Najnowsze artykuły
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Sławomir Hawryszczuk
1
5,3/10
Pisze książki: filozofia, etyka
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.plhttp://hawryszczuk.pl
5,3/10średnia ocena książek autora
35 przeczytało książki autora
39 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Religia rocka. Ciemna strona muzyki rozrywkowej
Sławomir Hawryszczuk
5,3 z 26 ocen
72 czytelników 10 opinii
2010
Najnowsze opinie o książkach autora
Religia rocka. Ciemna strona muzyki rozrywkowej Sławomir Hawryszczuk
5,3
Książka nr 44/2021: “Religia Rocka. Ciemna strona muzyki rozrywkowej" - Sławomir Hawryszczuk.
Co jakiś czas wybuchają dyskusje o elitarności czytania i wyższości tej czynności nad innymi formami spędzania czasu. Fałszywe z natury i naiwne wydaje mi się podejście "nie ważne co czytasz ważne, że czytasz". Można trafić na fatalny serial, film czy niestrawne jedzenie. Można też trafić na książkę "Religia rocka. Ciemna strona muzyki rozrywkowej".
Jak potraktować opracowanie, które pretenduje do poważnej naukowej pracy o muzyce i jednocześnie powołuje się na takie źródła jak The Sun, Super Express czy Twoje Imperium?
Autor namiętne tropi masonów, okultystów i wielbicieli magii na przestrzeni dziejów. Idzie mu świetnie, łatwiej napisać, którego muzyka nie posądza o niecne zamiary. Zaczyna koncertowo o Mozarta, Haydna, Beethovena, Liszta, Wagnera, Mendelssohna, Verdiego, Pucciniego, Strawiński, Satie ba nawet Chopin miał coś za uszami!
Potem cięgi zbierają m.in. Nat King Cole, Duke Ellington i wreszcie docieramy do rocka. A tu zdziwienie bo najgorsi byli The Beatles oraz The Rolling Stones, Deep Purple i Led Zeppelin! Oczywiście pada cała lista zespołów rockowych i metalowych. Autor szczególną uwagę przykłada do polskiego podwórka i ostrzega czytelnika przed ukrytymi, satanistycznymi przesłaniami w utworach Feel, czy o niecnych zamiarach Maryli Rodowicz!
Autor wykazuje olbrzymią niechęć do muzyki elektronicznej, która prócz tego że jest zła na miano muzyki nie zasługuje - bo tak. Trudno zrozumieć wielostronicową dygresję o techno, jak to się ma do tytułu książki?
Gdyby skupić się jedynie na absurdalnych wnioskach autora, pisaniu i naciąganiu faktów pod przyjętą tezę byłaby to nawet zabawna książka. Niestety, autor ma jeszcze asa w rękawie: homoseksualizm! To musi być jakaś fobia, albo niezdrowa fascynacja. Naliczyłem w całej książce około 45 nawiązań. Autor niebezpiecznie krąży wokół tezy, że muzyka rockowa i techno propagują "aberracje seksualne", racjonalizują pełna wolność seksualną i przez to "potrzebę bądź próbę zweryfikowania własnej orientacji seksualnej".
Tę książkę napisał człowiek nie rozumiejący muzyki, człowiek który nienawidzi muzyki. W pierwotnej wersji miałem wpisać wszystkie absurdy, przeinaczenia, błędy merytoryczne i nadinterpretacje jakie wyczytałem w tej książce. Jednak to daremne (czasochłonne) - przeczytałem ją, Wy już nie musicie.
Religia rocka. Ciemna strona muzyki rozrywkowej Sławomir Hawryszczuk
5,3
Krystian Ozon „Tę książkę napisał człowiek nie rozumiejący muzyki, człowiek który nienawidzi muzyki.” Żeby tylko…
Kazik „Pan Hawryszczuk lubi trudne wyrazy: "somatyka", "ambiwalencja etyczna", "epistemologicznie", ho ho ho, idealnie będzie się to komponować z cytowaniem filozofów (może i bez związku z tematem, ale jak wygląda!)” niektórzy tak mają.
Zastanowiło mnie, kim jest gość, który to coś popełnił, historykiem, badaczem kultury czy choćby językoznawcą ? Otóż przedstawia siebie „z wykształcenia filozof i teolog” zainteresowany „metafizyką, kosmologią, seksuologią”…
A wypowiada się o wszystkim z takim znawstwem, że ręce i nogi opadają.
