cytaty z książek autora "Stanisław Grochowiak"
Zająłem się górnictwem, aby z całą pewnością ustalić, jak głęboko mylę się w najrozmaitszych sprawach.
Wolność dla wszystkich. Giniemy za wolność. Najwyższą wartość człowieka jest wolność.Chyba tylko wrodzone poczucie złego smaku pozwoliło ludzkości na aż tak natrętne nadużywanie nic nie znaczącego liczmanu. Dodajmy do tego, że w imię tejśce wolności, owszem, więziono, gilotynowano i brano w jasyr całe narody. I tu - jak w wielu inych sprawach - narodowy socjalizm położył kres hipokryzji i poematycznym złudzeniom. Kto chce rządzić, musi ograniczać wolność, musi prześladować i więzić. Prawdziwy humanizm polega właśnie na uświadomieniu sobie tejże konieczności.
Jednak niespodziewanie zjawiło się Biedajstwo, zapłakane, spocone ze strachu, z rozdygotanymi rozwielitkami (Biedajstwo w tym czasie używało rozwielitek zamiast nóg).
...I gdy tak siedzę z twarzą za oknami/ Odprawiam pacierz za dawno umarłych/ A Oni piją wiatr z mojej wargi/ I poruszają skrzydłami...
Tak
To jest coś
Biedna konstrukcja człowieczego lęku
Żyrafa kopcąca się tak pomaleńku
Tak
To jest coś
.
(...) poezja życia jest szczodra wobec swych miłośników.
Ileż się pani musiała nakrzyczeć, że umarła pani tak cicho.
I tu
Powiada
Będzie gwóźdź najpierwszy
Tutaj powiesisz
Cytrę obu rąk
A czy szczygieł
Może w nich?
Ja pytam
Ona jest głucha w obu czarnych gwiazdach...
Wziąłem twój ślubny welon,
W pomiętą zwinąłem gazetę -
I było to takie brutalne
Jak ból.
A potem pantofle najczulsze,
Łódeczki najmilsze, najdroższe,
I w puszce od maggi schowałem kolczyki,
Dwie krople rosy.
Nocą podzwaniam tą puszką,
Płaczę nad paczką z welonem,
Kopię w rozpaczy w krzesło
Puste,
Zimne,
Niedobre.
Mam jeszcze mydło po tobie,
Którym mydliłaś piersi -
Włosy mydliłaś gorące,
I nos mydliłaś - i nos.
Całuję ten śliski kamyczek,
Pożeram ten śliski kamyczek -
Na jutro mi już nie starczy,
Mój Boże, i zacznie się głód.
Dziewczyna: Rozumiem pana.Z wierzchu ta ironia,
A spodem czułość podpełza ku sercu...
Poeta:
Dlaczego z pani jest taka piwonia,
Co chce zawzięcie być butelką perfum?...
Bo przecież głowa, ten włochaty garb/ ma swoją dumę kolosalnej kuli./ Można ją jeszcze, gdy zagłada, wtulić/w ciepłą piwniczkę zapłakanych warg
...Tak na świecie tym
Nawet biedna kość
Nawet każda kość
Samotna".
A czy ten szczygieł może w nich? - ja pytam; - Ona jest głucha w obu czarnych gwiazdach...
- Co jeszcze mogę darować ci, słodka? Jaką pieszczotą skaleczyć tę noc?
- Niech mnie z twej ręki śmierć ostra napotka. Niech na tej nocy zamknie się mój los...
A ludzie mych wierszy słuchając powstają
I wilki wychodzą żerującą zgrają...
Powołał mnie Pan
Na bunt.
Oto na rośnych polanach Wesela
Z kości słoniowej unosi się wieża
Czysta jak skwar,
Gładka jak śmierć.
-- Dlaczego pod wieczór?
– Bo wtedy, jak mam nadzieję, wschodzą gwiazdy i Kwadratura Koła nie jest już taka niejasna.
A ludzie mych wierszy słuchając powstają
I wilki wychodzą żerującą zgrają...
Powołał mnie Pan
Na bunt.
Spłonęło żyto, świt z wykrotu dymi/ Idę z palcami mgłą pokrwawionymi.
Oto nadeszła wiosna i jakby biorąc pod uwagę ten szczegół, Reichsfhürer zwrócił się do mnie jako do niemieckiego mężczyzny. Trudno nazwać list "Lebensbornu" wezwaniem lub nawet upomnieniem. To łagodny, ale mądry ojciec tak właśnie upomina syna, który przejęty zadaniami bardziej rozległymi, zapomniał o swojej prostej, biologicznej misji wobec potrzeb narodu. Jeszcze raz utwierdziłem się w podziwie dla delikatności Heinricha Himmlera.