Nonszalancja u mężczyzny i frywolność u kobiety. W moim odczuciu na tym polega prawdziwa różnica między jedną płcią a drugą. Weźcie mężczyzn...
Nonszalancja u mężczyzny i frywolność u kobiety. W moim odczuciu na tym polega prawdziwa różnica między jedną płcią a drugą. Weźcie mężczyznę: chce, żeby dać mu spokój. Jest nonszalancki. Nie spieszy się, żeby oddzwonić do dziewczyny, żeby się ożenić, mieć dzieci, schować swoje skarpetki, skończyć sprawozdanie o wpływie przejścia euro na dochody drobnych kupców. Dlatego nigdy nie zakręca tubki z pastą do zębów. Nieliczni mężczyźni, którzy nie mają tej odruchowej zdolności rozluźniania się, tęsknią jednak za luzem. Za to kobiety bardzo rzadko wykazują autentyczna nonszalancję. We wszystkim dążą do perfekcji. Zastanawiają się, zadają sobie pytania: "Czy w moim małżeństwie wszystko jest w porządku? Czy wybrałam dobra szminkę do ust? Czy mój mąż nie wrócił o dziewiętnastej trzydzieści dwie dlatego, że wpadł pod ciężarówkę, czy, co gorsza, dlatego, że mnie zdradza? Co potrafię?" Nieliczne kobiety, autentycznie nonszalanckie, które za późno odbierają dzieci ze żłobka albo rok po przeprowadzce nie potrafią się zdobyć na powieszenie zasłon, czuja się niewinne. Na szczęście maja do dyspozycji ten cudowny wynalazek, o którym dowiedziałem się nie dalej niż wczoraj, czytając prasę kobiecą: jest nim frywolność. Żeby uciec od minimalnej skłonności do nonszalancji, kobiety wykorzystują swoja wielką skłonność do cieszenia się z rzeczy, które ich partnerom wydaja się śmieszne. [...] zarówno "sandałki retro", jak i "spódnica w kolorze pudru, uszyta ze skosu", a także "szminka powiększająca usta" - są w stanie uszczęśliwić kobietę. Mężczyzna nie wie, czym jest stan radosnego oszołomienia, wywołany parą różowych kolczyków w kształcie gwiazdek, nabytą za niecałe pięćdziesiąt euro. [...] Mówię poważnie: frywolność jest przedmiotem kobiet, a nonszalancja mężczyzn.