cytaty z książek autora "Marcin Lwowski"
Od najmłodszych lat Wandzia pragnęła walczyć o Polskę, tak jak tato. W czasie dziecięcych zabaw, otoczona olbrzymią kolekcją żołnierzyków, dowodziła ich ołowianymi
armiami. Biegała za braćmi i kolegami, żądając dołączenia
do oddziału. Jako że młodsza, i do tego dziewczynka, mimo
zapału nigdy nie została przyjęta do zabawy na równych
prawach, nikt wówczas nie wyobrażał sobie kobiety żołnierza, nie tylko pośród chłopców, ale i dowódców w prawdziwym wojsku. A teraz – oglądając siebie przemienioną
w męską postać – z tryumfującym uśmieszkiem na poważnej
zazwyczaj twarzy przeczuwała, że oto jej dziecięce marzenia właśnie przekuwają się w rzeczywistość. Wbrew wszystkiemu.
Miasto z wolna zmieniało się w ruinę – na każdej ulicy straszyły wypalone fasady, w podwórzach organizowano prowizoryczne cmentarze. Serce pękało Meli na widok spalonego Zamku Królewskiego, Teatru Wielkiego, zrujnowanych kamienic na Krakowskim Przedmieściu, Nowym Świecie, w każdej dzielnicy.
Zdarzały się i momenty niespodziewanej radości, na
przykład, kiedy „Halszka” cudem wpadła na swego narzeczonego, z którym w czasie powstania walczyli w różnych
dzielnicach i żadne nie miało pojęcia o losach drugiej połówki.
Dla kobiet w wojsku miejsca nie ma – nadal huczały jej w głowie słowa Komendanta.
Zasady konspiracji były jasne – kolejny przydział, inne obowiązki, tworzenie nienazwanej jeszcze struktury – wymyślasz siebie na nowo poprzez wybranie innego niż dotąd używane tajnego imienia. Dla bezpieczeństwa – twojego i podwładnych, ochrony całej skomplikowanej siatki podziemnych powiązań. To było oczywiste.