cytaty z książek autora "David Treuer"
Jeżeli chcesz wiedzieć, czy dana społeczność albo dany naród są zdrowe, popatrz na ich kobiety. Jeżeli grożą im przemoc, strach, fizyczne, umysłowe albo duchowe choroby, brak możliwości kształcenia, zarówno tradycyjnego, jak i wyższego, to znaczy, że z twoim narodem jest coś nie w porządku. Z naszym jest coś nie tak i jest też coś nie tak z dzisiejszą Ameryką. Jestem zatrudnioną poniżej swoich kwalifikacji feministką i Indianką w każdym calu, ale przez całą tę plemienną zazdrość, przez dysfunkcyjność i kłótnie nie mogę się zarejestrować ani utrzymać na stanowisku pracy.
(...) w życiu chodzi chyba o coś więcej, niż żeby tylko żyć.
Potem nauczycielka w zerówce pytała, kim chcemy być, jak już będziemy dorośli. Każdy mówił, że strażakiem, adwokatem, takie rzeczy. A ja powiedziałem, że chcę być biały, bo dla mnie jasny kolor skóry oznaczał przywileje, to, że po szkole można wrócić do domu, do rodziców i że ma się wszystko. Po kilku miesiącach Dan, który nie znał innego życia niż w lesie, zaczął uważać swoją indiańską przeszłość za coś wstydliwego, z zazdrością przyglądał się swoim białym kolegom i z taką samą zazdrością myślał o ich przyszłości.
(...) nie da się mierzyć kultury wedle proporcji krwi...
W gruncie rzeczy uważał cywilizowanie Indian za działalność podobną do udomowienia dzikich indyków (przyniósł kiedyś jaja tych ptaków do domu, a pisklęta, które się z nich wykluły, wychowała podwórzowa kura). Porównując indiańskich uczniów do indyków, oświadczył, że wszystko, czego potrzebują tubylczy Amerykanie, to „odpowiednie środowisko i łagodne traktowanie ze strony cywilizowanego świata, aby zechcieli stać się jego częścią”.
Rządy zachowują się jak zwierzęta i robią to, co robią, we własnym dobrze pojętym interesie.
Bo w rezerwacie przeszłość właściwie wcale nie jest przeszłością.
Skazujemy sami siebie na unicestwienie. A przecież tego chce rząd federalny. Dzielimy ludzi na „naszych” i „nie naszych”. W gruncie rzeczy uważam, że to szowinizm. Naprawdę. Przyjęliśmy takie szkodliwe postawy w konsekwencji kolonializmu. Przejęliśmy myślenie typu „my” i „oni”.
Biali nauczyli Indian, jak zostać obywatelem Stanów Zjednoczonych najgorszego sortu, a potem zwalili całą winę na nich. Właśnie dlatego język i kultura są takie ważne. Jeśli o nie zadbamy, to nie będziemy dłużej tymi niedobrymi Amerykanami, którymi oni chcieliby nas widzieć. Ale dobrnięcie w to miejsce, w którym jesteśmy dzisiaj, zajęło nam sto lat. Upłynie następne sto, zanim zdołamy wrócić.
Migracja Odżibuejów trwała kilka stuleci; legenda głosi, że plemię realizowało wizję jednego ze swoich członków, który marzył o tym, abyśmy przenieśli się na zachód, tam, gdzie jedzenie rośnie na wodzie.
Jest to rasa dzika, barbarzyńska i ciemna, pozostająca być może bardziej niż inne ludy pod wpływem swoich wodzów, szamanów i proroków”.