cytaty z książek autora "Jeff Lindsay"
Czy nie jest tak, że we śnie wszyscy jesteśmy obłąkani? Czyż sen nie jest procesem, dzięki któremu możemy wrzucić nasz obłęd do mrocznej jamy, jaką jest nasza podświadomość, obudzić się rano i zjeść na śniadanie płatki, zamiast dziecka sąsiada?
Mózg lubi wychodzić na przechadzkę w najbardziej nieodpowiednich chwilach, prawda?
(...)nie ma dobrego uczynku, który nie zostałby ukarany.
Nie wiem dlaczego tak się ze mną porobiło, wiem jednak, że jestem wypalony, pusty w środku i niezdolny do uczuć. Że po prostu udaję. Ale myślę, że nie ma w tym niczego niezwykłego. Jestem pewien, że w codziennych kontaktach udaję mnóstwo ludzi, przynajmniej po troszę. Ja udaję całkowicie, zawsze i wszędzie. Udaję bardzo dobrze i nigdy niczego nie odczuwam.
- Kim jesteś? - wyszeptał.
- Początkiem - odparłem - Początkiem i końcem wszechrzeczy. Twoim antystwórcą, księże.
A wszystko to skamle i błaga, a wszystko to wzmaga żądzę. Żądza. Och, ten symfoniczny, ten przeraźliwy wrzask tysięcy przyczajonych głosów, ten wewnętrzny krzyk, ryk całego jestestwa, wołanie milczącego obserwatora, cichego, bezdusznego, chichoczącego potwora, bestii tańczącej na promieniach księżyca. Głos kogoś, kto jest i nie jest mną, kto szydzi, śmieje się i odzywa, gdy jest głodny, gdy wyje z żądzy. A żądza była teraz bardzo silna, zimna, spięta, skulona i sprężona, jak nigdy dotąd nieodparta, zwarta i gotowa - mimo to wciąż czekała i obserwowała, a wraz z nią
czekałem i obserwowałem ja.
Nie mogę powiedzieć, że widok okaleczonych ciał nigdy nie sprawia mi przyjemności, o nie, wręcz przeciwnie. Nie znoszę wydzielin fizjologicznych - wyglądają wyjątkowo nieapetycznie. Ale poza tym mogę patrzeć na zwłoki jak na porcje żeberek w supermarkecie.
Proszę cię siostrzyczko - powiedziałem. - Jeśli nie zrobisz czegoś z twarzą już ci tak zostanie. Ludzie będą brali cię za karpia.
Życie jest trudne i niepewne; niekiedy trzeba się zadowolić niewielkim zwycięstwem.
...byliśmy rodziną. Dlaczego nie mielibyśmy siedzieć przy jednym stole i przerzucać się wesołymi kłamstwami? Czyż nie to własnie robią rodziny?
...miło było mieć obok siebie kogoś, kto myśli, że jestem cudowny. To potwierdza moje niskie mniemanie o ludziach.
(...) na mojej twarzy automatycznie pojawił się roztargniony uśmiech, z jakim witamy ludzi podczas spaceru. Ach, cieszę się, że pana widzę! Piękny wieczór na ćwiartowanie, prawda?
Wyglądał jak rottweiler, który zamierza komuś odgryźć rękę, ale najpierw się zastanawia, jaki jest jej smak.
Najpierw wampiry, teraz kanibale. Jakże ciekawie zrobiło się w Miami. Może wkrótce spotkam centaura albo smoka, albo nawet uczciwego człowieka.
A więc dobrze, znajdź go. Wytrop porywacza. Niechaj twoja nieugięta logika mknie po pustkowiu niczym stado mroźnych wilków. Niechaj twój wielki umysł wrzuci najwyższy bieg. Niechaj rozgrzaną do czerwoności koniugację mejotyczną chromosomów twojego potężnego mózgu ochłodzi wiatr, niechaj twe myśli ułożą się w piękny, jednoznaczny i nieuchronny wniosek. Naprzód! Do boju!
