„Start a Fire“. Jestem niesamowicie wdzięczna, że mam tylu stałych czytelników

LubimyCzytać LubimyCzytać
12.01.2022

„Lubię, gdy to, co robię, jest perfekcyjne. Mimo że wiele razy mnie to zgubiło, wiedziałam, że także »Start a Fire« musi taka być. Dlatego napisałam tę książkę od nowa. Historia pozostała taka sama, ale jest ulepszona. Wrzuciłam w nią wszystko, co mogłam. Swoje emocje, spojrzenie na świat, które zmieniało się przez lata. Ta opowieść stała się doroślejsza. Nabrała życia i wielowymiarowości” – mówi Kasia Barlińska, autorka książki „Start a Fire. Runda Pierwsza”, która właśnie ukazała się nakładem koedycji wydawniczej Editio Red&BeYa.

„Start a Fire“. Jestem niesamowicie wdzięczna, że mam tylu stałych czytelników

Wznieciliśmy ogień, nad którym nie byliśmy w stanie zapanować

[Opis wydawcy] Victoria Joseline Clark nigdy nie należała do szczególnie rozważnych dziewczyn, choć nie można jej było zarzucić braku inteligencji. Przez siedemnaście lat swojego życia uważała się za osobę przeciętną i taką również prowadziła egzystencję. Nauka w renomowanym liceum, wieczne kłótnie z irytującym bratem bliźniakiem, częste imprezy z przyjaciółmi, rodzinne kolacje w towarzystwie troskliwej matki i wiernego psa – niczym się nie wyróżniała z tłumu innych dzieciaków z małego miasteczka Culver City w stanie Kalifornia, słynącego z turystów, kina i dobrego jedzenia. Jej rodzice mieli jeden cel: wychować swoje dzieci na porządnych obywateli. Victorii od małego wpajano żelazne zasady, których ślepo przestrzegała, przekonana, że uchronią ją przed problemami, o których opowiadała jej matka. Niestety, dziewczyny nie przygotowano na to, że jej największym utrapieniem może się okazać wysoki chłopak z martwym spojrzeniem i zimnym uśmiechem.

Wystarczyło kilka źle dobranych słów i obecność w niewłaściwym miejscu o nieodpowiedniej porze, aby zapoczątkować walkę, na którą nie była gotowa. Wszystko wymknęło się spod kontroli, gdy ten czarnooki, zblazowany chłopak okazał się faworytem nielegalnych pojedynków bokserskich, których od lat nienawidziła jej matka – prawa ręka burmistrza miasta i oddana przyjaciółka funkcjonariuszy policji. Victoria najchętniej cofnęłaby czas. Ilekroć spoglądała w czarne jak noc oczy, błagała w myślach, aby nigdy więcej ich nie zobaczyć. On był problemem, którego nie potrafiła rozwiązać. Chaosem, który nadszedł. Mrokiem, do którego lgnęła. Ósmym grzechem głównym, który chciała popełnić. Błagała o rozgrzeszenie, które nie nadchodziło. Bo oboje byli zbyt wielkimi grzesznikami.

Czy zdobędziesz się na odwagę, aby otworzyć oczy? Czy pozostawisz je zamknięte już na zawsze?

Natalia Milewska: Skąd pomysł na trylogię „Hell”?

Katarzyna Barlińska vel P.S. HERYTIERAPomysł na trylogię pojawił się z czasem, nie miałam takiego planu. To przyszło z kolejnymi rozdziałami i tomami. Na początku miałam jedynie zarys historii, dopiero później zaczęła mi się układać w całość, powiązałam ze sobą przeróżne wydarzenia i układałam puzzle tej opowieści tak, aby wszystko perfekcyjnie się ze sobą zgrało. Od zawsze wiedziałam, że chcę napisać coś o trochę cięższej tematyce.

