cytaty z książek autora "Władysław Broniewski"
Nie wiem, co to poezja, nie wiem, po co i na co... Wiem, że czasami ludzie czytają wiersze i płaczą...
Ja nie chcę wiele.
Ciebie i zieleń.
I żeby sercu było bezpiecznie.
Kochałbym cię (psiakrew, cholera ),
gdyby nie ta niepewność,
gdyby nie to, że serce zżera
złość, tęsknota i rzewność.
I oczy wilgotne, i serce samotne, nie wiem, co robić dalej. Ja chciałabym gdzieś w lesie (a niech mnie rozniesie!) - umrzeć z żalu.
Religia - to najgłębsze upokorzenie myśli ludzkiej, przedwieczne głupstwo praprzodka z okresu kamienia łupanego rozdmuchane do wielkości 'niezbitych prawd', dogmatów. Bóg - istota, którą człowiek stworzył po to, aby się jej bać; na każdym kroku [można] spotkać ślady fetyszyzmu, tak zawzięcie wyklinanego przez oficjalny kościół, a tak głęboko zakorzenionego w 'duszach' inteligentnych prostaczków.
Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka.
I pomyślałam, że dzisiaj tak dobrze... a potem wszystko się skończy. Skończy się. Niech Pan już nie całuje. Niech Pan sobie już pójdzie. Wszystko mi się tylko śni, a potem już Pana nigdy nie zobaczę. Ja mam złe przeczucie. Dlaczego Pan to zrobił?
(...)
Zamknąłem jej usta pocałunkami.
- Przyjdę jutro i po jutrze i co dzień będę czekał na Ciebie, będę myślał o tobie. O siódmej przyjdę, dobrze? Masz czas? Tutaj będę chodził koło rogu. Nie płacz. To nie sen. Kocham Cię.
Przyjdę jutro...
..................................
A jednak to był tylko sen.
O siódmej miałem ważne zajęcie.
Nie spotkałem jej nigdy...
Róża polna gałęzią cierniową
wrosła we mnie, bym nie mógł odejść -
to dlatego krwawi każde słowo,
to dlatego tak boli młodość.
O, jak pachną okrutne zioła.
Dzwoni głucha pustka nade mną.
Szumią skrzydła czarnego anioła -
przelatuje nad sercem bezsenność
i drży serce, i lęka się nocą,
i niczego nie umie zapomnieć."
Zioła.
Jeśli w pięści potrzebna ci harfa,
jeśli harfa ma zakląć pioruny,
rozkaż żyły na struny wyszarpać
i naciągać, i trącać jak struny.
Przyszłaś wiosenną burzą
i tęczy cię pas otoczył,
a tego było za dużo
dla moich oczu.
I zamieniałaś się w kwiaty,
w ptaki, obłoki, drzewa,
i mnie, i całemu światu
kazałaś śpiewać.
Ja nie chcę wiele:
Ciebie i zieleń,
i żeby wiatr kołysał
gałęzie drzew
(...)
ja nie chcę wiele,
ale nie mniej niż wszystko:
Ciebie i zieleń,
i żeby listkom akacji było wietrznie,
i żeby sercu - bezpiecznie...
Miłość konała, jak na gruźlicę
konają piękni i młodzi,
i w konającej patrzałem lice
z rozpaczą, że już odchodzi.
Mówiłem sercu: 'Milcz o miłości,
serce uparte i dumne' -
a miłość rosła we mnie jak kościół,
dokąd wniesiono trumnę.
Słowa miłości, słowa rozpaczy
zdławiła noc głuchoniema.
Kochać - to znaczy: dotknąć, zobaczyć,
a ciebie nie ma... nie ma..."
Przypływ.
Ja nie chcę wiele:
Ciebie i zieleń,
i żeby wiatr kołysał
gałęzie drzew
(...)
ja nie chcę wiele,
ale nie mniej niż wszystko:
Ciebie i zieleń,
i żeby listkom akacji było wietrznie,
i żeby sercu - bezpiecznie.
Od dwóch dni nie opuszcza mnie dziwny jakiś niepokój i zdenerwowanie. Czegoś się boję, czegoś się wstydzę, nie mogę zabrać się do pracy.
I oczy wilgotne, i serce samotne, nie wiem, co robić dalej. Ja chciałabym gdzieś w lesie (a niech mnie rozniesie!) - umrzeć z żalu...
Kochałbym cię (psiakrew, cholera ),
gdyby nie ta niepewność,
gdyby nie to, że serce zżera
złość, tęsknota i rzewność...
chcę tylko, żebyś uwierzył, że można przyłożyć sobie kochającą rękę do czoła i wtedy spokojnie jest i cicho...
Jeśli grom - niechaj trafia mnie!
Temu światu ja się nie poddam,
temu światu ja krzyknę: nie!"
Troska i pieśń.
Wróżby
– Na długiej łodyżce
małe listki.
Chcesz coś odgadnąć,
Zerwij wszystkie.
– Kocha,
lubi,
szanuje,
nie chce,
nie dba,
żartuje?!...
– Listku akacji,
nie miałeś racji...?
Ty przychodzisz jak noc majowa,
biała noc, noc uśpiona w jaśminie,
i jaśminem pachną twoje słowa,
i księżycem sen srebrny płynie,
płyniesz cicha przez noce bezsenne
- cichą nocą tak liście szeleszczą -
szepczesz sny, szepczesz słowa tajemne,
w słowach cichych skąpana jak w deszczu...
cóż mam od życia? - troskę i pieśń
(ciebie już nie ma).
muszę im ufać, muszę je nieść, pisać poemat.
Nigdy jeszcze nie czułem się tak głupi, jak dziś. Jestem oto gotów oddać się jakiejkolwiek robocie, wyjechać, wstąpić do wojska lub nie i nie wiem, co ze sobą mam zrobić!
Śmietnik umysłowy, drzewo wiadomości dobrego i złego, myśli swoje i cudze, rzeczy głupie i poniekąd dobre, samoanaliza i samokarykatura (...).
Życie jest diabła warte
poza Szopenem, Mozartem,
poza Słowackim i Mickiewiczem
jest w ogóle niczem.
(...) Nie wiem, co to poezja, nie wiem, po co i na co... Wiem, że czasami ludzie czytają wiersze i płaczą...
Ja nie chcę wiele.
Ciebie i zieleń.
I żeby sercu było bezpiecznie...
Jest mi teraz idealnie...
Siedzę na miękkim fotelu, pod piecem, od czasu do czasu wypiję kieliszek likieru i zapalę papierosa, i marzę.
- (...) I pomyślałam, że dzisiaj tak dobrze... a potem wszystko się skończy. Skończy się. Niech Pan już nie całuje. Niech Pan sobie już pójdzie. Wszystko mi się tylko śni, a potem już Pana nigdy nie zobaczę. Ja mam złe przeczucie. Dlaczego Pan to zrobił?
(...)
Zamknąłem jej usta pocałunkami.
- Przyjdę jutro i po jutrze i co dzień będę czekał na Ciebie, będę myślał o tobie. O siódmej przyjdę, dobrze? Masz czas? Tutaj będę chodził koło rogu. Nie płacz. To nie sen. Kocham Cię.
Przyjdę jutro...
..................................
A jednak to był tylko sen.
O siódmej miałem ważne zajęcie.
Nie spotkałem jej nigdy.