the shopping list Kevin Sweeney 7,0
"A lot of the houses had mummified corpses as well, most wearing rotting clothes, or tucked up in beds whose sheets were ash smeared rags; a lot of the time these were small groups, different sized bodies, families that had survived the blast but not the radiation, cuddling together at the end."
Zazwyczaj staram się racjonalnie dawkować horror ekstremalny i nie bombardować swojej głowy ciągłym splatterpunkiem, ale czasami nie da się inaczej. Szczególnie, gdy mam do czynienia z autorem takim jak Kevin Sweeney.
Nie szukajcie go w głowach. Nigdy u nas nie wyszedł i prawdopodobnie jeszcze przez dłuższy czas się u nas nie pojawi (optymistycznie zakładam, że za x lat go ktoś wyda). To ta liga pisarzy, o których lepiej nie wspominać w szerszym gronie bez narażenia się na dziwne spojrzenia, czy szeroko otwarte oczy.
Twórczość Kevina znam dopiero od niedawna, ale już teraz mogę napisać, że jest to miłość od pierwszego wejrzenia. Najpierw zaskoczył mnie swoją "Necro-sutrą" (opowiem wam o tym, przy najbliższej okazji),a dziś dodatkowo zmiażdżył mnie swoją "Listą zakupów".
Spoglądając na okładkę, przez którą sunie wózek sklepowy z ludzkim mięsem spodziewałem się wielu rzeczy, ale z pewnością nie historii, która łączy w sobie świat postapo i horror ekstremalny. Nie nastawiałem się też na tematykę końca ludzkości, która przez znaczną część powieści będzie rozgrywać się w izolacji, pokazując zachodzące zmiany w psychice narratora.
Trzy czwarte powieści to naprawdę niezłe postapo. Mamy dość przekonująco rozrysowanego narratora Colma, odosobnienie od świata, zwężenie większości akcji do małego bunkra pod domem i tytułową listę "zakupów", czyli codziennych czynności, które bohater narzuca sobie, by nie zwariować. Podobało mi się to! Kupuję to w całości i jestem zadowolony.
Jednak prawdziwa jazda zaczyna się dopiero, gdy autor odpala swoje magiczne wrotki z napisem ekstrema i jedzie w strone psychiki czytelnika. Nagle z przygnębiającej literatury postapokaliptycznej robi się naprawdę popierdzielona historia z urywaniem na żywca ręki
i niezwykle obrzydliwym rodzajem kanibalizmu.
Nie będę zdradzał fabuły, ale jako wskazówkę dodam, że coś takiego występuje w przyrodzie. Samica zjada swoje młode, gdy grozi jej śmierć głodowa.
W następnych tygodniach mam zamiar jeszcze bardziej zgłębić rzeczy napisane przez Kevina. Facet ma niezłą banię i talent do ekstremy.