Całą swoją atencję skupiłam na nieznajomym, który wciąż stał tyłem. Bo to właśnie on wypowiedział te słowa. Nie potrafiłam odwrócić wzroku od jego karku, a w głowie cały czas słyszałam echo jego głosu. Był niski i strasznie zachrypnięty. Jakby zdarty od papierosów, krzyków i alkoholu.

fragment książki „Start a Fire”

Moim celem było przedstawienie relacji międzyludzkich z nieco innej strony – tej mroczniejszej, owszem, może nieco dołującej, ale życiowej. Czytałam mnóstwo książek i opowiadań, ale w pewnym momencie przestało mi to wystarczać i zapragnęłam stworzyć coś swojego. Napisać coś, co sama chciałabym przeczytać. Nie wiedziałam jednak, w jakiej formie to przedstawić. Miałam wiele pomysłów – w pewnym momencie okazało się, że jest ich tak dużo, że nie zmieszczę ich w jednej książce. Dlatego napisałam  trzy, ściśle ze sobą powiązane.

Opowiedz, jak wyglądała praca nad tworzeniem historii Vic i Nate’a. Co było Twoją inspiracją? Jakieś konkretne książki, seriale, filmy?

W mojej twórczości najbardziej doceniam to, że mogłam dorastać wraz z moimi bohaterami, za to jestem wdzięczna. Zaczęłam pisać w wieku piętnastu lat. Jest to stosunkowo niewiele, zważywszy na to, jakie tematy wówczas poruszałam. Byłam dzieckiem, które nie miało jeszcze wystarczającej wiedzy o życiu, nie wspominając o warsztacie pisarskim. Popełniałam wiele błędów i nadal je popełniam, ale cenię to, że mogę się na nich uczyć. Historia Victorii i Nathaniela jest dość złożona, precyzyjna – i to w niej uwielbiam. Gdy zaczęłam pisać, zauważyłam, że bardziej niż na dynamicznej fabule, która jest naładowana wydarzeniami, wolę się skupić na bohaterach od strony psychologicznej. Nadać im duszę i sprawić, by czasami czytelnik zapomniał o tym, że to postacie fikcyjne. Moim małym marzeniem było to, aby moi bohaterowie byli wielowymiarowi i wydaje mi się, że udało mi się to zrobić. Do tej pory, gdy ktoś zadaje mi pytanie, czym się inspiruję, nie potrafię udzielić jednoznacznej odpowiedzi, ponieważ inspiruje mnie dosłownie wszystko… choć moim ulubieńcem jest zwykłe, realne życie. Od małego byłam uważną słuchaczką i baczną obserwatorką. Uwielbiam słuchać prawdziwych ludzkich historii, nawet jeśli są pozornie o niczym. Lubię obserwować ludzi w zwyczajnych sytuacjach, podczas jazdy autobusem, stania w kolejce w sklepie czy gdy siedzę na ławce w parku. Uważam, że to właśnie ludzie są najlepszą inspiracją, bo każdy człowiek ma swoją historię, z której można wynieść wiele lekcji. Dlatego też w moich książkach opisuję codzienność, wstawanie rano do szkoły czy do pracy, rozmowy z przyjaciółmi, wypełnianie obowiązków domowych. Oczywiście w to wszystko wplecione są wydarzenia fikcyjne, jakie raczej nie dzieją się w życiu. Uważam jednak, że stanowią tylko tło. Praca przy tworzeniu losów bohaterów tej serii była jednym z najwspanialszych etapów mojego życia. Mogłam od podstaw  zbudować charaktery, którym czytelnicy kibicują, stworzyć bohaterów, których lubią, kochają, a czasem nienawidzą. A dzieje się tak dlatego, moim zdaniem, że wielu ludzi może znaleźć w nich cząstkę siebie i w jakiś sposób się z tymi bohaterami utożsamić. Bo mimo wszystko jest to opowieść o codzienności niejednego człowieka, o złych wyborach i błędach.

W social mediach dosłownie roi się od fandomów „Hell”: Twitter, Instagram i TikTok, są pełne hasztagów: #pizgaczhell, #helltrilogy, #startafire, etc. Spodziewałaś się, że SAF aż tak bardzo zachwyci i zainspiruje młodych ludzi?

