Najnowsze artykuły
- ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński26
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać402
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Matthew Kressel
1
0,0/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, czasopisma
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
0,0/10średnia ocena książek autora
34 przeczytało książki autora
8 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Nowa Fantastyka 436 (01/2019) Paweł Ciećwierz
6,6
Dalej niż koniec drogi - Artur Laisen
Niezbyt odkrywcze, tak naprawdę wszystko to już było, ale napisane ze smakiem, dobrym piórem. O powinnościach, podążaniu za marzeniami, o balansie między nimi. Przyjemnie się czytało.
7/10
Smocze zęby - Paweł Ciećwierz
Kolejny Brighella. Taki tam sensacyjniak ubrany w zombie-urban fantasy. Linia fabularna bez specjalnego wyrazu. Napisany stylem bez większych zastrzeżeń, poza przesadną manierą luzactwa i irytującej nonszalancji. Taka średnio udana próba zaimplementowania klasycznego detektywa z czarnego kryminału. Kolejna papka przeczytać-zapomnieć.
5/10
July Morning - Nikołaj Gornow
Równoległa rzeczywistość, w której komunizm nie upadł. Radzieccy naukowcy odkrywają światy równoległe, i okazuje się, że wszędzie indziej jednak upadł. Jak to się ma do linii Partii i co Partia na to. Prosta historia robiąca wrażenie nie fabułą a obrazkiem. Przyjemna rzecz.
6/10
Imion wymawianie - Maggie Clark
Niewiarygodna, sztucznie udziwniona rzeczywistość, pozbawiona sensu fabuła z tak głupim sednem, że w zasadzie do tej pory nie wierzę, że komuś mogło coś takiego przyjść do głowy. Śmieć.
0/10
Cegły Geleseku - Matthew Kressel
Pustynna baśń. Dość nadęta, o jakichś tam wzniosłościach. Nuda i smęt, acz wielbicielom, dajmy na to, pióra Catherynne M. Valente mogło by się spodobać.
4/10
Publicystyka:
Marek Starosta pisze o stanie podmorskiej kartografii. Potem ktoś coś o superbohaterskich komiksach, ze wstrętem ominąłem. Na szczęście za chwilę był Witold Vargas z mitologicznym ptactwem. Dalej kino familijne, ominąłem, Sabrina czarownica, ominąłem. Z zainteresowaniem za to poczytałem, o Blake's 7, zapomnianym serialu SF jakoś tam powinowatym ideowo z Star Wars, Star Trek czy Firefly. Próbowałem później oglądać, ale scenografia zbudowana z *beep* i patyków skutecznie mnie odepchnęła. Parowski rozważa sobie Różalskiego. Haska i Stachowicz opowiadają o Londyńskiej mgle. Kosik fatalistycznie o bezmyślności ludzkości jako agregatu. Kołodziejczak w podobnym tonie o przewidywaniu przyszłości w kontekście cywilizacyjnym. Orbitowski, jak zawsze przyjemnie, o przemijaniu na podstawie filmu Halloween.
Recenzje:
Straszna bryndza, ani pół tomu z kręgu moich zainteresowań. Nie tknąłem.
Komiks:
Kur i Bednarczyk jak zwykle niezawodni. Lil i Put trzymają poziom. Stary, nudny, głupawy dowcip. 2/10 Narysowany jak zwykle brzydko. 3/10
Numer słabiutki. Tak naprawdę warte lektury tak koło 25% tekstu.
4,5/10
Nowa Fantastyka 436 (01/2019) Paweł Ciećwierz
6,6
Nie ma to jak czytać sobie spokojnie „NF” między jednym kęsem czegoś dobrego a następnym czegoś jeszcze lepszego. I tak jakoś się numer sam przeczytał w te Święta.
A co w środeczku? Opowiadania z numeru styczniowego sponsoruje słowo „klimat”. I nie chodzi tu o globalne ocieplenie, a specyficzne nastroje, które lektura przynosi. Choć może lepsze określenie to takie, że teksty te mają różne „smaki”.
