cytaty z książek autora "Magdalena Jaros"
Pisanie o Franciszku Pieczce jest jak otwieranie ostrygi bez odpowiedniego narzędzia albo szukanie koralików rozsypanych w wysokiej trawie. Mozolne, czasem frustrujące, często żmudne.
Kiedy podczas wywiadu zapytano go, czy w dzieciństwie opowiadano mu bajki, żachnął się. W górniczej rodzinie? Do tego nikt nie miał głowy ani siły.
Na szczęście jest ponad setka filmów, a w nich cudowny Franciszek Pieczka. Jego tembr głosu, którego nie da się pomylić z żadnym innym, dobre spojrzenie, szczery uśmiech. I szlachetność, którą czaruje kolejnych widzów. Są filmowe powiedzonka, sceny, do których możemy wracać i które mówią więcej niż wiele słów.
Gdy ktoś słyszy, że taki wielki aktor, taki wielki człowiek, był skromny, powściągliwy w stawianiu wymagań, życzliwy dla wszystkich, to ten ktoś dokonuje autokorekty w swoim zachowaniu. Dobrze jako punkt odniesienia mieć Franka i przywoływać go i dla siebie, i czasem na wspólny użytek.
Ale on też nie jest osobą bardzo wylewną, jak na przykład Leon, którego poznałem kilka lat wcześniej, a który w trzecim dniu znajomości powiedział: "Tam będziesz pieprzył, Leon jestem". Z Frankiem przechodzenie na ty trwało rok.
A wie pani, co Franek robi, kiedy łapie go przeziębienie? Wodzionkę!
W skupieniu obserwuje prycze, a ja widzę, jak się zmienia: jego twarz zastyga, widać na niej przerażenie, cały kuli się w sobie, jakby chciał się stać mimo swojego niewysokiego wzrostu jeszcze mniejszy. Czy odzywa się w nim pamięć ciała?
Jego sposobem na ocalenie życia było stać się niewidzialnym, skurczyć się, nie zwracać na siebie uwagi.