Najnowsze artykuły
- ArtykułyPierwszy zwiastun drugiego sezonu „Władcy Pierścieni: Pierścieni Władzy” i nie tylkoLubimyCzytać1
- ArtykułyKocia Szajka na ratunek Reksiowi, czyli o ósmym tomie przygód futrzastych bohaterówAnna Sierant1
- ArtykułyAutorka „Girl in Pieces” odwiedzi Polskę! Kathleen Glasgow na Targach Książki i Mediów VIVELO 2024LubimyCzytać1
- ArtykułyByliśmy na premierze „Prostej sprawy”. Rozmowa z Wojciechem ChmielarzemKonrad Wrzesiński1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Harald Gilbers
1
6,1/10
Pisze książki: kryminał, sensacja, thriller
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,1/10średnia ocena książek autora
56 przeczytało książki autora
78 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Germania Harald Gilbers
6,1
W Berlinie końca wojny żyją Niemcy, Żydzi i naziści. Niemcy ciężko znoszą panowanie nazistów, wprawdzie w głębi serca ich nie popierają, ale żyjąc w strachu siedzą cicho. Ci naziści to w ogóle trochę jak Yeti, niby gdzieś są, ale w gruncie rzeczy i tak nie wiadomo kto to taki, bo sami SS-mani w głębi serca są dobrzy. A w ogóle to Niemcy są ewidentnymi ofiarami wojny.
Fabuła przeciętna, były policjant kryminalny, Żyd, wspiera SS w poszukiwaniu seryjnego mordercy.
Germania Harald Gilbers
6,1
Stwierdzenie, iż kryminały retro stają się coraz popularniejsze, jest tak oczywistą oczywistością, że aż nieprzyzwoite będzie rozpoczynanie recenzji właśnie od takiej konstatacji. Kryminały retro stały się bowiem osobną, coraz grubszą gałęzią tego gatunku literackiego. A tak to już z drewnem bywa, że trafiają się sęki. Drwale ich nie lubią, a Czytelnicy powinni ich unikać, bo po co tracić czas na coś, co jest zbędne i przeszkadza? Czy takim literackim sękiem jest również „Germania” Haralda Gilbersa?
Dla Gilbersa, niemieckiego redaktora i reżysera teatralnego, a z wykształcenia historyka i anglisty, „Germania” jest debiutem powieściowym. Akcję osadził w Berlinie, z którego Hitler chciał stworzyć idealne nazistowskie miasto – stolicę nowego świata – czyli tytułową Germanią. Mamy jednak przełom maja i czerwca 1944 roku, więc projekt brunatnej metropolii jest, delikatnie mówiąc, w powijakach. Miasto co rusz jest bombardowane, z frontu wschodniego dochodzą coraz bardziej pesymistyczne informacje, a zalążki surowo karanego defetyzmu rozrastają się, gdy w północnej Francji lądują kolejne siły aliantów. Tymczasem jakiś zwyrodnialec porzuca na ulicach stolicy Trzeciej Rzeszy bestialsko okaleczone zwłoki młodych kobiet. Pozostawia je pod pomnikami upamiętniającymi żołnierzy poległych podczas pierwszej wojny światowej, a wszystkie ofiary łączą powiązania z NSDAP. Na dodatek sprawca oznajmia w liście, że jest… lojalnym nazistą. Władze nie mogą sobie pozwolić – jak gdyby spadających bomb było za mało – na wybuch paniki w mieście i pojawienie się plotek o mordercy wywodzącym się z jedynie słusznej partii. Śledztwo zostaje potraktowane priorytetowo, interesują się nim najwyższe władze, którym w desperacji nie przeszkadza nawet to, że prowadzącemu postępowanie oficerowi SS pomaga… Żyd, czyli główny bohater powieści, Richard Oppenheimer. Były śledczy berlińskiej policji kryminalnej żyje w napięciu, czekając wraz z żoną w Judenhausie na wywiezienie w nieznane… Nie ma jednak gwarancji, że za szybkie rozwiązanie zagadki morderstw nagrodą będzie ocalenie. Rozpoczyna więc grę, w której stawką będzie życie jego i ukochanej.
Gilbersowi należy się duży kufel bawarskiego weizenbier za całkiem udaną próbę uchwycenia klimatu Berlina czasu wojny. Nie z perspektywy najwyższych kręgów władzy, ale zwykłych mieszkańców: walczących o pożywienie w sytuacji permanentnych niedoborów; liczących podczas bombardowań na łut szczęścia, że na lecącej na miasto alianckiej bombie przeznaczenie nie wyryło ich nazwiska; martwiących się, czy brak listów od Hansa walczącego gdzieś na Ukrainie oznacza śmierć syna, brata, męża, czy może tylko chwilowe problemy wojskowej poczty. Autor unika odsuwania odpowiedzialności narodu niemieckiego – całego – za popełnione podczas wojny grzechy, stara się jednak oddać atmosferę Berlina 1944 roku. Czuć jeszcze resztki nadziei – na ile formowanej przez propagandę? – na zwycięstwo, ale dominuje przede wszystkim nastrój zmęczenia.
Fabuła powieści jednak nie porywa. Książkę, owszem, czyta się dobrze, jest zbudowana, jak należy, ale na fajerwerki nie ma co liczyć. Nie potrafiłem polubić głównego bohatera. Jasne, współczułem mu, bo nie mogło być inaczej, ale jako konstrukcja literacka był w gruncie rzeczy przewidywalny. Może to tylko wrażenie, które wynika z faktu, że książkę czytałem na zbyt częste – jak nigdy – raty? Zabrakło mi jednak mimo wszystko, jak lubi mówić pewien komentator sportowy, elementu zaskoczenia. Ot, kryminał. Jedna zbrodnia, druga zbrodnia, mylne tropy, ingerencja „ważnych ludzi”, przełom, jednak brak przełomu, właściwy przełom i wreszcie ustalenie sprawcy oraz finał. W tym gatunku na pewno da się jeszcze wymyślić coś nowego, ale to nie Harald Gilbers będzie prekursorem.
Podsumowując: można wygodnie i bezpiecznie usiąść na konarze wystruganym przez Autora, ale na emocjonujące przeżycia nie macie co liczyć. Nie siedzicie na najwyższej gałęzi, więc widoki są takie sobie, ale czasu też nie zmarnujecie. Obcowanie z przyrodą ma przecież głównie plusy.