Co widzi osioł, czyli wojna książkowa
Przysłuchiwałem się ostatnio różnym europejskim wydawcom, którzy na spotkaniu w Madrycie dyskutowali o sytuacji w tzw. sektorze książki, i muszę powiedzieć, że dopiero teraz zdaję sobie w pełni sprawę, że na naszych oczach toczy się wojna.
Bo że trwa rewolucja książkowa, no to wszyscy wiemy. Panującą nam książkę papierową próbuje wysadzić z siodła jej elektroniczna siostra – a może wcale nie próbuje? – więc musimy po czyjejś stronie się opowiedzieć. Jedni zatem mówią, że papierowa sczeźnie już zaraz, inni, że nigdy – i ci drudzy powołują się chętnie na ów słynny przykład podany bodajże przez Umberta Eco, że łyżkę wynaleziono wieki temu i nikt jak dotąd nie wpadł na lepszy pomysł, czym jeść zupę, więc z książką papierową też tak będzie. Dla nas, czytelników, kwestia sprowadza się zazwyczaj do spraw praktycznych: jaki czytnik, i czy już, albo czy w ogóle, oraz dlaczego te książki elektroniczne nie są tańsze (ale tu wiadomo – VAT).
Jednak digitalizacja i internetyzacja oznacza przecież znacznie, znacznie więcej – i tego też jesteśmy w jakimś stopniu świadomi – otwierając zarazem coś w rodzaju jeśli nie frontu, to ważnej linii podziału. Na madryckim spotkaniu przysłuchiwałem się na przykład wystąpieniu reprezentantki dużego brytyjskiego wydawnictwa, która z entuzjazmem opowiadała o możliwościach, jakie przed wydawcą roztacza nowoczesna technologia. – Wcześniej wydawca nie znał swoich czytelników – mówiła. – Dziś dzięki Internetowi wiemy, że gospodynie z północnej Walii uwielbiają autora X, a studenci z Glasgow – autora Y. Poznanie gustów czytelniczych to jedno, ale też możliwości promocji są wręcz niesamowite.
Na to jednak pewien hiszpański wydawca (niezależny, z wybitnym literackim katalogiem) odparł krótką anegdotą, jak to przedstawiciel jednej dużej oficyny powiedział mu: - Dzięki technologii możemy dostarczyć czytelnikowi dokładnie taką książkę, jaką on chce. – A to gratuluję – odparł ów wydawca – bo ja dostarczam czytelnikowi taką książkę, o jakiej jeszcze nie wie, że jej chce.
Replika ta bez wątpienia trafia w sedno problemu: techniczny postęp w świecie wydawniczym, po pierwsze, sprzyja wielkim i bogatym, a po drugie – zwykle idzie ręka w rękę z komercjalizacją: kierując się gustami mas wydawca raczej nie odkryje przed nami nowych literackich horyzontów, nie wprowadzi w obieg tego, co śmiałe, ambitne czy nietuzinkowe. To jednak nie wszystko.
Ta sama pani z brytyjskiego wydawnictwa zachwycała się także możliwościami obudowywania lektury. – Sceptycy technologiczni twierdzą, że czytanie elektroniczne przerywa linearność lektury, ale przecież lektura nigdy nie była linearna, zwłaszcza w przypadku książek dla dzieci, w których często coś się wysuwa, naciska itd. W jej opinii nowoczesne aplikacje uzupełniające książkę, znacząco pogłębiają lekturę; dała zresztą przykład: wypuszczono właśnie aplikację pozwalającą zobaczyć dom, w którym ukrywała się Anna Frank, tak że czytając jej dziennik, można dokładnie zobaczyć, jak to wyglądało.
Tu także pojawiła się szybka replika. Pewien wydawca stwierdził bowiem: - Jeśli chodzi o to, co się widzi, to jestem przekonany, że różnica między mną a osłem jest po prostu żadna. Różni nas słowo. A literatura jest sztuką słowa.
