Świeżo upieczona absolwentka wkracza w samodzielne dorosłe życie, aby przekonać się, że nic nie dzieje się zgodnie z założonym Planem...
Autorka prawie zaprzepaściła dobry pomysł wyjściowy - dla kogo powrót do rzeczywistości po uzyskaniu dyplomu nie okazała się bolesnym policzkiem? - aby utrzymać powieść w komediowym i pokrzepiającym nastroju. "Prawie", ponieważ napisała całkiem niezły czasoumilacz i powstrzymała się od zbędnego moralizowania. Cassel opisała zmagania swojej bohaterki z dużą dozą humoru, zachowując tym samym realizm - aby podjąć pierwszą pracę w swoim przyszłym zawodzie za minimalną płacę i z obowiązkami nie mającymi nic wspólnego ze swoim wykształceniem od Ryden wymaga się sporego i najlepiej różnorodnego doświadczenie w branży. Brzmi znajomo? Czytając "Absolwentkę" miałam niejednokrotnie wrażenie, że czytam czyjś nieco ubarwiony pamiętnik. Duży plus za przezabawny obraz zwariowanej rodziny Malbych.
Świetna pozycja na wolne dwie godzinki po ciężkim dniu lub w ramach relaksu między "poważniejszymi" książkami.
Jest to niczego nie wymagająca od czytelnika pozycja w sam raz nadająca się na leniwe popołudnie.
Zabrałam się za nią z braku ciekawszych propozycji i mile spędziłam przy niej czas.
Nie wnosi ona do życia żadnych mądrości, a puentę ma przewidywalną i niezmiernie banalną, ale czasem da się przy niej zaśmiać.
Nie można wiele od niej oczekiwać to i nie będzie rozczarowania.