Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać282
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
- ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński10
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Dietmar Albrecht
2
6,3/10
Pisze książki: literatura piękna, językoznawstwo, nauka o literaturze
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,3/10średnia ocena książek autora
3 przeczytało książki autora
8 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Ku Sarmacji. Dziesięć dni w Prusach. Miejsca, teksty, znaki
Dietmar Albrecht
6,3 z 3 ocen
10 czytelników 1 opinia
2003
Verlorene Zeit: Gerhart Hauptmann. Von Hiddensee Bis Agnetendorf: Orte, Texte, Zeichen
Dietmar Albrecht
0,0 z ocen
1 czytelnik 0 opinii
1997
Najnowsze opinie o książkach autora
Ku Sarmacji. Dziesięć dni w Prusach. Miejsca, teksty, znaki Dietmar Albrecht
6,3
Ta książka to wzorzec pisania o ziemiach, rzeczach i ludziach utraconych na rzecz innych państw – czyli Prus Wschodnich. Bardzo chciałbym, aby polscy autorzy umieli właśnie tak, bez resentymentu, pisać o Kresach, dostrzegając i dobro i zło, które niosła nasza tam obecność – nie ograniczając się do łatwych wzruszeń, idealizujących wspomnień i złorzeczenia teraźniejszości.
Autor (jasne, że to przyjaciel Polski) nie mniej niż swą erudycją, zaimponował mi „objazdem” - jeszcze pod koniec lat 80. - dawnych Prus Wschodnich, których tereny wchodzą dziś w skład Polski, Litwy oraz ruskiej eksklawy dawnego Królewca (kto wie, że swą nazwę zawdzięcza on…. czeskiemu królowi Przemysłowi Ottokarowi II). Fragmenty na temat tych ostatnich terenów –najsmutniejsze, bo mało co zostało z dawnych lat.
U Albrechta dominuje to, co łączy - czy też powinno – łączyć ludzi. czyli kultura. A wyjątkowo bujnie tu było pod tym względem. Pojawiają się wielcy twórcy związani z tym krajem, jak Herder, Kant, E.T.A. Hoffmann, Tomasz Mann. Dużą wartość stanowią obszerne cytaty z dziel wciąż mało znanych tamtejszych pisarzy, którzy – zachowując proporcje – podzielili wygnańczy los Mackiewicza, Lema, Konwickiego czy Zagajewskiego: To głównie Siegfried Lenz, Johannes Bobrowski, Ernst Wiechert (zwłaszcza polecam jego mazurskie arcydzieło „Dzieci Jerominów”). Skoro pogranicze kultur, to jest i Mickiewicz, i Miłosz .
Pojawiają się także inne ważne osoby, jak ród Lehndorffów (córka hrabiego powieszonego za spisek na życie Hitlera to Veruschka, gwiazda pamiętnego „Powiększenia” Antonioniego) Marion Dönhoff (fascynująca historia jej ucieczki konno z Prus mroźną zimą 1945 r.). Po 600 latach obecności rodu nie pozostało nic – miejsce dawnego ich pałacu Friedrichstein to dziś całkowita pustka
Bardzo ekscytująca to rzecz dla zainteresowanych historią pogranicza, każdego zresztą.
Podczas lektury zamyśliwałem się wiele razy nad tym, czy historia tego miejsca musiała być taka a nie inna. A przecież – puszczając się na niebezpieczne grzęzawiska ahistorycznego gdybania – wystarczyło, aby jeden polski władca nie przyjął hołdu lennego, tylko po prostu wcielił Prusy do Korony (jak nie przymierzając – niemal w tym samym czasie - Mazowsze),a inny nie zgodził się na sukcesje tam brandenburskiej dynastii…
A jeszcze w początkach 19. wieku w takim Olsztynie (tak, wiem że to Warmia, nie Prusy – a bardzo to istotna, dziś kompletnie zapoznana, różnica) dominował język polski. Kres temu położył pruski przymus szkolny, gdy to państwo weszło w nowoczesność, wyprzedzając nas o dobre 100 lat…. W sumie te ziemie przypadły nam niestety tylko dzięki Stalinowi - żadna to herezja, lecz fakt, którego nie chcemy pamiętać (tak samo zresztą i Śląsk, Pomorze i reszta Ziem Zachodnich, w tym i takie, które częścią polskiego państwa były bardzo krotko i bardzo dawno – jak tereny za Bobrem, historyczną granicą Śląska).
Na koniec aż się chce zacytować nieśmiertelny wiersz „Jedyna sztuka” Elisabeth Bishop, przygotowujący nas do Wielkiej Straty, ale i malej tez (przekład S. Barańczaka)
W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy;
tak wiele rzeczy budzi w nas zaraz przeczucie
straty, że kiedy się je traci — nie ma sprawy.
Trać co dzień coś nowego. Przyjmuj bez obawy
straconą szansę, upływ chwil, zgubione klucze.
W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy.
Trać rozleglej, trać szybciej, ćwicz — wejdzie ci w nawyk
utrata miejsc, nazw, schronień, dokąd chciałeś uciec
lub chociażby się wybrać. Praktykuj te sprawy.
Przepadł mi gdzieś zegarek po matce, jaskrawy
blask dawnych domów? Dzisiaj — blady cień, ukłucie
w sercu. W sztuce tracenia łatwo dojść do wprawy.
Straciłam dwa najdroższe miasta — ba, dzierżawy
ogromniejsze: dwie rzeki, kontynent. Nie wrócę
do nich już nigdy, ale trudno. Nie ma sprawy.
Nawet gdy stracę ciebie (ten gest, śmiech chropawy,
który kocham),nie będzie w tym kłamstwa. Tak, w sztuce
tracenia nie jest wcale trudno dojść do wprawy;
tak, straty to nie takie znów (Pisz!) straszne sprawy.
PS Ale że to pierwsza recenzja........