No to – literatura polska.
A w niej: „Dalej niż koniec drogi” Artura Laisena. Już opowiadanie „Chłopiec i wiedźma” z numeru 04/2017 „NF” mi się spodobało. Na tyle, że nabyłem „Studnię zagubionych aniołów” tegoż autora (nabyłem, acz jeszcze nie przeczytałem; kajam się). „Dalej niż koniec drogi” oczekiwań nie zawodzi. Choć tekst bez elementów fantastycznych mógłby się obejść (wyobrażam sobie, że akcja mogłaby się dziać w Nepalu),atmosfera tajemniczości i fabuły, i opisywanej kultury nie pozwala się oderwać od lektury. Właściwie to opko obyczajowe, ale jak smacznie (może jak kaczka w pomarańczach z imbirem?) napisane!
Dalej - „Smocze zęby” Pawła Ciećwierza. Jego „Nekrofikcje” polecała z kolei Silaqui (ale brak tej książki znanych mi księgarniach internetowych). Z początku lekko się rozczarowałem, bo zaczyna się niemal sztampowym urban fantasy. Na szczęście im dalej w las (a właściwie w Mgławę, czyli miasto w którym osadzona jest fabuła),tym lepiej. No może tylko ci Czeczeni jednak zbyt sztampowi, ale za to zakończenie rekompensuje moje wcześniejsze skrzywienia niechęci. Warto! A tych „Nekrofikcji” muszę jednak mocniej poszukać! Nastrój mogę porównać do smaku smażonych migdałów - słodkie z wierzchu, gorzkie w środku!
W części zagranicznej na pierwszy ogień poszło opowiadanie „July Morning” Nikołaja Gornowa. Już na początku nastawiło mnie pozytywnie. Uriah Heep zawsze na czasie! A treść? Ech, ci Rosjanie jednak tęsknią za tym imperium. Nawet, jeśli było tak biedne i ułomne jak sowieckie. Pomysł nienowy – w równoległym świecie, w którym komunizm nie upadł, w wyniku doświadczeń z nadprzewodnictwem odkryto możliwość podróży do światów równoległych. A tam niespodzianka! ZSRR upadł! I co z tym fantem zrobić? Sporo pytań ten tekst zadaje. Takie opowiadania lubię! A smak – hm, jak napoju firmowego z wiejskiego GSu. Czyli próbowałem już wiele lepszych, ale ten jest niezapomniany, przypomina o przeszłości i dzieciństwie. Dobre, bo rosyjskie!
„Imion wymawianie” Maggie Clark. Pewnie znowu nie zrozumiałem. Bo tyle tekstu po to, by skonstatować, że samotność jest paskudna i zrobimy wszystko by jej uniknąć? Serio, tyle? A cała ta scenografia to bezproduktywne dmuchanie w gwizdek? Musiałem czegoś nie załapać. To tak jak ze smakiem chipsów: wszyscy się zachwycają, a ja nie wiem czym.
„Cegły Geleseku” Matthew Kressela z klimatem jak z „Baśni tysiąca i jednej nocy”. Niesztampowe fantasy, znaczy się. Nie moja bajka, znaczy się. Obiektywnie niezłe, z moim gustem się rozminęło. Coś jak kebab.
Publicystyka tym razem średnio, średniście. Nie jest źle, ale i porywająco też nie (a może to przez obżarstwo i zasypianie podczas lektury?). Nawet Vargas mnie trochę znużył. Może dlatego, że sporo o tematach mi obcych: komiksach - Stan Lee, Sandman, filmach – Sabrina, nowe „Halloween” (ale to kiedyś obejrzę, Orbitowski ładnie zniechęcił-zachęcił). Nad poziom wyskakują Zwierzchowski o kinie familijnym (bo lubię),oraz Kaczmarczyk (bo zaciekawił „Blake’s 7”).
Podsumowując – dla każdego coś miłego. Jak przy wigilijnym stole.