Jednak to są tylko potyczki we wnętrzu wydawniczego światka, ważne, ale wewnętrzne. Prawdziwa wojna jednak toczy się na nieco innej linii – i był to motyw przewodni całego tego spotkania. Po jednej stronie: wydawcy, po drugiej – nie bawmy się w jakieś maskarady – Amazon i jemu podobne. – To my tworzymy „kontent” – mówił jeden z wydawców. – A oni chcą na nim zarabiać, najlepiej nie dzieląc się z nami. Przez lata firmy internetowe korzystały z wparcia państwa, zniżek podatkowych i innych ułatwień, bo digitalizacja społeczeństwa jawiła się jako synonim postępu. No to może teraz trzeba coś zrobić dla wydawców książek. Zanim będzie za późno.
Wychodziłem z sali obrad lekko oszołomiony. A następnego dnia w samolocie czytałem grubą i nieporęczną w podróży książkę papierową. Niech to wystarczy za deklarację ideową…!
komentarze [61]
"Przez lata firmy internetowe korzystały z wparcia państwa, zniżek podatkowych i innych ułatwień, bo digitalizacja społeczeństwa jawiła się jako synonim postępu."
Zastanawiam się, jakież to wsparcie otrzymały firmy internetowe, które dało im lepszą pozycję konkurencyjną w stosunku do firm działających w realu? Może to dotyczy madryckich firm? Ktoś zorientowany może pomóc?
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Wspaniale mój drogi przedmówco, że masz blisko bibliotekę i lubisz macać papier który zmacały przed Tobą setki osób. Ja wolę kupić sobie książkę - byleby tania była, dlatego mam na półce głównie wydania "kieszonkowe"(nawet do bojówek by mi się nie zmieściły ostatnio kupione "Stukostrachy"). Opcja darmowych ebooków jest dla mnie po prostu genialna.
Idę z duchem czasu bom...
No cóż, wychodzę na konserwatystę, co to lubi się sztachnąć chemią którą wybielono papier i nadrukowano literki. Tak przynajmniej sądzą niektóre wielce nowoczesne osoby, co to idą z duchem czasu.
Nie rozumiem po co ta dyskusja. Jeden woli książki, kto inny e-booka, jeszcze inny wersję audio. Naprawdę jest sens się żreć czyja "racja" jest tą nadrzędną? Cholera wie, może to...
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Co do tego armageddonu bez prądu... . Ah Wy idealiści... Jak prąd wysiądzie na dwa lata, to 3/4 populacji wymrze, a pozostanie ta część, która akurat nie ceni sobie słowa pisanego. Poza tym, będą oni zajęci szukaniem pożywienia, schronienia i innych pierdół, o których ludzie zazwyczaj myślą, zanim pomyślą, co by tu poczytać wieczorem przy kakao.
Wiele osób by...
Nie twierdzę, że e-booki to zło, ale po prostu nie lubię z nich korzystać i basta. Od czasu do czasu sięgam po książkę w takiej formie, ale to nie jest już taka frajda. Powtórzę jednak to samo, co napisałam wcześniej, jeśli preferujesz e-booki to, proszę bardzo, korzystaj z nich, mnie nic do tego, cieszę się, że masz taki wybór Natomiast nie narzucaj mi swojego zdania. Moja...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Zgodzę się ;) Sam jestem (co pewnie już zauważono) zadeklarowanym zwolennikiem cyfryzacji, ale też nie gardzę książkami papierowymi. Są, to czytam. Jednak śmiać mi się chce z tych wszystkich drukarzy i papierników, dla których książka przestaje mieć jakąkolwiek wartość, gdy nie mogą posmyrać kartek i powąchać celulozy. To jest jak wybieranie modelu samochodu na...
Zgodzę się ;) Sam jestem (co pewnie już zauważono) zadeklarowanym zwolennikiem cyfryzacji, ale też nie gardzę książkami papierowymi. Są, to czytam. Jednak śmiać mi się chce z tych wszystkich drukarzy i papierników, dla których książka przestaje mieć jakąkolwiek wartość, gdy nie mogą posmyrać kartek i powąchać celulozy. To jest jak wybieranie modelu samochodu na podstawie...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejTak z ciekawości: nie macie wrażenie, że cała ta wojna książkowa, wszystkie dyskusje o wyższości jednego nad drugim - jest po prostu bez sensu? Że to napuszczanie na siebie nawzajem zwolenników jednego i drugiego? Przecież to czy wolimy książkę, czy ebooka to po prostu kwestia naszego gustu, a nie stawianych argumentów. Owszem, można kogoś przekonać do tego, aby przeprosił...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej