Co widzi osioł, czyli wojna książkowa

Tomasz Pindel Tomasz Pindel
02.05.2013

Przysłuchiwałem się ostatnio różnym europejskim wydawcom, którzy na spotkaniu w Madrycie dyskutowali o sytuacji w tzw. sektorze książki, i muszę powiedzieć, że dopiero teraz zdaję sobie w pełni sprawę, że na naszych oczach toczy się wojna.

Co widzi osioł, czyli wojna książkowa

Bo że trwa rewolucja książkowa, no to wszyscy wiemy. Panującą nam książkę papierową próbuje wysadzić z siodła jej elektroniczna siostra – a może wcale nie próbuje? – więc musimy po czyjejś stronie się opowiedzieć. Jedni zatem mówią, że papierowa sczeźnie już zaraz, inni, że nigdy – i ci drudzy powołują się chętnie na ów słynny przykład podany bodajże przez Umberta Eco, że łyżkę wynaleziono wieki temu i nikt jak dotąd nie wpadł na lepszy pomysł, czym jeść zupę, więc z książką papierową też tak będzie. Dla nas, czytelników, kwestia sprowadza się zazwyczaj do spraw praktycznych: jaki czytnik, i czy już, albo czy w ogóle, oraz dlaczego te książki elektroniczne nie są tańsze (ale tu wiadomo – VAT).

Jednak digitalizacja i internetyzacja oznacza przecież znacznie, znacznie więcej – i tego też jesteśmy w jakimś stopniu świadomi – otwierając zarazem coś w rodzaju jeśli nie frontu, to ważnej linii podziału. Na madryckim spotkaniu przysłuchiwałem się na przykład wystąpieniu reprezentantki dużego brytyjskiego wydawnictwa, która z entuzjazmem opowiadała o możliwościach, jakie przed wydawcą roztacza nowoczesna technologia. – Wcześniej wydawca nie znał swoich czytelników – mówiła. – Dziś dzięki Internetowi wiemy, że gospodynie z północnej Walii uwielbiają autora X, a studenci z Glasgow – autora Y. Poznanie gustów czytelniczych to jedno, ale też możliwości promocji są wręcz niesamowite.

Na to jednak pewien hiszpański wydawca (niezależny, z wybitnym literackim katalogiem) odparł krótką anegdotą, jak to przedstawiciel jednej dużej oficyny powiedział mu: - Dzięki technologii możemy dostarczyć czytelnikowi dokładnie taką książkę, jaką on chce. – A to gratuluję – odparł ów wydawca – bo ja dostarczam czytelnikowi taką książkę, o jakiej jeszcze nie wie, że jej chce.

Replika ta bez wątpienia trafia w sedno problemu: techniczny postęp w świecie wydawniczym, po pierwsze, sprzyja wielkim i bogatym, a po drugie – zwykle idzie ręka w rękę z komercjalizacją: kierując się gustami mas wydawca raczej nie odkryje przed nami nowych literackich horyzontów, nie wprowadzi w obieg tego, co śmiałe, ambitne czy nietuzinkowe. To jednak nie wszystko.

Ta sama pani z brytyjskiego wydawnictwa zachwycała się także możliwościami obudowywania lektury. – Sceptycy technologiczni twierdzą, że czytanie elektroniczne przerywa linearność lektury, ale przecież lektura nigdy nie była linearna, zwłaszcza w przypadku książek dla dzieci, w których często coś się wysuwa, naciska itd. W jej opinii nowoczesne aplikacje uzupełniające książkę, znacząco pogłębiają lekturę; dała zresztą przykład: wypuszczono właśnie aplikację pozwalającą zobaczyć dom, w którym ukrywała się Anna Frank, tak że czytając jej dziennik, można dokładnie zobaczyć, jak to wyglądało.

Tu także pojawiła się szybka replika. Pewien wydawca stwierdził bowiem: - Jeśli chodzi o to, co się widzi, to jestem przekonany, że różnica między mną a osłem jest po prostu żadna. Różni nas słowo. A literatura jest sztuką słowa.

Jednak to są tylko potyczki we wnętrzu wydawniczego światka, ważne, ale wewnętrzne. Prawdziwa wojna jednak toczy się na nieco innej linii – i był to motyw przewodni całego tego spotkania. Po jednej stronie: wydawcy, po drugiej – nie bawmy się w jakieś maskarady – Amazon i jemu podobne. – To my tworzymy „kontent” – mówił jeden z wydawców. – A oni chcą na nim zarabiać, najlepiej nie dzieląc się z nami. Przez lata firmy internetowe korzystały z wparcia państwa, zniżek podatkowych i innych ułatwień, bo digitalizacja społeczeństwa jawiła się jako synonim postępu. No to może teraz trzeba coś zrobić dla wydawców książek. Zanim będzie za późno.

