cytaty z książek autora "Małgorzata Czyńska"
Dobrze jest mieć pasję, która nie jest związana z zawodem. Wtedy łatwiej zachować równowagę".
Zawsze można zrobić coś więcej, lepiej. Człowiek musi rozłożyć siły i powiedzieć sobie:dobra, tu przymykam oko na pewne sprawy, części problemów też nie widzę, bo po prostu nie mam aż takiej znajomości tematu".
Nikt się nie zastanawiał nad cudzą odmiennością.Dzisiaj traktujemy tolerancję jako wyczyn, wtedy była na porządku dziennym i tak oczywista, że zasadniczo nie poddawano jej namysłowi".
Co jest piękniejsze, zastanawiałam się, czyste barwy wybrzeża kładzione przeze mnie na płaskich kamykach, czy urocza twarz młodzieńca, który klęczy obok mnie, gdy maluję?
Kochałam męża, ale potrzebowałam flirtu i flirtowałam często. (...)
Nowy kodeks nowej kobiety ustanowiony przez Kiki z Montparnasse'u brzmiał: Jestem panią samej siebie. Mogę robić to, co chcę. Dziś wieczorem chcę tańczyć.
Kocham pięknych ludzi, boję się zawistnych kobiet i cenę nade wszystko święty spokój - oto mój stosunek do życia.
Obraz odpowiada własnej prawdzie, i prawdzie w ogóle, kiedy we właściwy sposób wyraża określoną treść, pełniąc przy tym funkcję dekoracyjną. Dekoracyjny i budujący: oto jaki powinien być moim zdaniem obraz.
(Maurice Denis)!
Sankt Petersburg stanowił pasmo przyjemności i rozrywek. Tamara spędzała tu zimowe miesiące, goszcząc w domu wujostwa Stefy i Maurycego Stiferów. Była ich ukochaną siostrzenicą, otaczali ją opieką i względami. Wprowadzali ją do miejscowych domów, zabierali na koncerty do Carskiego Sioła, na przedstawienia baletowe do Teatru Maryjskiego, na przyjęcia u księżnej Iriny Jusupowej, kuzynki cara Mikołaja, czy na ślizgawkę. "Największym szczęściem napawało mnie - wspominała Tamara - gdy ciotka Stefa pozwalała mi otwierać różne puzderka ze szmaragdami, brylantami i rubinami i wybierać te, które moim zdaniem powinna włożyć".
Na zamku w Diószeg na Węgrzech jej akty wisiały obok grafik Albrechta Durera i obrazów siedemnastowiecznych pejzażystów angielskich. Ona jednak odrzucała oświadczyny kilka razy, aż w końcu skusiła się na tytuł baronowej i dostatnią przyszłość u boku bogacza (Kuffnerowie byli do czasu I wojny światowej właścicielami największego majątku ziemskiego w Austro-Węgrzech). Kuffner był ekspertem do spraw agronomii, co tuż przed wybuchem II wojny światowej stanie się jego przepustką do Ameryki. A miał powody do niepokoju, bo Czechosłowacki almanach żydowski wymieniał jego rodzinę jako "znakomity ród żydowski". "Mój pierwszy mąż był bardzo przystojny. Drugi miał charakter" - podsumowała Tamara swoje małżeństwa.
Jak niby wystrzegać się smutku, kiedy smutek zakrada się niepostrzeżenie, przychodzi nieproszony. Przecież bolał ją Tadeusz, który leżał w łóżku z Ireną, i bolała ją Ira, która leżała w łóżku nie wiadomo z kim, nie wiadomo gdzie. A Tamara leżała sama. Jedno ciało w łóżku jest zawsze samotne.
Była syreną ocierającą się o ciało marynarza i wyglądała jak syrena. Jej blond loki lśniły od brylantyny, jakby właśnie wyłoniła się z morskiej toni. Ramiączka sukni ze złotej lamy zsunęły się z krągłych obojczyków, odsłaniając mokre od potu piersi i brzuch. Obnażone aż do pośladków plecy migotały perłową bielą. Długi łańcuch z brylantowym wisiorem kołysał się pomiędzy łopatkami. Mogłaby pozować do galionu, rzeźby zdobiącej dziób dawnych żaglowców. Materiał ciasno opinał jej pupę i pętał nogi niczym syreni ogon. Mężczyzna zaplątał się w krępującym ją materiale, ale w końcu znalazł do niej drogę. Brał ją mocno, jak każdy marynarz spragniony kobiety. Tamara uwielbiała marynarzy. Byli najlepsi, więc korzystała z nich co noc. Mieli ostry, metaliczny smak ostrygi.