Np. „Zespół Shakespear’s, słynący z turpistycznych makijaży i czarnych strojów, niejednokrotnie podkreślał zainteresowanie sprawami życia po śmierci, zdradzając znajomość takiej literatury jak: Księga Duchów (Le Livre des Esprits, 1857) Allana Kardeca czy Życie po życiu (Live after Life, 1975) Raymonda A. Moody’ego” (s. 64). Co za zgroza, też to czytałam. Tylko co tam było demonicznego ?
„Analizę teologiczno-filozoficzną magii podaje Didache, jedno z najstarszych źródeł chrześcijańskich, można ją też odnaleźć w dokumencie zatytułowanym Nota Duszpasterska Konferencji Biskupów Toskanii na temat magii i demonologii z 1 czerwca 1994” (s. 70) Przeskoczyć za jednym zamachem 2000 lat, tylko po co? Żeby wymienić jakąś uczenie brzmiącą nazwę? A jaką analizę magii zawiera Didache? Otóż wymienia to słowo dwukrotnie w wyliczeniu grzechów „nie uprawiaj rozpusty (οὐ πορνεύσεις),nie kradnij (οὐ κλέψεις),nie zajmuj się magią ani czarami (οὐ μαγεύσεις, οὐ φαρμακεύσεις)” (2, 1) i „mordy (φόνοι),cudzołóstwa (μοιχεῖαι),pożądania (ἐπιθυμίαι),rozpusty (προνεῖαι),kradzieże (κλοπαί),bałwochwalstwo (εἰδωλολατρίαι),magia (μαγεῖαι),czary (φαρμακίαι),rabunki (ἁρπαγαί),fałszywe świadectwa (ψευδομαρτυριαι)” (5, 1 tłum. A. Świderkówna, wyliczenie jest dłuższe, φαρμακίᾳ oznacza raczej trucicielstwo). Gdzie owa analiza? Gość przeczytał to chociaż?
A to dopiero początek boleści.
„Etymologiczny źródłosłów”
a może być jakiś inny?
„słowa "diabeł" odnajdujemy zarówno w greckim diabolos "oskarżyciel", "oszczerca", "spływający w dół", jak i w sanskryckim devi "bóg".” (s. 83)
Na następnej stronie powtórzone (a nuż kto zapomni ?): „Antony Szandor LaVey (1996) w swej "prehistorii biblijnej" pisze, iż semantycznie słowo "szatan" to nie tylko "przeciwnik", "sprzeciw" czy "oskarżyciel". "Samo słowo ≪diabeł≫ pochodzi od sanskryckiego devi, które znaczy ≪bóg≫".” (s. 84)
Czy to co sobie wydumał były cyrkowiec LaVey trzeba powielić bez jakiekolwiek komentarza?
Istotnie διάβολος pochodzi z greki i znaczy „oszczerca” (z czego niby „spływający w dół” ?),z sanskrytem brak jakiegokolwiek związku. Zapewne LaVey skojarzył sobie ang. devil z sanskryckim devi, jednak devil też jest przekręceniem nazwy greckiej. Można dodać, że děva देव ’bóg’ zaś devi देवी ‘bogini’, spokrewnione z łac. divus (boski) i słowiańskim dziwny (początkowoznaczyło to : cudowny).
„Jeszcze przed ukształtowaniem się chrześcijańskiej angelologii i demonologii oraz związanej z nimi wierzono, iż zmysłową częścią ludzkiej natury rządzi bóg o imieniu Dionizos. Starożytni Grecy przedstawiali go jako satyra lub fauna, z czasem jednak chrześcijaństwo nadało mu imiona Szatan, Lucyfer.” (s. 85)
Stek bzdur, satyry były postaciami z orszaku Dionizosa, Faun („Życzliwy” co może eufemizmem czy antyfrazą) zaś występował w mitologii rzymskiej, pod wpływem greckim upodobniony do satyra. Poza tym Dionizos przedstawiany wpierw jako poważny a odziany brodacz, później jako nagi młodzian, czasem nawet dziecko, nigdy nie był podobny do satyra. Być może autor wiedzę czerpie z serialu „Młody Herkules”, gdzie Dionizos (w tej roli Kevin Smith) został obdarzony rogami, serial mym zdaniem świetny, lecz mitologię traktujący dość swobodnie.
Zdanie o „nadaniu przez chrześcijaństwo imion” nie ma za wiele sensu, jeśli miało to być skrótem myślowym (iż diabeł wyobrażany zwykle bywa z rogami i kopytami jak satyr) to nadmiernym. Jeszcze mniej sensu ma tu „Lucyfer”. W Biblii hebrajskiej ani greckiej nie występuje takie imię, Hieronim ze Strydonu wprowadził to słowo znaczące „Światłonośny” do łacińskiego przekładu Iz 14, 12. Zanim to nastąpiło istniał biskup Lucyfer z Cagliari, zaliczany do świętych.