Wydaje mi się, że tego nie da się spodziewać. Oczywiście, że każdy człowiek, który zajmuje się pracą artystyczną, niezależnie od wieku marzy o tym, aby jego dzieła inspirowały ludzi. Ja mam to szczęście, że mnie w pewnym stopniu się to udało. Mimo że mija piąty rok mojej pisarskiej działalności, wciąż jestem zadziwiona, jak to wszystko mocno się rozrosło, i czasami nie dowierzam, że to się dzieje naprawdę. Gdy zaczęłam pisać, nawet w najśmielszych snach nie przypuszczałam, że moje opowiadania będą tak popularne. Często się zastanawiam, co było tego powodem. Niektórzy uparcie mi powtarzają, że to talent – z czym się nie zgadzam. Uważam, że to dobry pomysł, ciężka praca i tony szczęścia. Jestem niesamowicie wdzięczna za to, że mam tylu stałych czytelników, którzy są razem ze mną na dobre i na złe. Często dostaję wiadomości, w których młode osoby piszą, że zaczęły coś tworzyć właśnie przeze mnie, i to moim zdaniem jest najlepsza nagroda dla pisarza.

Jak zachęciłabyś do lektury te osoby, które jeszcze nie wiedzą, czy SAF to książka dla nich? O czym jest ta opowieść?

Tak jak wspominałam, „Start a Fire” to książka o relacjach międzyludzkich, o ludziach. Wszystkie inne wątki stanowią tło. To opowieść o codzienności, o początku upadku człowieka. Od zawsze powtarzam, że nie można wydawać jednoznacznej opinii na temat, którego się nie zgłębiło. Oczywiście, można się posłużyć ocenami innych, ale nic nie będzie tak rzetelne jak to, gdy człowiek sam zapozna się z danym tematem. Moim celem było ukazanie toksycznej relacji, jej początków i trudnych myśli, z jakimi często mierzą się młodzi ludzie. Nie mogę zapewnić, że każdy znajdzie w tej książce coś dla siebie, bo każdy ma inne spojrzenie na świat i własne sposoby na radzenie sobie z problemami. Doskonale zdaję sobie sprawę, że wielu czytelnikom ta historia nie przypadnie do gustu, ponieważ każdy ma swoje preferencje, każdy szuka czegoś innego i odbiera coś na różne sposoby. Wydaje mi się, że najlepszy sposób na stwierdzenie, czy jakaś książka jest dla kogoś, to ją przeczytać i wyrobić sobie własną, subiektywną opinię. Tworząc bohaterów, starałam się, aby czytelnik w jakiś sposób mógł się z nimi utożsamić, i mam nadzieję, że mi się to udało.

Pierwszym, na co zwróciłam uwagę, były jego oczy. Otoczone wachlarzem gęstych rzęs i lekko podkrążone, jakby nie spał od dłuższego czasu. Już to sprawiło, że poczułam mrożącą krew w żyłach niepewność.

fragment książki „Start a Fire”

Uchylisz rąbka tajemnicy, czego możemy spodziewać się w kolejnych tomach? Czytelnicy zapewne są tego bardzo ciekawi!

Na pewno możemy oczekiwać rozwoju relacji zarówno głównych, jak i drugoplanowych bohaterów. Nie zdradzę, jaki będzie jego kierunek, ale zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby zaskoczyć odbiorców.  Będzie o wiele więcej wątków pobocznych, nowych i mrocznych tajemnic. Czytelnicy wraz z bohaterami będą odkrywać kolejne karty tej historii.

Nie da się ukryć, że okładka „Start a Fire” całkowicie różni się od standardowych okładek romansów czy książek z gatunku young adult. Skąd tak oryginalny pomysł?

