Autorka pierwszej,polskiej, wegańskiej książeczki dla dzieci.
Matka, weganka, wolontariuszka, aktywistka, nauczycielka, niepoprawna optymistka. Realizuje się w pracy z młodzieżą (nie tylko w szkole),w walce o prawa zwierząt i w popularyzacji weganizmu.
O ile forma książki jest godna polecenia i bardzo dobrze dostosowana do potrzeb dziecka, tak z treścią - choćbym i chciała - zgodzić się nie mogę. Po pierwsze, nie znoszę braku obiektywizmu. Jeśli już podejmujemy jakiś temat, szczególnie trudny, warto przedstawić go z kilku perspektyw, a nie tylko "tej jedynej słusznej". Później takie dziecko idzie do szkoły, widzi, że Kuba czy Zosia jedzą kanapkę z szynką i stają się oni dla niej "mordercami" - bo przecież nie wolno jeść zwierzątek! Po drugie, samo przedstawienie tematu trąci zwykłą propagandą. Nie uznaje się tam racji osób mięso jedzących, nie pokazuje się, że istnieją farmy bio i eko - wszystko jest czarno - białe. Przez to właśnie w dziecku rodzi się mylne pojęcie o dobrym lub złym aspekcie jedzenia mięsa. Choć chciało by się dać książce wyższą ocenę za poruszanie kontrowersyjnego tematu, więcej gwiazdek zaznaczyć po prostu nie mogę.