Wychodziłem z sali obrad lekko oszołomiony. A następnego dnia w samolocie czytałem grubą i nieporęczną w podróży książkę papierową. Niech to wystarczy za deklarację ideową…!


komentarze [61]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Lidka  - awatar
Lidka 25.10.2013 17:08
Czytelniczka

"Przez lata firmy internetowe korzystały z wparcia państwa, zniżek podatkowych i innych ułatwień, bo digitalizacja społeczeństwa jawiła się jako synonim postępu."
Zastanawiam się, jakież to wsparcie otrzymały firmy internetowe, które dało im lepszą pozycję konkurencyjną w stosunku do firm działających w realu? Może to dotyczy madryckich firm? Ktoś zorientowany może pomóc?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
awatar
konto usunięte
07.05.2013 16:52
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Monika eM - awatar
Monika eM 07.05.2013 16:40
Czytelniczka

Wspaniale mój drogi przedmówco, że masz blisko bibliotekę i lubisz macać papier który zmacały przed Tobą setki osób. Ja wolę kupić sobie książkę - byleby tania była, dlatego mam na półce głównie wydania "kieszonkowe"(nawet do bojówek by mi się nie zmieściły ostatnio kupione "Stukostrachy"). Opcja darmowych ebooków jest dla mnie po prostu genialna.
Idę z duchem czasu bom...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
PonuryDziadyga  - awatar
PonuryDziadyga 07.05.2013 16:02
Czytelnik

No cóż, wychodzę na konserwatystę, co to lubi się sztachnąć chemią którą wybielono papier i nadrukowano literki. Tak przynajmniej sądzą niektóre wielce nowoczesne osoby, co to idą z duchem czasu.
Nie rozumiem po co ta dyskusja. Jeden woli książki, kto inny e-booka, jeszcze inny wersję audio. Naprawdę jest sens się żreć czyja "racja" jest tą nadrzędną? Cholera wie, może to...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
awatar
konto usunięte
07.05.2013 14:09
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Karl  - awatar
Karl 05.05.2013 22:13
Czytelnik

Hubert:
Co do tego armageddonu bez prądu... . Ah Wy idealiści... Jak prąd wysiądzie na dwa lata, to 3/4 populacji wymrze, a pozostanie ta część, która akurat nie ceni sobie słowa pisanego. Poza tym, będą oni zajęci szukaniem pożywienia, schronienia i innych pierdół, o których ludzie zazwyczaj myślą, zanim pomyślą, co by tu poczytać wieczorem przy kakao.


Wiele osób by...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Chihiro  - awatar
Chihiro 05.05.2013 15:46
Czytelniczka

Nie twierdzę, że e-booki to zło, ale po prostu nie lubię z nich korzystać i basta. Od czasu do czasu sięgam po książkę w takiej formie, ale to nie jest już taka frajda. Powtórzę jednak to samo, co napisałam wcześniej, jeśli preferujesz e-booki to, proszę bardzo, korzystaj z nich, mnie nic do tego, cieszę się, że masz taki wybór Natomiast nie narzucaj mi swojego zdania. Moja...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Miyako  - awatar
Miyako 05.05.2013 10:41
Czytelniczka

Hubert: Zgodzę się ;) Sam jestem (co pewnie już zauważono) zadeklarowanym zwolennikiem cyfryzacji, ale też nie gardzę książkami papierowymi. Są, to czytam. Jednak śmiać mi się chce z tych wszystkich drukarzy i papierników, dla których książka przestaje mieć jakąkolwiek wartość, gdy nie mogą posmyrać kartek i powąchać celulozy. To jest jak wybieranie modelu samochodu na...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Hubert Lewiński - awatar
Hubert Lewiński 05.05.2013 10:22
Czytelnik

Zgodzę się ;) Sam jestem (co pewnie już zauważono) zadeklarowanym zwolennikiem cyfryzacji, ale też nie gardzę książkami papierowymi. Są, to czytam. Jednak śmiać mi się chce z tych wszystkich drukarzy i papierników, dla których książka przestaje mieć jakąkolwiek wartość, gdy nie mogą posmyrać kartek i powąchać celulozy. To jest jak wybieranie modelu samochodu na podstawie...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Miyako  - awatar
Miyako 05.05.2013 10:04
Czytelniczka

Tak z ciekawości: nie macie wrażenie, że cała ta wojna książkowa, wszystkie dyskusje o wyższości jednego nad drugim - jest po prostu bez sensu? Że to napuszczanie na siebie nawzajem zwolenników jednego i drugiego? Przecież to czy wolimy książkę, czy ebooka to po prostu kwestia naszego gustu, a nie stawianych argumentów. Owszem, można kogoś przekonać do tego, aby przeprosił...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej