Do sięgnięcia po książkę zachęcił mnie opis. Ale początek był po prostu nudny. Potem czytałam z poczucia obowiązku, ponieważ nie lubię zostawiać niedoczytanych pozycji. Dopiero pod koniec książka mnie mocno zaintrygował i zainteresowała. Nie polubiłam Rosy ale ją rozumiem i gdyby była taka potrzeba to wspierałabym ją. Natomiast postawa jej matki mocno mnie rozczarowała. O negatywnych bohaterach nawet nie wspomnę.
Rose odsiaduje wyrok za zabicie pacjenta, którym opiekowała się na oddziale intensywnej terapii. Historie jej i jej podopiecznego postanawia spisać pisarz Theo. W jaki sposób historię Rose i Aba zazębiają się między sobą i co odkryje Theo?
Podobała mi się konstrukcja książki i sceny opowiedziane z perspektywy obojga bohaterów. Zakończenie mnie rozczarowało i pozostawiło pewien niesmak.