cytaty z książek autora "Paulina Jóźwik"
To jest mój dom. Nawet gdy jest ciemny. Gdy od niego uciekam, żeby wrócić. Kiedy nie wiem, na ile zostanę. Będzie nim dalej, gdy pewnego dnia zamieszkają w nim tylko duchy. Mój dom to wielkie dziecko, które noszę ze sobą na plecach. Karmię je życiem, a ono kurczowo trzyma mnie za szyję i szepcze, że bez tego miejsca nie istnieję.
Zdjęcie zawiera duszę osoby, która się na nim znajduje. Dusza żyje tak długo, jak długo ktoś o tej osobie pamięta.
Rodzina była od tajemnicy. Od tego, żeby zasupływać języki, żeby w odpowiednim momencie powiedzieć: „zostaw”, „daj spokój”, „nic nie możesz zrobić”. Wariacje na temat milczenia.
W ciszę zamienialiśmy nasze rozmowy. W milczenie wkładaliśmy to, co nas najbardziej bolało. Po cichu kochaliśmy tych, którzy byli nam przeznaczeni. Sprawy załatwialiśmy tak, żeby nikt przypadkiem nie usłyszał. To, co ważne, nosiliśmy w sobie, jak najcenniejszy skarb ukryty w koszach pełnych zboża, w który nikt nie miał odwagi włożyć ręki.
W ciszę zamienialiśmy nasze rozmowy. W milczenie wkładaliśmy to, co nas najbardziej bolało. Po cichu kochaliśmy tych, którzy byli nam przeznaczeni. Sprawy załatwialiśmy tak, żeby nikt przypadkiem nie usłyszał.
Na koniec, patrząc na to zamieranie, zaczęłam rozumieć, że człowiek istnieje, dopóki pamięta. Pozostaje sobą, dopóki potrafi kochać i wie, do kogo kieruje swoje uczucia. Zastanawiałam się, czy sama to jeszcze potrafię.
Zdjęcie zawiera duszę osoby, która się na nim znajduje. Dusza żyje tak długo, jak dlugo ktoś o tej osobie pamięta.
Dom. Stół, krzesło i łóżko. Kiedyś podczas zajęć na akademii wykładowca zapytał, czym jest dla nas dom. Studenci mówili, że dom to powroty. Dom to miejsce, gdzie pachnie powrotami. Gdzie ktoś pyta, dokąd idziesz i kiedy wrócisz.
Patrzyłam na nasze odbicia, zastanawiając się, ile musi minąć czasu, żeby spojrzeć w lustro i zobaczyć w nim siebie. Ile musi minąć czasu, żeby mieć już pewność, kim naprawdę się jest.".
Na koniec, patrząc na to zamieranie, zaczęłam rozumieć, że człowiek istnieje, dopóki pamięta. Pozostaje sobą, dopóki potrafi kochać i wie, do kogo kieruje swoje uczucia. (...) Nie ma nic gorszego niż to, że śmierć człowieka następuje dużo wcześniej, zanim umrze jego ciało.
W ciszę zamienialiśmy nasze rozmowy. W milczenie wkładaliśmy to, co nas najbardziej bolało. Po cichu kochaliśmy tych, którzy byli nam przeznaczeni. Sprawy załatwialiśmy tak, żeby nikt przypadkiem nie usłyszał. To, co ważne, nosiliśmy w sobie, jak najcenniejszy skarb ukryty w koszach pełnych zboża, w które nikt nie miał odwagi włożyć ręki.
Tak będzie wyglądało moje życie. Przeżyję je, trzymając za rękę wspomnienia, które w ukryciu pielęgnowałam.
Moje pytanie wywołało potok słów. Trzeba było uciekać. Powinnam wstać, odwrócić się na pięcie i zniknąć. (...) Znalazła we mnie słuchacza. Z entuzjazmu aż podskakiwała na ławce. Jak pacynka, w którą tchnięto życie po długim okresie spoczynku.