cytaty z książek autora "Mags Green"
- Jak mnie znalazłeś?
- To całkiem proste cię znaleźć, Val. Trzeba podążać za trupami,
które zostawiasz.
Val wpatrywała się we wszystko z szeroko otwartymi oczami i chłonęła każdy szczegół. Jass w ten sam sposób wpatrywał się w Val, jak Val patrzyła na świat – zachłannie.
Koło kojarzy mi się z drogą. Nie ma początku ani końca. Symbolizuje wieczność.
Moje wieczne potępienie, dodał w myślach.
- Pewnie wiesz, że każdy ma swoje sekrety. Bogaci ludzie mają ich więcej, a ci, co chcą zmienić świat… (...)– zrobią wszystko, by chronić swoje tajemnice.
Wierzyła, że każdy nosi w sobie dobro i gdy je rozdaje, traci je. Staje się wtedy podatny na ataki czyhającego zła, które noszą w sobie ludzie i obdarowują nimi innych. A przypadki? Przypadki zdarzały się, gdy ktoś nie ma w sobie ani dobra, ani zła. Czeka, aż dopadnie go jedno lub drugie.
Może będzie żałować tej lekkomyślnej decyzji, ale w końcu to pochodna wolności, której tak pragnęła.
Stali tak chwilę w ciszy, jak na pogrzebie, żegnając wizję ich wspólnej przyszłości (...).
- Żeby przypomnieć wszystkim, że stwarzamy zagrożenie dla całej Akademii i powinno się nas rozdzielić? I by przypomnieć wszystkim, że mogą ciebie lub mnie zabić, by dobrać drugą do zespołu?
Z największą przyjemnością!
- To ja chciałam go zabić - syknęła.
- Byłem szybszy - mruknął w ciemności, zadowolony z siebie.
Przygryzła dolną wargę, by nie zdradzić, jak jego obecność i fakt, że był cały i zdrowy, na nią podziałały.
- Nieładnie się tak uśmiechać nad trupem, nawet jeśli ktoś ci go podarował - szepnął i nagle pojawił się przed nią, wyłaniając z ciemności i założył jej kosmyk za ucho. - Przyznaj, że to lepszy prezent niż kwiaty, które dostałaś od Iaxa.
Ależ uwielbiał patrzeć, jak się złości, wtedy na jej bladą skórę policzków wstępowały delikatne rumieńce, a iskierki jarzyły się w złotych oczach. Jak buzuje w niej energia, której nie może uwolnić, i jak patrzy na niego z uczuciem. Nie liczyło się, że była to nienawiść. Jeśli miała to być jedyna emocja, jaką miałaby go obdarować, przyjąłby ją z uśmiechem na twarzy. Widział, że chciała z nim walczyć, rzucić się na niego. Mogłaby milion razy wbić nóż w jego ciało, a on cieszyłby się, że jej palce muskają jego skórę.
Obiecał sobie, że zliczy każdy jej jęk tego wieczoru.
A każdego kolejnego będzie bił rekord.
Nybrisi nie potrafią kochać, ta umiejętność czyni z nas jeszcze
większe potwory.
Dla niej miłość była jak powolne umieranie.
Nie pozwoli sobie umrzeć drugi raz dla czegoś tak błahego.
- Myślałam, że będą się mnie bali.
- Boją się, ale bardziej niż strach cenią sobie władzę. Nie dziwię
się, że chcą potrzymać ją w rękach choć na jedną piosenkę.
- To on wbił ci sztylet w serce. Nie ja.
- Sztylety mają różne formy, Jass. Twoje jednak stały się dla
mnie tępe.
Może jednak ze śmiercią było jej do twarzy, nieważne, czy była jej, czy z jej ręki.
Szyję, klatkę piersiową, mięsień barkowy, uda, przedramiona. Wszystkie miejsca, gdzie chciałby poczuć jej usta. Wszystkie miejsca, w których wbicie sztyletu pod
odpowiednim kątem skończyłoby się śmiercią.
Pragnęła się znaleźć w czyichś ramionach, czuć iskry i mieć wrażenie, że ktoś do niej należy, podczas gdy ona nie mogła należeć do nikogo.
- Uważaj, Finn, bo sny stają się koszmarami. A ja stałam się
niejednym koszmarem sporej liczby ludzi.
- Nie chcę zabijać dla czyichś korzyści.
- To zabijaj dla swoich.
Dało jej to poczucie siły i pewność, której jej ostatnio zabrakło. Pewność, że z krwią innych jej do twarzy.
Rozumiał, że Val zawsze musiała mieć wroga i nie potrafiła poczekać i zdecydować między prawą a lewą do czasu, aż pozna wszystkie fakty. Musiała biec, nieważne dokąd, ważne, że do celu.
Do czyjejś śmierci.