cytaty z książek autora "Julian Barnes"
Tak też rozczarowuje życie. Czasem myślę sobie, że jego celem jest pogodzenie nas z jego ostateczną utratą poprzez zmęczenie nas samych, poprzez udowodnienie, jakkolwiek długo to trwa, że życie nie jest wcale wspaniałe, za jakie uchodzi.
Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Tymczasem większość z nas, jak podejrzewam, postępuje odwrotnie: podejmujemy instynktowną decyzję, a potem budujemy infrastrukturę rozumowania, by tę decyzję usprawiedliwić. I nazywamy rezultat poczuciem zdrowego rozsądku.
Życie to dar narzucony każdemu człowiekowi, choć nikt o niego nie prosi
Jak często opowiadamy naszą historię życia? Jak często dopasowujemy, upiększamy, dokonujemy chytrych skrótów? Im dłużej trwa życie, tym mniej jest tych, którzy mogliby zakwestionować naszą relację, przypomnieć nam, że nasze życie nie jest naszym życiem, lecz jedynie historią, którą o swoim życiu opowiadamy. Opowiadamy innym, ale – głównie – samemu sobie.
Kto potrafi zapanować nad tym, jak bardzo kocha? Jeśli możesz nad tym panować, wtedy to nie jest miłość. Nie wiem, jak należałoby określić ten stan, ale to nie jest miłość.
Ci, którzy zaprzeczają czasowi, mówią: czterdziestka to nic, pięćdziesiątka to najlepsze lata, sześćdziesiątka to nowa czterdziestka, i tak dalej. Wiem jedno: istnieje czas obiektywny, ale też subiektywny, ten, który nosi się po wewnętrznej stronie nadgarstka, obok miejsca, gdzie wyczuwa się puls. I ten osobisty czas, będący czasem prawdziwym, jest odmierzany w stosunku do pamięci.
Historia jest pewnością, która rodzi się w chwili, gdy niedoskonałość pamięci spotyka się z niedostatkami dokumentacji".
Człowiek zbliża się do kresu życia - nie, nie samego życia, lecz czegoś innego: do kresu prawdopodobieństwa, że cokolwiek można w tym życiu zmienić.
Ironia, kiedy zatracasz jej poczucie, ścina się w sarkazm. I co z niej wtedy? Sarkazm to ironia, która straciła duszę.
Silni z natury rzeczy dążą do konfrontacji; słabsi z natury rzeczy czynią uniki.
Duszę można zniszczyć na trzy sposoby: tym co inni robią tobie; tym co pod naciskiem innych robisz sobie sam; i tym co, robisz sobie sam z własnej woli.
Gdy częstowano go na deser winogronami, odsuwał je od siebie, mówiąc: Nie mam zwyczaju zażywać wina w postaci tabletek.
Wszyscy jesteśmy ptakami w klatce i życie najbardziej ciąży tym, którzy mają największe skrzydła.
(...)czas nie działa jak środek utrwalający, lecz raczej jak rozpuszczalnik.
Wegetujemy z dnia na dzień, pozwalamy, by życie nam się przytrafiało, budujemy stopniowo magazyn wspomnień. Pojawia się oto kwestia kumulacji, ale nie takiej, o jaką chodziło Adrianowi, po prostu zwyczajne dodawanie, doliczanie życia. A jak zauważył poeta, jest różnica pomiędzy dodawaniem a powiększaniem.
...(...)to, co pozostaje w pamięci, nie zawsze jest równoznaczne z tym, czego człowiek był świadkiem. ( str 9)
Czy człowiek jest taki młody, jak się czuje, czy taki stary, na jakiego wygląda?
Istnieją dwa podstawowe rodzaje samotności: samotność wynikająca z tego, że nie znalazło się nikogo do kochania, i samotność wynikająca z tego, że zostaliśmy pozbawieni kogoś, kogo kochaliśmy. Pierwsza jest gorsza.
Kochankowie są jak bliźnięta syjamskie, dwa ciała i jedna dusza;ale jeśli jedno umiera wcześniej, to , które przeżyło musi wszędzie taszczyć ze sobą zwłoki.
Każdy ma swoją historię miłości. Każdy. Taka historia mogła zakończyć się fiaskiem, uczucie mogło wygasnąć, mogło nawet nigdy do niczego nie dojść, wszystko mogło się rozgrywać w wyobraźni, ale to nie czyni jej mniej prawdziwą. Czasem nawet bardziej. Czasem widzi się parę, która wydaje się go głębi znudzona i nie sposób wyobrazić sobie, by coś ich jeszcze łączyło ani dlaczego nadal są razem. Ale to nie tylko przyzwyczajenie, wygoda, przywiązanie do konwenansów czy coś podobnego. Są razem, bo kiedyś przeżyli swoją historię miłości. Wszyscy ją przeżywają. To jedyna historia.
Dostrzegam dziwne ciągłości: dawniej wcierałem olejek w jej plecy, bo często przesuszała jej się skóra, teraz wcieram olej w wysychający dębowy nagrobek. ( str 113).
Książki to miejsce, gdzie wyjaśnia się różne rzeczy; w życiu tak nie jest. Nie dziwię się, że niektórzy wolą książki. Książki nadają sens życiu. Jedyny kłopot polega na tym, że nadają sens życiu innych ludzi, nigdy zaś twojemu.
Na początku, wiedziony przyzwyczajeniem, miłością, potrzebą wzoru, dalej robisz to, co dawniej robiłeś razem z nią. Wkrótce zdajesz sobie sprawę, w jakiej pułapce się znalazłeś: z jednej strony możesz powtarzać to, co robiłeś z nią, ale bez niej – a więc tęskniąc za nią; z drugiej możesz robić coś nowego, coś, czego nigdy z nią nie robiłeś – a więc tęskniąc za nią inaczej. Dojmująco odczuwasz utratę wspólnego słownictwa, tropów, przekomarzanek, skrótów, dowcipów zrozumiałych tylko dla nas, wygłupów, żartobliwych wymówek, miłosnych notek – wszystkich tych mglistych punktów odniesienia, które pozostają żywe w pamięci, ale przekazywane osobie postronnej nie mają żadnej wartości.
Po to właśnie jest świat: żeby go oddać w odpowiednich okolicznościach.
A w tych czasach ludziom nieustannie groziło, że przestaną być w pełni sobą. Jeśli wystarczająco się ich sterroryzowało, stawali się czymś innym, czymś słabszym i mniejszym: zwykłymi sposobami na przetwanie.
Niektórzy wznoszą się poprzez sztukę, inni - poprzez religię; większość - poprzez miłość. (Str 50).
Uderza mnie różnica, która — być może — zachodzi między młodością a wiekiem
podeszłym: kiedy jesteśmy młodzi, wymyślamy dla siebie różne przyszłości; kiedy
jesteśmy starzy, wymyślamy dla innych różne przeszłości.