Temat okładek towarzyszy mi od bardzo długiego czasu. Już kiedy publikowałam na Wattpadzie, lubiłam, gdy miały ten specyficzny styl. Uwielbiam, gdy coś jest estetyczne. Stąd też wiedziałam, że okładki papierowych wydań również muszą takie być. Wiem, że przysporzyłam zmartwień i problemów grafikom w wydawnictwie, ponieważ pomysłów było wiele, przykładów jeszcze więcej, a mimo wszystko dalej coś mi nie pasowało. Miałam pomysł na tę okładkę, ale nie potrafiłam go wyrazić. Chciałam, aby ta książka się wyróżniała, aby była po prostu ładna i dobrze się prezentowała na półkach ludzi, którzy zdecydują się wydać na nią pieniądze. I może moja opinia będzie dość kontrowersyjna, ale twierdzę, że książkę ocenia się po okładce. Nie ma w tym absolutnie nic złego, poza tym doceńmy pracę grafików i ludzi, którzy poświęcili na to swój czas. Na Wattpadzie przez lata miałam sporo okładek, jednak najbardziej – mnie i moim czytelnikom – przypadły do gustu te z rzeźbami. W wydawnictwie również się spodobały, dlatego powstał właśnie ten projekt, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Wspólnymi siłami stworzyliśmy coś, z czego jestem niesamowicie dumna – książka wygląda właśnie tak, jak chciałam, aby wyglądała.

„Start a Fire”. Runda pierwsza to Twój debiut, który od niemal 2 miesięcy zajmuje 1. miejsce na liście bestsellerów Empiku. Chyba nie spodziewałaś się takiego sukcesu?

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że się nie spodziewałam, że moja książka stanie się tematem dyskusji między niektórymi ludźmi. Wiedziałam, że mam wielu czytelników, którzy są ze mną od długiego czasu i chcą ją mieć w wersji papierowej. Opowiadanie było popularne na Wattpadzie. Domyślałam się, że choć to debiut, będzie o nim w pewnych kręgach dość głośno. Oczywiście miałam też takie myśli, że okaże się ogromną porażką – wydaje mi się, że w takiej sytuacji to normalne. Ale to, co stało się potem i co się dalej dzieje, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Nie sądziłam, że będzie miało taką skalę. O tym, że znalazłam się na pierwszym miejscu na liście bestsellerów Empiku dwa miesiące przed premierą, powiedziała mi moja dobra koleżanka. Wprawiło mnie to w spore osłupienie, nawet nie przypuszczałam, że stanie się to tak nagle. Gdy o tym myślałam, miałam nadzieję, że spędzę tam dwa, trzy dni w okolicach premiery i tyle. Trudno mi pojąć, że jestem w topie już dwa miesiące. Niektórzy mi mówią, że można się było tego spodziewać, ale dla mnie to wciąż nowość. Dopiero teraz dociera do mnie, że moje marzenia się spełniają i że mam możliwość dzielenia się z ludźmi moją twórczością, za co jestem ogromnie wdzięczna.

Nate. Nie. To nie mogła być prawda. Nie, nie, nie. Poczułam, jak moje nogi zaczęły się trząść, a mój żołądek gwałtownie się zacisnął, więc jak najszybciej skierowałam się do wyjścia z uliczki.

fragment książki „Start a Fire”

SAF to opowieść, która przed wydaniem drukiem miała na Wattpadzie ponad 15 milionów odsłon. Powiedz, kiedy wpadłaś na to, by zgłosić się z książką do wydawcy i jak wyglądał cały proces wydawniczy?

