cytaty z książek autora "Eugenia Kuzniecowa"
Ponieważ życie nie zawsze da się przeżyć, czasami trzeba się przed nim ukryć.
Połowa lata minęła, a druga połowa, jak wiadomo, jest trzy razy krótsza. Po niej lato już
szybko dobiega końca.
- Każda żywa istota ma prawo do kryjówki – powiedziała Mijeczka do siedzącej na fotelu pasażera siostry.
To przytułek dla tchórzy, których niesie nurt, ale nie wiedzą dokąd iść, chcą tylko na chwilę wyjść na brzeg i wyschnąć. Siedzimy tutaj razem, otrząsamy się.
Cała przyjemność z takiego pomysłu kończy się tam, gdzie na miejsce marzeń wdziera się rzeczywistość.
Roztycie się w czasie wojny - pomyślał - jest po prostu haniebne".
Jedynie Polina nie przywiozła ze sobą bagażu przeszłości. Tylko swoje bezdenne ciemne oczy i pudełko antydepresantów.
Tolik szukał więc czegoś, co zamieniłoby się w jego wymarzony dom. A sam proces odrodzenia, przemiany cudzej chaty we własne królestwo, powinien być osobną przyjemnością.
Zanim jej ręce ugniotły ciasto, kuchnia już stała się jej domem. To tak, jakbyś przytulał kogoś po raz pierwszy - zapach i uczucie są ci obce, ale stopniowo się do nich przyzwyczajasz. Odkąd mama po raz pierwszy spojrzała na kuchnię jak na miejsce dla mąki, ciasto zaczęło prześladować Tolika. We wszystkich kątach rosło, bulgotało, syczało i pachniało.
- No cóż, przyjmijmy już, że każdy ma swój front, a twój z mamą jest w kuchni.
- Ale ja bym nie poszedł na front - powiedział Tolik.
- Co, krótkowzroczność? Tolik potarł pod okularami ciężkie powieki.
- Nie, tchórzostwo.
Tolik zawsze uważał, ze ceremonia pogrzebowa w obrządku chrześcijańskim jest okrutna, przesadna i nikt jej nie potrzebuje. Człowiek odszedł, więc zamiast usiąść i go powspominać, wszyscy biegają w kółko, szukając świec, chusteczek do nosa, coś uzgadniając, zamawiając obiady. A teraz nagle doszedł do wniosku, że z tymi obiadami i chusteczkami pogrzeb zamienia się w zadanie, podczas którego każdy zajmuje się swoimi sprawami. A bez tego wszyscy po prostu siedzą i tęsknią.
Władik był stary i pochodził z Dniepru, a w okresie jego szczenięctwa właściciele psów jeszcze nie mieli pojęcia, że tresowane psy mogą rozumieć język ukraiński.
Wyjeżdżając w marcu, myślała, że to przeżycie odmieni ją na zawsze, jednak teraz przyłapała się na myśli, że przez te tygodnie jakby zamarzła, przestała istnieć, zapadła w hibernację, i dopiero teraz wraca do życia.
- Najgorsze więzienie to ty sama – powiedziała do siebie, wyłączając światła przed bramą.
Zamknął oczy i śnił o lesie. Las, w przeciwieństwie do morza, się nie kołysze. Las jest dobry, zamyka się nad głową i nie rzuca tobą w różne strony. Mech jest miękki, kryje korzenie. Tolikowi wydawało się, że idzie przez las, z krzaków patrzył na niego jeleń, a zza jego rogatej głowy wyszła Polina, niosąc Władika na rękach.
Panowała cisza. Coś tylko szeleściło w malinach. I chodziły koty, bezgłośnie stawiając łapy na ziemi. Mija pomyślała, że może rudy kot, pośmiertnie nazwany Jakowem, też gdzieś tu z nimi chodzi. Może wszystkie koty, które pochowała tu jako dziecko, przychodzą w nocy i wędrują w malinach, żyjąc swoim ósmym kocim życiem.