Sprawy sercowe Stanisława Ignacego Witkiewicza nieraz przedstawiają się jak spektakle teatralne. Zresztą robienie z życia teatru to jego specjalność, uwielbia podkręcać i inscenizować nawet zwyczajne sytuacje, rozgrywać ludzi między sobą. Stąd choćby poznawanie ze sobą osób, które jego zdaniem zupełnie do siebie nie pasują, i obserwowanie ich reakcji.
Erotyczna wolność, masturbacja, homoseksualizm, voyeuryzm - wszystko to jest w rysunkach Schielego. Czerwonym kolorem znaczy sutki i srom. "Żadne erotyczne dzieło sztuki nie jest świństwem, jeśli posiada wartość artystyczną - mówi Schiele na swoją obronę. - Świństwem staje się, dopiero gdy świnią jest widz".
Pasja to duże słowo.Wymagające, bo dla pasji jesteśmy gotowi dużo poświęcić. Wiem, że na pewno nie poświęcił bym dla niej swojej rodziny".
O swoich zaręczynach Egon oznajmił Wally w kawiarni. Zobaczyła, jak mieszczańska natura bierze górę w artyście. Na portretach jego żony będzie dominować właśnie ta spokojna, filisterska sztywność. Jeszcze próbował ratować sytuację. Zaproponował Wally, żeby razem spędzili wakacje, by stało się to ich corocznym rytuałem. Zdaniem Roesslera "podziękowała mu za miły pomysł [...] u odeszła, bez łez, bez patosu, bez sentymentalizmu". Ślub z Edith odbył się 17 czerwca 1915 roku. Kilka dni później Egon Schiele został powołany do wojska.
Brała w dłonie jej twarz, obracała w stronę światła, szukała idealnej pozy. Lubiła czuć pod palcami gładkie, krągłe policzki, jakby brała w dłonie piersi. Jej piersi też brała w dłonie, ale później, najpierw dotykała twarzy - obietnicy rozkoszy, przeczucia spełnienia.
Ta kombinacja "troje" nie może Nigdy Dobrze egzystować. wtedy się tworzy dwoje i jedno. Dwoje przeciw temu jednemu, które jest "obnażone i krzywdzone".
Gdy się miało szczęście które się nie trafia;
Czyjeś ciało i ziemię całą;
A została tylko fotografia;
To, to jest bardzo mało.
Maria Pawlikowska.
Przyszłego męża, Tadeusza Łempickiego, wypatrzyła na balu maskowym. Po raz pierwszy zobaczyła go w 1911 roku, kiedy przebrana za pasterkę, prowadząc na sznurku żywe gęsi, przepychała się wśród gości. Przystojny młody mężczyzna, otoczony miejscowymi pięknościami, zwrócił jej uwagę.
Pochodzenie miał dobre: ojciec Julian Łempicki herby Junosza był przedstawicielem Towarzystwa Warszawsko-Wiedeńskiej Drogi Żelaznej, matka Maria z domu Norwid była bratanicą Cypriana Kamila Norwida. Tadeusz i jego czworo rodzeństwa dorastali w Rosji. Był czas, że im się wiodło. W Sankt Petersburgu Łempiccy zajmowali pokoje w "rezerwowym pałacu" wielkiego księcia Włodzimierza Aleksandrowicza, w eleganckiej okolicy zamieszkanej przez arystokrację. Młody prawnik nie przypadł jednak Stiferom do gustu.
Musisz pójść do pracy" - powiedziała Adrianna, wysłuchawszy narzekań Tamary na brak pieniędzy i apatię męża
Łempiccy przyjechali do Paryża latem 1918 roku. Mieli za sobą aresztowanie Tadeusza przez bolszewików i pospieszną ucieczkę z Rosji.
To zbytnie uproszczenie zaliczać Tamarę de Łempicką tylko do artystów postkubizmu i klasycystycznego art deco - twierdził krytyk sztuki Giancarlo Marmori. - Psychologiczne i fizyczne natężenie postaci, ich metaanatomia, tiki i nerwowe grymasy są sposobem na wprowadzenie bardzo specyficznego wyolbrzymienia typowego dla Neue Sachlichkeit. Przesady i hipokryzji.
Francoise Gilot, która znała różnych artystów i którą długoletni związek z Picassem zahartował na dziwaczne zachowanie geniuszy, oparła się Łempickiej. Nie poszła do niej, tłumacząc: "[jej] ekscentryczna osobowość hamowała moją ciekawość. Nie miałam ochoty się przekonać, czy jej twory zwalą mnie z nóg".
Analizując możliwość zarobkowania, Ada przypomniała Tamarze o jej malarskich zdolnościach i poleciła dalsze studia. Starsza siostra podjęła temat i wymyśliła plan na siebie, który przez następne lata skutecznie realizowała. Nie zamierzała powielać schematu biednego artysty na zimnym poddaszu. Jeśli już miała malować, to z sukcesem. Kizette wspominała, że Tamara miała cel: "za każde dwa sprzedane obrazy będzie kupować sobie bransoletkę, aż do dnia, gdy cała pokryje się diamentami, od nadgarstków do ramion".
Piramidy zobaczyła zimą 1934 roku. Baron Raoul Kuffner de Dioszeg zabrał Tamarę w podróż poślubną do Egiptu. Małżeństwo Łempickich rozpadło się kilka lat wcześniej. Kizette wspominała, że już około 1925 roku Tadeusz zauważył, że [Tamara] nigdy nie przebywa z rodziną. Zauważył, że nie je w domu, nie zaprosiwszy do stołu jakiegoś krytyka sztuki, artysty czy bogatego mecenasa, że nie nawiązuje już znajomości, których nie mogłaby wykorzystać do zrobienia kariery, że nie mówi o niczym innym jak o sobie, że każdego franka, jakiego zarobi, wydaje na siebie, że w życiu prywatnym i w obecności innych jest kimś, kogo przedtem nie znał. I powiedział jej o o tym.
Tęsknił za ojcem, śnił o nim, chociaż za życia Adolf Schiele przysparzał żonie i dzieciom wielu kłopotów. Odkąd w burdelu w Trieście zaraził się syfilisem, cierpiał na postępujący paraliż i miewał omamy. W przypływie szaleństwa spalił wszystkie akcje i oszczędności, kazał rodzinie zasiadać do kolacji z wyimaginowanymi gośćmi. Szybko przeszedł na emeryturę i siedział w domu ubrany w kolejarski mundur.
Krytycy sztuki pisali o niej jako o "propagatorce perwersyjnego malarstwa", twierdząc, że "modelki Tamary de Łempickiej to kobiety nowoczesne. Nie znają hipokryzji i wstydu w kategoriach moralności burżuazyjnej. Są opalone i ogorzałe od wiatru, a ich ciała sprężyste jak ciała Amazonek". Rzeczywiście kobiety Łempickiej z czerwonym lakierem na paznokciach i jaskrawą szminką na ustach, "ociekające jakąś cielesnością graniczącą z kiczem lub przynajmniej grzechem", podobały się publiczności.
Tamara Łempicka była dokładnie taka jak kobiety na jej obrazach: chłodna, egoistyczna, wyemancypowana, nawet rozwiązła. Wyglądała jak gwiazda filmowa, zresztą uwielbiała, kiedy mylono ją z Gretą Garbo, fotografowała się starannie upozowana i obwieszona brylantami.
Prace Egona w niczym nie przypominały delikatnych rysunków Gustava Klimta: kreska była mocna, kanciasta, a plamy akwareli na chudych brzuchach wyglądały jak rany i siniaki.
Walburga Neuzil dorastała w Tattendorf w Dolnej Austrii w robotniczej rodzinie i musiała szybko zacząć radzić sobie sama. W Wiedniu już nikt nie wołał na nią Walburga, tylko "Wally". Była dumna, że pozuje sławnemu Gustavowi Klimtowi, ulubieńcowi socjety. Oczywiście wszyscy wiedzieli, że ze sobą sypiają. Klimt przecież żadnej nie przepuścił.