cytaty z książek autora "Daniel Silva"
...obecnie, w epoce braku zahamowań, żaden szczegół z życia nie wydawał się zbyt prozaiczny czy poniżający, żeby się nim podzielić. W erze internetu ważniejsze było życie głośne niż życie godne... Gdyby Kartezjusz żył dzisiaj, mógłby napisać: tweetuję, więc jestem.
Musisz odrzucić resztki moralności, odłożyć na bok wszelkie ludzkie uczucia, jakie jeszcze żywisz, i robić tylko to, co
prowadzi do zwycięstwa.
Nasze błędy zawsze wracają, by wziąć na nas odwet. A raz zaciągnięte długi trzeba w końcu spłacić...
Ludzie to urodzeni kłamcy. Kręcą i oszukują setki razy każdego dnia, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Trudno w to uwierzyć, ale był kiedyś taki czas, gdy ludzie nie czuli potrzeby, by każdą chwilą swojego życia dzielić się z setkami milionów, ba, z miliardami zupełnie obcych ludzi...
Gabriel spojrzał na plakietkę z nazwiskiem po swojej prawej ręce i z ulgą przekonał się, że siedzi obok spadkobierczyni fortuny po właścicielu brytyjskiej sieci supermarketów, która, jeśli wierzyć londyńskim brukowcom, niedawno usiłowała zamordować łajdaczącego się męża nożem rzeźnickim. O dziwo, na plakietce po jego lewej nie było żadnego nazwiska.
Korciło go, by użyć mosiężnego szpikulca, ale wyprowadził tylko druzgocące kopniecie w goleń, które poprawił uderzeniem kolana w odsłonięte jądra i kantem pięści w krtań. Cios łokciem w skroń zapewne był zbędny, ale ułatwił odzyskanie skonfiskowanej beretty.
W sumie cieszył się na ten wyjazd. W najgorszym razie będzie miał okazję spędzić kilka dni nad Morzem Północnym. Pomyślał, że zna o wiele gorsze sposoby na szukanie najcenniejszego z zaginionych obrazów na świecie.
Przód kurtki był podziurawiony czterema kulami z beretty i zakrwawiony, podobnie jak czarny sweter, który mężczyzna miał pod spodem. Dziury w swetrze odpowiadały tym czterem w kurtce na środku piersi. Nieco nad ranami miał wytatuowaną literę Z.
Prezydencki szef sztabu jak zawsze o szóstej rano wszedł do Wielkiego Pałacu Kremlowskiego, tradycyjnie wrogo nastawiony do świata i ludzi.
Finom udało się utajnić jego nazwisko przed prasą, tak samo jak Duńczykom i Amerykanom. Częściowo był rozczarowany, bo chętnie by zobaczył minę rosyjskiego prezydenta na wiadomość, że to właśnie Gabriel Allon udaremnił Plan Aurora.
- (...) I cokolwiek się zdarzy, nie daj się złapać.
- Jedenaste przykazanie Szamrona.
- Amen.
Gabriel uważał, że na szczęście w operacji nie należy liczyć, tylko powinno się na nie zasłużyć. I zazwyczaj jest ono efektem drobiazgowego planowania i obliczeń.
Starożytni Rzymianie wynaleźli centralne ogrzewanie, ale gdzieś po drodze ich potomkowie zapomnieli, jak się wyrzuca śmieci.
Prawem jest to, co służy narodowi niemieckiemu! Prawo należy interpretować poprzez zdrowe odczucia obywatela!. A gdy normalny system sądowniczy stanął nazistom na drodze, ustanowili własne sądy, Volksgerichtshof, Sądy Ludowe. Zdaniem Vogla najmroczniejszą chwilą w historii prawa niemieckiego był pewien październikowy dzień w 1933 roku, kiedy to dziesięć tysięcy prawników z rękami wyciągniętymi w geście faszystowskiego pozdrowienia stało w Lipsku na stopniach gmachu sądu i przysięgało „po kres swoich dni iść drogą wyznaczoną przez führera". Wśród nich znajdował się i Vogel. Tamtego wieczoru po powrocie do małego mieszkanka, w którym mieszkali z Gertrudą, spalił wszystkie swoje podręczniki prawa i spił się do nieprzytomności.
W południe taca nadal stała na podłodze. Sofia zapukała nieśmiało, ale nie doczekała się odpowiedzi. Za drugim razem zabębniła w drzwi jak się patrzy, kantem zaciśniętej w pięść dłoni, lecz także bez skutku. W końcu położyła rękę na klamce i powoli otworzyła drzwi. Wzywanie policji okazało się zbędne.
Gabriel już za młodu doprowadził do perfekcji szczególną umiejętność, mianowicie zdolność wyrzucania wszelkich myśli oraz wspomnień i tworzenia swojego własnego wszechświata pozbawionego dźwięków, światła oraz innych mieszkańców.
Przeszli pod niebiesko-żółtą flagą Ukrainy zwisająca z portyku opery i otoczył ich wielojęzyczny gwar zatłoczonego foyer.
Francesco się uśmiechnął. Ten olbrzymi, podobny do niedźwiedzia facet był zaskakująco podobny do Luciano Pavarottiego. Nawet teraz, ponad dekadę od śmierci wielkiego tenora, polujący na autografy turyści oblegali go na ulicach Wenecji. On zaś, jeśli akurat był w nastroju do żartów - czyli prawie zawsze - spełniał ich prośby.