Lou Andreas-Salomé (ur. jako Louise Salomé) - rosyjska psychoanalityczka i pisarka. Pochodziła z rodziny o francusko-duńsko-niemiecko-żydowskich korzeniach. Mimo wieloletniego związku małżeńskiego angażowała się w romanse ze znanymi filozofami i pisarzami, m.in. Rainerem Marią Rilkem, Friedrichem Nietzschem i Augustem Strindbergiem. Dzięki znajomości z Zygmuntem Freudem zaczęła pisać artykuły z dziedziny psychoanalizy. W Polsce ukazały się drukiem listy jakie przez trzydzieści lat znajomości pisali do siebie Rainer Maria Rilke i Lou Andreas-Salomé (Czytelnik, 1986). Wybrane dzieła: "Im Kampf um Gott" (1885),"Henrik Ibsens Frauengestalten" (1892),"Die Erotik" (1910),"Anal" (1916),"Narzißmus als Doppelrichtung, Das Haus. Eine Familiengeschichte vom Ende des vorigen Jahrhunderts" (1921),"Mein Dank an Freud" (1931). Mąż: Friedrich Carl Andreas (1887-1930, jego śmierć).http://www.lou-andreas-salome.de/
W polskim tłumaczeniu niewiele mamy książek, w których postać Lou tak pięknie rysowałaby się z całą dynamiką właściwą umysłowości tej postaci. Wyrazista, odważna, a przy tym bardzo delikatna, zręcznie formułująca najbardziej nawet radykalne sądy tak, by Rilke odczytywać mógł je jako pełne troski słowa otuchy.
Kontrast, jaki widać między osobowościami tych dwóch wielkich postaci, w "Listach" staje się zaledwie interesującym tłem - oto na przestrzeni lat coraz piękniej zaczynają współbrzmieć zdania pisane przez każdą z nich, a poza szacunkiem i życzliwością, z kolejnych kart wyłaniać zaczyna się obraz przyjaźni, która zdarzyć mogła się chyba tylko w tamtej epoce wiecznie poszukujących umysłów i głębokiej duchowości.
Po męce z listami młodego, zakochanego Goethego, myślałam, że nigdy już nie sięgnę po tę formę. Listy nie są dla każdego i nie widzę wyraźnej potrzeby, żeby szarpać się ze sobą tylko po to, ażeby odhaczyć jakąś ważną pozycję. Jako że niewiele dzieł Salome jest dostępne dla czytelnika, należało jednak dać tej pozycji szansę. No i oczywiście Rilke - zawsze mnie przyciąga. To, z jaką niewyobrażalną wrażliwością poeta nakreślił tak prozaiczny typ wypowiedzi, poraża od pierwszych stron. Pozycja dosłownie mnie wessała i wyrzuciła na drugim końcu z poczuciem głębokiego smutku i satysfakcji. Sprzeczne, jak całe życie Rilkego. Pozycja konieczna dla serca, ku pokrzepieniu, zwłaszcza w czasie pandemii.