cytaty z książek autora "Ángela Becerra"
Ale myślę, że tak naprawdę zakochali się w sobie, zanim jeszcze się poznali. W prawdziwej miłości musi być właśnie tak.
Tu jestem. Nigdy nie odeszłam. Przed Tobą mnie nie było. Po Tobie... Tak wiele: jesteśmy.
Jeżeli szukasz tylko ciała, narażasz się na ryzyko, że nigdy nie znajdziesz prawdziwej miłości.
... ojciec kochał matkę do szaleństwa i chociaż niczego nie posiadali, mieli wszystko.
Wszyscy nosimy w duszy jaką nutę, która przestała dźwięczeć... albo też zgubiliśmy ją w naszej drodze przez życie.
Świat dzieli się na tych, którzy mają i tych, którzy umierają z pragnienia, żeby mieć... I nigdy tego nie zmienisz.
Leżeli na podłodze spleceni w majestatycznym, zastygłym ucisku,ubrani od stóp do głów w nowiutkie śnieżnobiałe stroje nowożeńców, a uśmiech na ich twarzach był nieomylnym znakiem łączącej ich miłości.
Czasem słowa prowadzą do nieporozumień; są martwe. Lepiej więc milczeć i udawać głuchoniemego.
Nasze marzenia nie potrzebują latawców by wzbić się w niebo.
Jestem niepoprawnym romantykiem, który próbuje przeżyć miłość za pośrednictwem cudzych namiętności.
Żyjemy nadal wyłącznie poprzez rzeczy, które po nas zostają.
Fortepian jest jak deszcz, który obmywa miłością wyschnięte dusze.
Kiedy komponował, jego głowa była wibrującą grającą skrzynką, zamknięta na świat, a otwartą na własne odczucia. Jego ucho nigdy nie odpoczywało od muzyki. Żył pogrążony w swych dźwiękowych marzeniach.
Teraz mogła rozumieć to, czego za młodu nie rozumiała: że człowiek posuwa się w latach tylko w lustrze, że dusza jest wolna i może unosić się wysoko ponad życiem; że prawdziwa miłość nie starzeje się i nie umiera.
Pewnego dnia przeszłość upomni się o Ciebie, chociaż tego nie chcesz. Nie można zatkać słońca palcem.
Między ich językami przepływało soczyste ciepło. W wilgotnej i mrocznej przestrzeni, długiej jak tunel bez końca, rozpływała się mieszanka smaków i niewypowiedzianych słów.
- Ci, co się śmieją z ciebie, nie wiedzą o twojej radości. Są ubodzy w duchu, bo nie mają własnych marzeń. A ty je masz.
Leżał w trumnie i traciła go na zawsze. Gdzie jest to błogosławione niebo, dokąd odszedł? Dlaczego matka nie powiedziała jej, zanim też umarła, że niebo nie istnieje, a ci, którzy zasnęli na wieki, rozpływają się w nicości?
Powrotu nie ma. Ciało rozkłada się, tak jak rozkładają się liście opadłe z drzew: materia powraca do ziemi. A... dusza ulatująca wraz z ostatnim tchnieniem? Chciała wierzyć, że dusza ojca pozostała nienaruszona, że po długiej wędrówce znowu się z nim spotka. Może w metrze istnieje przystanek Niebo i jeśli na nim wysiądzie, znajdzie drogę, która zawiedzie ją prosto do niego. Przeszywał ją chłód, niezwyczajny w samym środku lipca. A gdyby krzyknęła błagalnie, żeby ktoś ją przytulił?
Z nastaniem dnia, każdego ranka, jej jedwabiste palce ślizgały się pieszczotliwie po klawiszach fortepianu, tworząc intymny dialog pytań i odpowiedzi. Znikały wtedy smutki; Aurora czuła się kochana. Grając, odpędzała złość, żale, frustracje; oddalała wszystkie swoje nieszczęścia. Tylko ten instrument potrafił dać jej miłość, której na próżno pragnęła. Musiała grać, żeby żyć, i żyć, żeby grać... Ta muzyczna pasja wydobywała z jej codzienności niespełnioną namiętność; każdego ranka jej serce otwierało się do życia, nie oczekując niczego od nikogo... Żyła, aby żyć, bo ją i jej fortepian przepełniał żal.
Patrzył na nią, próbując zawrzeć w jednej minucie całą wieczność. Chciał ją zapamiętać: pogrążona we śnie. Z rozrzuconymi na poduszce włosami, potarganymi jeszcze przez noc, i z wyschniętymi śladami łez na policzkach; zaróżowiona i spokojna w tej intymnej prywatności, która nadawała piękno niewzruszonego posągu. Śpiący anioł ze zmęczonymi od lotu skrzydłami. Jego anioł.
Nie byli w stanie przestać się całować, dopóki usta nie zaczęły im krwawić i pocałunek nie zaczął kojarzyć się z bólem. Cała noc nie robili nic innego: całowali się duszami, słowami, oczami, ciszą i ustami. Oddalali się od siebie bezcielesnie, ale ich milosny pakt był jak przepiękny diament, niepodatny na zarysowanie. Soledad należała do Joana, a Joan należał do Soledad na zawsze.
Nie wiedziała, w jakim momencie starym ludziom niepostrzeżenie zabrania się odczuwać fizyczną miłość. Dziadkowie są po to, aby przekazywać doświadczenia, bawić wnuki, wysłuchiwać dzieci, cerować skarpetki, ułatwiać młodym spotkania. Starzy ludzie stają się niewrażliwi na miłość, wyrzekają się przyjemności snucia marzeń - pomyślała któregoś razu w parku. Ona sama widziała to u swoich dziadków; wydawało się, że wiek ukradł im dusze. Starym zostawały tylko zdjęcia i legendy, które już wyszły z obiegu i mody; nie sposób było sobie wyobrazić, że te usta wyblakłe i pomarszczone mogły być kiedyś jak dojrzały owoc i całować namiętnie.
Nie pozwól uciec miłości. Taka prawdziwa zdarza się tylko raz życiu, i jeśli jej nie przeżyjesz, unieszczęśliwi Cię na zawsze...
(...) gdyby nieujarzmiona technologia zapanowała nad światem, zniszczyłaby świeżość instynktowych działań artysty.
Wartość rzeczy nie tkwi w czasie ich trwania, lecz w mocy, z jaką zachodzą.
Obnaż się przed światem, odrzuć fałszywy wstyd i zażenowanie.(...)twoje dzieła to lustrzane odbicie ciebie. To właśnie one bezlitośnie ukażą twoje wnętrze.