cytaty z książek autora "Marek Hucz"
Do roboty ale już! Kurz w mojej komnacie ma już własne pismo klinowe i szykuje się do wynalezienia koła!
-Zelcer, wydaje mi się , że Al Igator nie jest sam! Przed nim pędzą jakieś inne pojazdy. To może być pułapka!
-W sensie: niedokończona aplikacja?
-Co?
- No, pół-apka!
Cisza jest w posępnych murach czymś tak oczywistym jak brak papieru w publicznych toaletach.
To... to nie jest zwykły ogień. On zionie WĄTPLIWOŚCIAMI I DYLEMATAMI NATURY ETYCZNEJ ORAZ POPRAWNOŚCIĄ POLITYCZNĄ! To koniec! Nie ma nic gorszego!
Siedzę i patrzę w słońce
A słońce widzi ciebie
Zdrajco.
Niestety, głupi komputer twierdził, że każdy człowiek posiada jakieś wady i że w ogóle dobrze jest posiadać jakąś wadę, bo to właśnie czyni nas ludźmi. Co to za idiotyzm?! Bycie człowiekiem czyni nas ludźmi, a nie jakieś wady! Niemniej jednak nie mogłem ominąć tego okienka, więc jako swoją wadę wpisałem Ciebie.
Kiedy skończyłem wypełniać ankietę i kliknąłem "wyślij", okazało się, że aby poznać wynik swojego badania, muszę wysłać SMS za 9 zł pod podejrzanie krótki numer. 9zł?! To jest okrągły tydzień mojego życia w tym kraju! Wyobrażasz to sobie?! Miałem komuś zapłacić 9 zł za to, żeby powiedział mi, do czego się nadaję, a do czego nie!
Ale wniosek był jeden. Skoro można w tym kraju zarobić na tydzień życia przez jedno kliknięcie, wiedziałem już, kim chcę zostać! Oszustem!
O czym to ja...? Ach, o Polsce i Chrystusie, właśnie. Czy to możliwe, że Polska została naznaczona przez Jezusa Chrystusa na swojego następcę? Czyżby kochała wszystkich bez wyjątku, a jej przeznaczeniem było ukrzyżowanie?
Mali chłopcy zazwyczaj marzą o rym, by w przyszłości zostać policjantami, archeologami, prawnikami albo astronautami. Ale zdaje się, że w polskich realiach dzieci są jednak na tyle rozsądne, że rozumieją, iż zostanie astronautą nie jest możliwe, ponieważ Pilska Agencja Kosmiczna może wysłać przepełnionego marzeniami o kosmicznych podbojach dzieciaka co najwyżej po bułki do sklepu, a nie w Kosmos. Gdy w 2015 roku Vulnero wykonywał skok w przeszłość, Polska Agencja Kosmiczna posiadała budżet w wysokości dziesięciu milionów złotych (nie, to nie żart), co nie wystarczyłoby nam nawet na zbudowanie drogi do kosmodromu, nie mówiąc już o samym kosmodromie, a tym bardziej o rakiecie, która potrzebuje paliwa również nieposiadanego przez polski rząd. Tak więc bycie astronautą w Polsce jest równie prawdopodobne co zostanie tajnym agentem o międzynarodowej sławie ratującym świat.
Wie pan, no chemia, chemia, wszędzie chemia. Teraz to wszystko już pozatruwane. Sama chemia. W dzisiejszych czasach to nawet pan nie ma pewności, co pan ma na talerzu. Sam syf. Żadnych wartości odżywczych. Sprowadzają nam to z zagranicy i my to wszyscy jemy, proszę pana, pijemy. To jest nieprzerywalny łańcuch. To już za daleko zaszło. To jest koło zamachowe i tak wszystko się tu toczy, i mydlą nam tym oczy, żebyśmy nie widzieli prawdy, i my to łykamy jak takie pelikany. Nikt nie wyjdzie przed szereg ani nie zawróci, tylko wszyscy idziemy w jednym kierunku jak takie kukły bezwiedne.
Najdziwniej robi się w niedzielę. Oj, tego to nigdy nie zrozumiem. Ludzie ciągną się w jakimś dziwnym peletonie do kościoła. Każdy pod krawatem. Buty wypastowane. W Stanach mówi się na to smart casual Friday, a tu, że się odwalił jak stróż w Boże Ciało. Czyli jakie ciało? Nie rozumiem tego święta... Idą tak tą drogą, wszyscy jak spod igły, wyszykowani, umyci. I po co? Budynek jak budynek. Mimo to jakoś boję się im powiedzieć, że wyjście do kościoła nic nie zmieni, bo i tak są na ciągłym podsłuchu. Że jak się wyspowiadają, ale nie wyciągną potem z tego żadnych wniosków, to w sumie już lepiej, żeby wcale nie przychodzili. Ale na tacę dadzą, ładnie się ubiorą, pogadają, pokażą się i wrócą. No i pięknie, sumienie czyste. [...] Najgorsze jest to, że w niedzielę zawsze chodzę na poranny spacer, więc wyglądam jak taka skała na środku rzeki. Przeciskam się przez tych ludzi, idąc w drugą stronę, a każdy na mnie patrzy, jakbym mu co najmniej kogoś z rodziny zabił. [...] Proboszcz mi kiedyś powiedział, że sołtys też ma swój konfesjonał, ale gdzie indziej, w mieście. Okej. Swoją drogą, ciekawa sprawa taki konfesjonał-stawiasz między dwiema osobami kawałek kratki i nagle jedna z nich robi się szczera. Szkoda, że nie działa to poza kościołem.
Tutaj jest czasami gorzej niż w Piekle. Tam przynajmniej wszystko było jasne, a tu... tutaj wszyscy mają wolną wolę, ale zazwyczaj gówno z tego wychodzi.
O co chodzi z myciem okien na święta?! Czy oni myślą, że ja jestem jakimś zboczeńcem?! Że nie mam co robić, tylko chodzę po Ziemi (albo latam) niewidzialny i zaglądam sobie, co ci ludzie tam robią?! I te okna trzeba umyć, bo co? Bo jak będą brudne, to nie zobaczę, co jest w środku? Przecież jestem Bogiem, do stu strucli makowych! Jak będę chciał, to sobię tę szybę sam umyję albo przez nią przeniknę, albo zmienię w kalafior, na miłość moją!
W każdym razie zostałem w Polsce. To piękny i spokojny kraj, w którym ludzie są mili, kiedy akurat mają dobry dzień i nic ich w danym momencie nie drażni. Czyli prawie nigdy. Niestety, pieniądze, które dostałem od panów z "Darwina", nie wystarczą na długo, prawdę mówiąc, skończyły się w zeszłym tygodniu, ale jestem dobrej myśli. Czynsz za moje mieszkanie nie jest zbyt wysoki, a sąsiad spod trójki obiecał mi pomóc w znalezieniu jakiejś pracy. [...] Jak pisałem wcześniej, nie za wiele mam tu do roboty, ponieważ moje mieszkanie to pokój, kuchnia i łazienka.
[...] postanowiłem, że odłożę nieco w czasie założenie lokalnej placówki szkoły dotyku motyla i zajmę się innymi, mniej angażującymi, a jednak nadal dochodowymi zajęciami. Moim głównym motorem napędowym w tej kwestii były głód i chęć przetrwania zimy.
W jaki sposób mam poświęcić cenne godziny mojego życia i jak mogę przysłużyć się polskiemu społeczeństwu w zamian za pokaźną pensję i wysoką emeryturę?