niczego nie prowadzi, skaczemy od jednej osoby do następnej będąc biernymi obserwatorami powielanych schematów. To co miało być tajemnicze czy mroczne, staje się przewidywalne, rola kapłanek sprowadza się do podejmowania kontrowersyjnych decyzji kosztem życia wielu jednostek tylko po to aby koniec końców nic się nie zmieniło. Los toczy się własnymi torami. Jedyne co mi się podobało to nacisk na siostrzeństwo i wzajemne wspomaganie się kobiet w trudnych momentach, co niestety było średnio ogarniane przez wysoko postawione kapłanki a raczej praktykowane przez nowicjuszki i ich nauczycielki. To w zasadzie wiele mówi o wpływie władzy na jednostki które teoretycznie miały być wręcz świętymi wzorami i głosem bogini, przykro się na to patrzyło. W tym tomie widać też, że autorka trochę stępiła pazurki na chrześcijaństwie i już nie jest na ten temat tak cięta. W pierwszym tomie jej nienawiść do tej religii aż kapała ze stron, tutaj zdecydowanie podchodzi luźniej do tematu, tak jakby nie chciało jej się dłużej już z nim kłócić.
Sama postać Heleny mnie nie porwała, po hucznej zapowiedzi z początku książki spodziewałam się czegoś zgoła innego. A jak zwykle poznajemy losy kobiety, której życie jest jak fala - i wszystko spoko, bo faktycznie z perspektywy czasu tak wygląda życie każdego człowieka, jednak nie po to sięgam po książkę fantasy aby czytać biografię wymyślonej osoby. Zero tu emocji, przygody, przywiązania do postaci, ciekawych zawirowań… a sama historia miłosna jest praktycznie taka sama jak te prezentowane w poprzednich tomach, ewidentnie autorka nie miała na to pomysłów. Ona, albo współpracownica która z książką jej pomagała. Szkoda że zdecydowały się na tą kontynuację tak bez polotu i pomysłu, bardzo zaniżyły przez to ogólną ocenę i odbiór całej serii której zabrakło ducha.
Już rozumiem zatem czemu ta seria jest w zasadzie zapomniana i słabo promowana, po prostu poszła w bardzo kiepską i nudną stronę. Myślę że nie mogę jej polecać z czystym sumieniem, warto sięgnąć tylko po pierwszy tom, resztę odpuścić bo motywy są powtarzane a słabiej napisane. Niestety, ta książka to spory zawód, nie polecam :(