„W czarnej magii, a co za tym idzie w okultyzmie średniowiecza, wielką rolę odgrywała wiara w demony. Jest to najprawdopodobniej pojęcie pochodzenia indyjskiego, później perskiego. Pierwotnie dewas oznaczało duchy, które nie mają ciała widzialnego i nigdy nie były ludźmi. Inne źródła podają, że słowo demon pochodzi z języka greckiego i oznacza ducha opiekuńczego.” (s. 85)
Jak poprzednio, dwa słowa o różnych etymologiach. Istotnie „demon” (δαίμων) pochodzi od greckiego słowa znaczącego „dzielić, przydzielać” (δαίομαι). Natomiast nie jest spokrewniony z dewa.
„Wyraźniejsze elementy religijnego satanizmu wieków średnich można odnaleźć w praktykach magicznych czarownic, jak również w tajnych rytuałach Templariuszy parających się okultyzmem i oddających cześć szatanowi zazwyczaj przedstawianemu pod postacią rogatego kozła ze skrzyżowanymi kopytami i z kobiecą piersią (Baphometowi).” (s. 85) Oskarżenie Templariuszy rzucone bez jakiegokolwiek uzasadnienia (por. Ian Wilson „Całun Turyński”). W te „czarownice” gość też najwyraźniej wierzy ...
Upodobanie do zagęszczenia mnóstwa uczenie brzmiących słów „z tej perspektywy czyny ludzkie nie są ani dobre, ani złe, wypływają bowiem z bilansu poprzedniej karmy, która determinuje w duszy kolejne animacje greckiego sarch” (s. 145) nawet nie próbuję zrozumieć, jednak trudno nie zauważyć, iż ostatnie słowo, powtórzone w tej postaci jeszcze 4 razy w przypisie na s. 176n, zapisane zostało błędnie, bowiem powinno być „sarks” (σάρξ) w dopełniaczu „sarkos”, od którego pochodzą też sarkofag i sarkazm.
Te i inne „mądrości” nie dziwią, skoro w bibliografii widać Aleksandra Posackiego, dla którego „satanistyczne” jest wszystko od UFO po lanie wosku w Andrzejki. Przypomina też rachunek sumienia Dawida Pietrasa (zakazujący homeopatii, akupunktury, jogi i wszystkiego) i Przemysława Sawy (gdzie do „satanizmu” zaliczone „E.T.”, „Gwiezdne wojny”, „Indiana Jones”, „Wojownicze Żółwie Ninja”, „Niekończąca się historia”, a zwłaszcza „Kto wrobił Królika Rogera”),wiem, robię osobnikom tego pokroju reklamę, cóż począć.
Gość powołuje się też na ... demoniczne objawienia (s. 19)
Tymczasem https://www.gosc.pl/doc/4706614.Ks-Strzelczyk-Diabel-jako-zrodlo-teologiczne-Nigdy
Jeszcze przygarść zdań o „energii”:
„Symboliczny wymiar przelanej krwi skrywa w sobie treść okultystycznego pragnienia, by w chwili śmierci człowieka czy zwierzęcia wyzwolić z ciała ofiary energię konstytuującą się w akt magicznego dopełnienia.” (s. 87) „Eksperyment w obszarze dźwięku miał nadać utworom duetu sakralność, ale stanowił także próbę akumulacji męskiej energii seksualnej” (s. 100) „Z takim ujęciem absolutyzowanego uniwersum wiąże się włączenie energii kosmicznych i ludzkich do współpracy w dziele jednoczenia ludzkości i włączenia świadomości indywidualnej w świadomość zbiorową.” (s. 158) „Osoba Elvisa jakby za sprawą jakiejś tajemniczej energii łączyła się z publicznością w jeden świat, w jedną całość. (...) Celem jest włączenie energii kosmicznej do współpracy w dziele upodobnienia i ostatecznej unifikacji ludzkości i wszechświata.” (s. 173) „Jednak niektóre propozycje nurtu New Age to nic innego, jak specjalnie przygotowana forma oddziaływania kojącym dźwiękiem na umysł słuchacza, by w ten sposób poddać go nieświadomemu wpływowi magicznej energii, zakorzenionej w starożytnych systemach magicznych i praktykach ezoterycznych, których moc przywoływana jest przez fakturę muzyczną.” (s. 176) zupełnie jakby wierzył w te starożytne energie …