Jest australijskim ilustratorem i autorem książek dla dzieci, którego prace zostały opublikowane w ponad 25 krajach. Zilustrował m.in. serię książek "Borys" o przemiłym i żądnym przygód guźcu. Jego autorski debiut to „Różowa czapeczka”.https://www.andrewjoyner.com.au/
Ależ się ubawiłam :-))) Uśmiałam się do łez, rżałam jak konik na pastwisku, aż bolały mnie mięśnie brzucha. To własnie jest myślenie, jakie lubię. Nie szczerzymy kłów, nie machany szabelką, a mówimy o rzeczach ważnych z uśmiechem i życzliwością. I zapewniam, że każdy zapamięta, że ta śmieszna książeczka o różowej czapeczce dotyka śmiertelnie poważnego tematu jakim są prawa kobiet - a właściwie ich brak.
Na początku nie było czapeczki. A potem... już była. Jej życie było burzliwe. Kot porwał czapeczkę, a potem znalazły ją dzieci. Bardzo trudno było o czapeczkę ale w końcu udało się ją zdobyć. Miała wiele, bardzo wiele zastosowań. Aż w końcu pies wykradł czapeczkę, a dziewczynka uratowała czapeczkę. Zabrała ją do domu, gdzie czapeczka została wyprana i wysuszona. Dziewczynka ubrała swoją czapeczkę i używała jej, aż pewnego dnia wyszła na ulicę, gdzie wszyscy inni też mieli na głowach różowe czapki.
To właściwie wszystko, ta prosta treść (a przecież pełna odniesień, aluzji i metafor) została okraszona wspaniałymi ilustracjami gdzie oprócz czarnej kreski występuje tylko jeden kolor - róż. Wiadomo przecież że facet różu nie nałoży, więc czego symbolem jest różowa czapeczka?
Wszystko wyjaśnia się na ostatnich stronach, gdzie autor uświadamia czytelnikowi, że nieważne, czy idziemy w manifestacji pod szyldem różowych czapeczek czy czarnych parasolek. Ważne jest to, że idziemy razem - ramię w ramię. Że łączy nas idea, razem potrafimy głośno o niej mówić i w razie konieczności jednym głosem krzyknąć NIE!!!
Głosy na temat "Różowej czapeczki" są rożne. Jedni - że totalna klapa, inni - że wspaniałe dzieło. Ja raczej jestem po środku. Wspaniałości bym w tej książeczce nie szukała, ale urzekła mnie prostym i jakże trafionym podejściem do tematu. Na pewno zostanie mi w głowie. Na długo.
Książka mnie urzekła. Pierwszy raz w literaturze dziecięcej poruszany jest tak ważny temat jak prawa kobiet. Książkę zadedykował autor marszom równości na całym świecie w 2017 roku. A podstawowym ich symbolem były wtedy różowe czapeczki i czarne parasolki. Książka skierowana jest do maluchów, więc dlatego opowiedziano ją prostym językiem ,żeby one mogły coś zrozumieć, a resztę tematu mogli podjąć rodzice. Wykorzystane zostały elementy alegorii. Różowa czapeczka jest godłem praw kobiet. Najpierw nie było żadnych praw ,nie istniała też czapeczka. Czasy zmieniają się ,kobiety stają się kimś ważnym w życiu publicznym ,pojawia się czapeczka .Ale czy na długo? Autor przedstawił losy czapeczki ,zrobionej przez starszą kobietę na drutach ,która w różny sposób ją użytkowała. Była nakryciem głowy, ozdobą do zrobienia sobie selfie, rękawicą na rękę przy nalewaniu wrzątku z czajnika czy otulaczem na stopy w zimie przy biernym siedzeniu w fotelu. Służyła do czasu ,dopóki psotny kotek nie wyrzucił jej za okno podczas zabawy. I teraz przygoda goni przygodę ,a czapeczka wędruje z rąk do rąk lub nawet psiego pyszczka. Bardzo sumiennie przedstawione zostały losy czapeczki na górach i dolinach życia, dopóki nie trafiły w rączki dziewczynki. Uprała ją i wysuszyła, użytkując ją w rozmaity sposób. Wszystko przedstawiono pięknie na ilustracjach biało czarnych z różowym akcentem .I wreszcie nadchodzi dzień podniosły ,który może wiele zmienić... Zakończenie sami przeczytacie i zobaczycie na ilustracji. Jednego możemy być pewni, trzeba być dumnym z małej dziewczynki w różowej czapeczce. Książkę należy samemu przetrawić, odnaleźć głębokie myśli i symbolikę, a następnie tłumaczyć dziecku. Czy zrozumie? Na pewno. Autor już się o to postarał. Losy czapeczki= walka o równe prawa dla kobiet.