Lygia Day Peñaflor

To wszystko prawda Lygii Day Peñaflor to napisana w niezwykły sposób powieść sprzed kilku lat wydana przez Wydawnictwo Moondrive. Co jest w niej takiego niezwykłego? Otóż czytelnik nie otrzymuje klasycznej narracji. Cała historia przekazana jest poprzez wywiady, e-maile, wiadomości oraz wpisy w dzienniku, a także przez książkę pisaną na podstawie wydarzeń fabuły. Brzmi to trochę skomplikowanie, niczym książkowa incepcja, ale czyta się w sposób przystępny i bardzo szybko. Treść mocno wciąga, choć porusza bardzo trudne tematy. Dobitnie ukazuje jakie narzędzia daje człowiekowi do ręki sława i jak duża odpowiedzialność ciąży na osobach opowiadających cudze historie. Ukazuje także, jak wielki wpływ potrafi wywrzeć na innych tłum, a także autorytety. Nie spodziewałam się takich psychologicznych zagadnień w książce młodzieżowej, ale cieszy mnie, że je znalazłam. Peñaflor ukazała problemy, który ciągle narastają i o których powinno się mówić. Pod względem fabularnym, wydarzenia dało się śledzić bez większych problemów. Mimo że wielki plot twist był, przynajmniej dla mnie, oczywisty i się go spodziewałam, i tak uderzył. Choć wiedziałam, że będzie, wiedziałam, jaki będzie i wiedziałam, kiedy będzie, uderzył mocno i nie brał jeńców. Podobnie jak zakończenie. Chociaż przedstawiony motyw pisania własnych zakończeń jako radzenia sobie z traumami, do mnie nie przemawia, podoba mi się, jak został wykorzystany w powieści. Peñaflor wymalowała tą książką obraz, który ma wiele warstw. Zawiera w sobie niesamowitą głębię, której nie jestem w stanie w pełni przejrzeć. Ale czuję też, że nie muszę. Bo o to właśnie chodzi, by widzieć i rozumieć tak trochę, po swojemu.