cytaty z książek autora "Jacek Łukawski"
Influencerzy powinni umierać online, w porze wysokiej oglądalności, lajkowani do samego końca.
- Zapomniałam, że tam jesteś.
- Jakbym słyszał swoją żonę. - Westchnął.
- Pamiętaj, kiedy kobieta mówi, że będzie gotowa za pół godziny, to ma na myśli to samo pół godziny, za jakie facet wróci ze spotkania z kumplami.
Dorota potraktowała to jak wyzwanie. Dość nasłuchała się w życiu o kocich mamach i wariatkach zbierających wszystkie sierściuchy z okolicy. Nie zamierzała zostać jedną z nich. Zwłaszcza, że była twardą dziewczyną, która nigdy nikomu nie dała się zdominować. Żadnemu facetowi, a tym bardziej takiemu, który liże się po jajach.
Nie mam wam czego wybaczać, wszak szczere pytanie cenniejsze jest niźli złoto. A czemu? Powiem wam. – Ruszyli w dalszą drogę. – Otóż musicie wiedzieć, że to, co nam w głowie siedzi, to dobry i soczysty
miąższ, w którym czasem się robal zalęgnie. Jak w jabłku, co na gałęzi się czerwieni. Gdy temu robakowi pozwolicie rosnąć i się rozmnażać, wnet nic wam z pięknego owocu nie zostanie. Robaki
wszystko, co dobre, zjedzą i w miejsce to, za waszym przeproszeniem, nasrają. Później i skórka sama się odbarwi, pomarszczy i popęka… Ot, i zgniłek gotowy. Ale jeśli robaka capniecie i z owocu wyrzucicie, wtedy, proszę ja was, smakowite jabłuszko będziecie mieli. Skoro więc dbacie o swe owoce, to przepraszać nie wypada.
Dajesz palec, biorą całą rękę. Wystarczy, że stracisz czujność, a dasz się zagadać. Wpadniesz w pułapkę gładkich słówek i psychologicznych zagrywek, a tracisz rękę, ramię i całą pieprzoną resztę. W najlepszym razie. W najgorszym jesteś trupem.
Nie wygląda na takie, co padnie po kilku ciosach toporem. Nie wyglada nawet na takie, któremu można by te kilka ciosów zadać. Zdaje się więc, że czas brać nogi za pas.
- Nie każdy stary miecz musi być czarodziejski, tak jak nie w każdej pieczarze smok ma przykutą księżniczkę, która czeka tylko, byście ją uwolnili.
- A po cóż uwalniać? Smoka ubić i cieszyć się tym, że dziewka nie ucieka!
Zaczęły się fikcyjne donosy i mobbing. Część osób zwolniono, część sama odeszła. Na ich miejsce przyszli tacy, którym można pokazać palcem, kogo oskarżyć, a komu umorzyć.
Są takie interesy, którym rozgłos sprzyja. Takie, o których ojciec nie ma bladego pojęcia, a nawet gdyby miał, to nie potrafiłby ich pojąć swoim rozumem, tkwiącym na stałe w poprzedniej epoce.
Weź to jakoś ogarnij, bo będzie syf - poradził półgębkiem. No chyba że się sami pozagryzają, w końcu to reżimówka i tefałeny.
Borutnik wyjrzał z wierzbowej dziupli. Powęszył chwilę, mrużąc ślepia,
po czym zwinnie zsunął się po pniu. Zakląskał kilka razy, a gdy
wśród paproci zamajaczyły drobne sylwetki, dobył zza łykowego pasa
zaostrzony kieł i wskazał nim kierunek.
To również był forester, tyle że o wiele starszy, kanciasty i poobijany. Mimo to prokurator był z nim zżyty jak ze starym kapciem.
-Roboty szukał.-Dartor pociągnął kilka łyków.- Tyle coś o powrotniakach mamrotał i innych cholerach,że niby miałbym mu płacić za to, by kmieci od złego uwalniać.Uważacie!Że niby miałbym płacić za coś,co i tak za zasrany obowiązek mamy,a kmiecie też dobrze sami sobie radzą!Powiedziałem więc,co o tym myślę.
- I co on na to ?
- Złościł się,że mu ktoś powiedział to i tamto.Potem coś o służbie gadał,że niby mamy się bać,a tylko on wie,jak ze złym radę dawać.- Wypił duszkiem do dna.- Szkoda było mojego czasu.Kazałem dziwakowi wracać,skąd przyszedł. Widział go kto potem?
Zebrani gruchnęli śmiechem.
-Żle to żeście obmyślili.-Alderik spojrzał na dowódcę z wyrzutem.- Trza było wóz kurwiarski zabrać w drogę.Stara raszpla z dziewkami by nam się tu przydała...
-Szaleju się obżarłeś ?- prychnął Dartor
-Czort wie,co tam na nas czeka,a kurew to nerwy ukoi,i osadników da,gdyby potrzeba była.
