cytaty z książek autora "Łukasz Łebek"
Czas płynie nieubłaganie w jedną stronę. Jedyną pewną rzeczą w naszym życiu jest to, że jeśli zaistnieliśmy już na tym świecie, to będziemy musieli go kiedyś opuścić. Jedni prędzej, inni później, każdy jednak spotka się kiedyś z kostuchą. Niektórzy mówią, że to niesprawiedliwe, uważam jednak, że są w błędzie. To jest jedyną sprawiedliwość w naszym życiu, bo śmierć będzie udziałem każdej żywej istoty.
Obserwując żywoty mnóstwa braci mniejszych, dochodzę do jednego wniosku. Nie jest problemem to, że zwierzęta krótko żyją. Kłopot sprawia nam to, że nie jest łatwo im odejść. Większość z nich to wojownicy czepiający się życia czterema łapami, wpijający w nie wszystkie pazury. I przychodzi taki moment w egzystencji wielu właścicieli, kiedy muszą stanąć przed decyzją. Niezwykle trudną, ale jakże ważną. Bo wiele z naszych zwierząt nie odejdzie sama, lecz w wyniku eutanazji. Zabieg owiany jest pewnym tabu, nie chcemy nawet o nim myśleć. Gdzieś w głębi duszy czujemy, że to niewłaściwe. Ale czy na pewno?
Poznając bliżej zwierzęta, przebywając z nimi w domu czy w pracy, odkrywamy, że łączą nas nie tylko cechy fizyczne, ale również te mniej namacalne. Każdy na swój sposób, jednak wszyscy potrafimy okazywać całą gamę uczuć i emocji, Radość, strach, miłość, niechęć, złość i wiele innych. To nie tylko domena ludzi. Nie jesteśmy wyjątkowi. Każdy właściciel czworonoga powie wam, że jego zwierzę jest bardziej ludzkie niż niejeden człowiek. I będzie miał poniekąd rację. Nie zgodzę się tylko ze słowem "ludzkie", bo to by znaczyło, że to my przekazaliśmy zwierzętom zdolność odczuwania emocji. Prawda jest taka, że one potrafią czuć bez naszej ingerencji. Obserwacje dzikich zwierząt jasno wskazują, że nie są one tylko automatami rządzonymi przez instynkty.
Przede wszystkim nie szkodzić znaczy także, że tam, gdzie brak ci wiedzy, nie wolno próbować leczyć. Obustronne zrozumienie w takiej sytuacji przyniesie tylko i wyłącznie korzyści.
Jesteśmy wszyscy z jednej gliny. Podobni pod względem biologicznym, jak i w sferze emocjonalnej. Jesteśmy z jednej gliny, jednak każdemu z nas przypadła inna forma i dodatki. Nie jesteśmy tacy sami. Pamiętajmy o tym -w trosce o dobre życie, w komforcie i zdrowiu.
Może się mylę, uważam jednak, że między krzywdzeniem zwierząt i ludzi przebiega bardzo cienka granica. Boję się ludzi, którym łatwo przychodzi krzywdzenie zwierząt. Obawiam się, że jeśli osoba dziś strzela do kota, jutro może strzelać do dzieci, bo będą się bawić zbyt głośno.
Nie zostałem lekarzem weterynarii, tchnięty przez istotę nadprzyrodzoną. Zrobiłem to, co chciałem. Mogłem jeszcze zostać tym ludzkim lekarzem, ale - nie odbierzcie tego osobiście - zwierzęta są lepsze od ludzi. Zwierzęta zwykle pachną lepiej niż ludzie. Zwierzęta nie są ludźmi. To poważne plusy. Poza tym, gdybym został na przykład ginekologiem, to o czym bym pisał?
Życie na ogół po prostu pachnie źle. A po śmierci nie jest lepiej.
Pewne rzeczy tkwią nam głęboko w podświadomości. Gdy mózg trafi na odpowiedni wzór, umysł podsuwa nam te oczywistości jako prawdy objawione.
Strach jest moim starym znajomym, wpada do gabinetu regularnie, towarzysząc moim pacjentom i ich opiekunom. W trakcie wizyty w przychodni wszystko jest w odczuciu zwierząt nie tak. Często przeprawa zaczyna się już w czasie podróży. Wiele czworonogów jest pakowana do samochodu tylko z okazji odwiedzin u weterynarza. Auto = weterynarz = muszę się bać. Potem lądujecie w poczekalni, gdzie wszyscy są podobnie emocjonalnie wzburzeni. Tworzy się masa krytyczna. Podobnie jak z płaczem w żłobku. Wystarczy, że jeden zacznie płakać, i już na zasadzie domina płaczą wszystkie maluchy. U nas wystarczy jeden dobiegający zza drzwi skowyt, jeden piszczący obok nas pies czy warczący kot, aby trzech na czterech pacjentów osiągnęło stan przedzawałowy. A jeszcze nawet nie weszliśmy do gabinetu!
Gdy byłem gołowąsem , wydawało mi się, że dzięki temu, iż zostanę lekarzem weterynarii, będę mógł pokonać śmierć. Myślenie nader naiwne, wiem. Jednakże gdy wspominam wykłady i ćwiczenia w czasie studiów, przypomina mi się, że zwykle nawet w przypadku śmiertelnej choroby prowadzący wpajali nam metody leczenia. Mózg działa sprytnie i bardzo chętnie nas oszukuje. Mój połączył fakty w taki sposób, iż stworzył iluzję, że wszystko można wyleczyć. Pierwsza konfrontacji z kliniczną rzeczywistością zburzyła mur mirażu. Właściwie powinno się mówić: Wszystko można leczyć, ale nie wszystko da się wyleczyć.