(...)zasady ustanawiają ludzie, którzy bez nich nie mieliby szans wygrać.
...niespodzianki zwykle są groźne, chyba że ma się akurat urodziny - a i wtedy różnie bywa.
...mogłem zrozumieć, że jest to dla niej kłopot - co począć z przybranym bratem mordercą? W końcu jest uprzejmy, pamięta o urodzinach i daje świetne prezenty; jest produktywnym, ciężko pracującym, statecznym obywatelem - czy to ważne, że raz na jakiś czas wymyka się żeby zabić złoczyńcę?
Ludzie to cudowne połączenie śmieszności, ignorancji i głupoty, prawda?
Sugerujesz, że porywacz, który wylał na ścianę tyle własnej krwi, miał jeszcze dość siły, aby wywlec z pokoju opierającą się nastolatkę? - prychnęła - A może przyniósł krew w słoiku po majonezie i powiedział "Chlust, idziesz ze mną"?
Ludzie mnie interesują, może dlatego, że sam nigdy nie będę człowiekiem.
Zawsze ja, prawda? Naprawdę wcale nie jestem bardzo miłą osobą, ale z jakiegoś powodu to zawsze ja muszę rozwiązywać ich problemy. "Och Dexterze, dziki, nieludzki potów porwał mojego chłopaka!" No, do cholery. ja sam, jestem dzikim, nieludzkim potworem - czy to nie daje mi prawa do chwili odpoczynku?
Westchnąłem. Najniewyraźniej nie.
- Detektywie, naprawdę nie wiem, gdzie jest jego chłopak - zapewniłem. I było to zgodne z prawdą, gdy wziąć pod uwagę pływy, nurt i nawyki morskich padlinożerców.
Wymieniliśmy kilkakrotnie parę słów, żeby się upewnić, że dotrą do doktora Danco i za każdym razem musiałem mówić "dziesięć-cztery". Była pierwsza w nocy a ja czułem się spełniony i rozradowany. Może jutro wypróbuję jak działa "przyjąłem", a nawet "odbiór". W końcu mam coś na co warto czekać.
- Co my tu mamy? (...) - Włożył rękę do środka i zmarszczył czoło. - Mam nadzieję, że nie ludzkie szczątki. - Wyjął wielki rogal z cynamonem i obejrzał go uważnie. - Och, caramba! Moja wieś nie będzie w tym roku głodować. Bardzo ci dziękujemy, koniku polny! (...) Spłacony dług jest błogosławieństwem dla całej ludzkości, moje dziecko.
-Zgubiliście ich, co? -zapytał. Wydało mi się to wielką niesprawiedliwością.
-Tak, śledzenie go, kiedy leżeliśmy w wodzie do góry kołami, okazało się znacznie trudniejsze, niż przypuszczałem - powiedziałem. - Następnym razem pan spróbuje tego dokonać w ten sposób, a my będziemy stali i narzekali.
Doakes tylko rzucił na mnie złym wzrokiem i chrząknął.
Wierzę w ludzką chciwość i głupotę, w słodycz ostrej stali w księżycową noc. Wierzę w to, co mroczne i niewidzialne, w chłodny śmiech cieni w moim mózgu, w absolutną jasność noża.
-...Chciała mnie zmusić, żebym jej wystawił dobry stopień, więc wszystko upozorowała!
-Sama się spaliła - odezwała się bardzo wyraźnie Deborah, jakby mówiła do trzylatka - A potem obcięła sobie głowę. Żeby dostać dobry stopień...
-Mam nadzieję, że dał jej pan przynajmniej czwórkę za duży wkład pracy - wtrąciłem.
Świat to ciemność, zgnilizna i brud, a udając, że jest inaczej, nie zyskuje nic prócz kłopotów. I nic nie można na to poradzić. Kompletnie.