-Zejdż mi z oczu,durniu jeden!
-Dzieciaka z doliny przyprowadzili,któremu się w głowie pomieszało.Ponoć krowie kółko z nosa wyciągnął i wszystkim wokół opowiadał,że to pierścień jest zły,co go trzeba zniszczyć.Że nikt inny,jak tylko on musi wyruszyć na daleką wyprawę,by go,ten pierścień,w dziurę jakąś cisnąć,gdzie ognie się palą.Dwa razy z domu uciekał i ku górą wędrował,ale-kiwnęła głową mędrcowi,który pojawił się w drzwiach-za każdym razem go łapali. Wreszcie,rady sobie nie dając,tu go przyprowadzili.
-Ha!-Starzec klasnął.-Wiem już,o czym gościowi naszemu opowiadasz.Mów więc dalej.
-Mąż mój opowieści dzieciaka wysłuchał,o smokach,czarodziejach i istotach jakichś dziwnych...Jak on je nazwał ?
-Nie pamiętam już,moja miła.
-Dość,że długo snuł opowieść,która miejscami nawet ciekawa była.
-Wybacz,moja droga,ale nie mogę się z tobą zgodzić.- Mędrzec sięgnął łyżką wprost do kociołka.-Ten pomysł ze zniewieściałymi łucznikami,co to żyją na drzewach,to jakaś straszna bzdura.
Okazji jest dość. Tematów również. Tym bardziej, jeśli są krwiste, jeśli działają na wyobraźnię. Śmierć młodej youtuberki działają. Trudno, aby było inaczej.
Ale ja żołnierz jestem i muszę mieć nad sobą szarżę, bo inaczej folgować sobie zacznę! Więc mi tu w głowie nawet nie próbujcie bełtać. Jeśli rozkazu jakiego raz na czas jakiś nie dostanę, to krosty mi na dupie wyskoczą.
Kot miał podajnik karmy, zamówiony w jakimś internetowym sklepie zoologicznym za kwotę niemal dwukrotnie wyższą, niż wynosiła jego realna wartość, ale nie zniżał się do tego, by z niego korzystać.
Patrzył, jak w oddali, ponad linią drzew, zatacza kręgi samotny myszołów. Choć równie dobrze mógł to być jastrząb albo inne ptaszysko, bo Painer nigdy nie interesował się ornitologią. Podobała mu się jednak nazwa "myszołów", bo zawierała w sobie to, co powinna, była konkretna i uczciwa.
Jej ojciec lubił żartować z tej gadatliwości taksówkarzy. Mówił, że zawsze z uwagą słucha tego, co mówią, szczególnie wszystkich tych życiowych rad i mądrości, jakie nieraz wybrzmiewają w takt pracy taksometrów. Słucha i robi potem wszystko odwrotnie, bo bo nie chce być taksówkarzem. To był ulubiony żart ojca.
Fototapeta w dużym pokoju była nowsza. Przyklejona zapewne w latach dziewięćdziesiątych, zanim zdążyła na stałe wyjść z mody. Czas obszedł się z nią łaskawie.
Wszyscy są przejęci i już całkiem zagubieni w teoriach, od których huczy internet.
To nie była łatwa praca. Nie ułatwiał jej tez gburowaty sposób bycia Painera. Mimo wszystko nie mógł narzekać.
Ludzie marzą o różnych rzeczach: o sławie, bogactwie, o tym, by mieć świat u stóp. Czasem jednak marzenia potrafią ograniczyć się do tak trywialnych rzeczy, jak powrót do domu, zjedzenie kolacji i pójście spać.
Była tego niemal pewna, ale i tak pracowała sumiennie. Jak zawsze, bo w tej pracy nie było dwóch takich samych przypadków, dwóch takich samych przestępstw ani sprawców. Nie było miejsca na rutynę i brak czujności, nie było miejsca na niesumienność.
Stał chwilę, wpatrując się we wnętrze lodówki i szukając czegoś, co nadawałoby się jeszcze do zjedzenia. Ostatni raz robił zakupy kilka dni temu. Może tydzień.
Rozejrzyj się! Tu nie ma dworu, sług, poddanych. Nie ma korony ani tronu. Jest za to chłód, wrogość i pierdolone błoto. Tu jesteś nikim...
Oparł się o spękany kawał drewna wieńczący niską dziobnicę,
zmieniony przez dłuto szkutnika w łeb wielkiego orła. Jego groźny
dziób i wielkie oczy miały budzić lęk, jednak Salabeshowi od początku
ptaszysko kojarzyło się z przerośniętą kurą i uważał, że jego własny
fiut wygląda groźniej. Gdyby zamiast rzeźby szkutnik umieścił w tym
miejscu pomost, mógłby stawać na nim z opuszczonymi portkami
i z pewnością osiągałby lepsze efekty.
Ale pycha kroczy przed upadkiem, mój synu, i żadna tarcza nie chroni przed gniewem Pana Boga naszego!