Nie mogę się nadziwić, że ta książka – wydana u nas w 2016 roku – jest tak mało popularna na lubimyczytać. Niewiele ponad 50 czytelników, tylko jeden komentarz.
Może dlatego, że reklamowana jako powieść kryminalna, jest jednak czymś więcej. Wątek kryminalny jest ważny, ale nie najważniejszy. Znakomite w tej powieści jest przedstawienie ponurej, przepełnionej strachem i terrorem atmosfery rządów Franco. Jest rok 1952- środek epoki dyktatury w Państwie Hiszpańskim. Z drugiej strony świetne jest pokazanie jak ludzie nie akceptujący reżimu starali dawać sobie radę. I do tego zagadka stricte kryminalna w świetnych dekoracjach ówczesnej Barcelony. Zwyczaje, miejsca, ludzie – wszystko ciekawie opisane. Nie mogę zgodzić się z opinią, że powieść rozkręca się zbyt wolno. Mnie wciągnęła od pierwszej strony.
Naprawdę coś odmiennego i oryginalnego w literaturze kryminalnej. Luźna konwencja łącząca thriller, ciekawe tło obyczajowo-historyczne i kryminał cały czas buduje nastrój niepewności, tajemnicy i czającego się gdzieś w mroku zła. Główna bohaterka to nie policjantka , ale dziennikarka i to nad wyraz wiarygodna i normalna. Początkowo akcja dotyczy zlecenia na napisanie artykułu , następnie narasta atmosfera tajemnic w małej , zamkniętej społeczności i dopiero potem pojawia się śmierć i morderstwo. Wszystkie postaci rysowane są oszczędnie , ale z dużym realizmem psychologicznym. A to wszystko w zasypanej śniegiem małej, miejscowości, którą nawiedził "cud"