Po prawdzie to wydawnictwo znalazło mnie. Dostawałam przeróżne propozycje, ale zawsze je odrzucałam, nie chciałam wydawać swoich książek. Myślałam, że to po prostu hobby, które kiedyś mnie znudzi, i że nie ma sensu robić z tego planów na przyszłość. Byłam i nadal jestem osobą młodą. Nie wiem wielu rzeczy i popełniam błędy. Kiedy byłam w klasie maturalnej, dopadły mnie wątpliwości, czego właściwie chcę od życia. Nie miałam na siebie pomysłu. I właśnie wtedy natknęłam się na wiadomość z wydawnictwa, od Justyny Wydry, która zaproponowała mi współpracę. Miałam mętlik w głowie. Były przy mnie osoby, które mi doradzały i mnie wspierały, ale na koniec dnia zostawałam sama ze sobą i swoimi myślami. W grudniu 2020 roku zdecydowałam się postawić wszystko na jedną kartę i zgodziłam się podpisać umowę. A następnie kolejne. Cały rok pracowaliśmy na to, aby wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Przez to, że napisałam tę książkę w wieku piętnastu lat, była niedopracowana. Znam siebie i swój upór. Lubię, by to, co robię, było perfekcyjne, i mimo że wiele razy mnie to zgubiło, wiedziałam, że także Start a Fire musi taka być, dlatego napisałam tę książkę od nowa. Historia pozostała taka sama, ale jest ulepszona. Wrzuciłam w nią wszystko, co mogłam. Swoje emocje, spojrzenie na świat, które zmieniało się przez lata. Ta opowieść stała się doroślejsza. Nabrała życia i wielowymiarowości. W dużym stopniu przyczyniła się do tego moja ukochana pani redaktor Beata Stefaniak-Maślanka, która sprawiła, że ta historia ma w sobie magię.

Długo nie było wiadomo, kim jest osoba ukrywająca się pod znamiennym pseudonimem Herytiera i Pizgacz. Jaka jest historia Twojego pseudonimu? Dlaczego tak długo trzymałaś czytelników w niepewności, co do Twojej tożsamości?

Dokładnej genezy mojego pseudonimu nie pamiętam. Wiem, że miał w tym swój udział mój kuzyn, który kiedyś, w dzieciństwie, nazwał mnie podobnie – potem, po kilku modyfikacjach, wyszedł Pizgacz. Byłam wtedy dość młoda, a to wydawało mi się takie chwytliwe, łatwe do zapamiętania. Herytiera zaś narodziła się dużo później. Zauważyłam to słowo na jakimś szyldzie w mieście, niesamowicie mnie urzekło swoim brzmieniem. Sprawdziłam znaczenie – i spodobało mi się jeszcze bardziej. Funkcjonuję pod tymi dwoma pseudonimami, oba kojarzą mi się bardzo dobrze, z każdym mam wiele wspomnień. Od zawsze lubiłam prywatność. Wiedzą o tym najlepiej moi bliscy i przyjaciele. Nie lubię się dzielić uczuciami i nie jestem zbyt wylewna. Gdy mam problem, zazwyczaj staram się go rozwiązać sama i zatrzymać dla siebie. Stąd też nie chciałam, aby czytelnicy wiedzieli, kim jestem. Wychodziłam z założenia, że chcę, aby lubili moje teksty za to, jak są napisane, a nie za to, kim jest autor. Prywatność zawsze będzie u mnie na pierwszym miejscu. Poza tym musiałam dorosnąć do tego, aby czytelnicy poznali moje prawdziwe imię i nazwisko. Zaczęłam pojawiać się w internecie w bardzo młodym wieku. Byłam dzieckiem, a tak młode osoby mogą robić różne głupie rzeczy. Cieszę się, że miałam możliwość dorastać bez presji, ponieważ od początku stawiałam granicę, oddzielałam życie Kasi od życia Pizgacza. Choć teraz wszyscy wiedzą, kto kryje się pod tym pseudonimem, nie przeszkadza mi to, ponieważ uważam, że jestem na to gotowa.

Wyglądał jak wyrzeźbiony przez Michała Anioła, nie w marmurze, ale złocie. Nie mógł być żywym człowiekiem.

fragment książki „Start a Fire”

Powiedz proszę, jakie masz plany na najbliższą przyszłość?

Grafik jest dość napięty, ale cieszę się z tego, ponieważ lubię mieć co robić. W tym roku chcę wydać całą serię „Hell”, a w następnym cztery kolejne książki, które są już gotowe i czekają na swoją kolej. Wymagają jeszcze poprawek, ale na wszystko przyjdzie czas. Potem los pokaże. Jeśli będę mieć pomysły na kolejne historie, to jak najbardziej będę chciała je wydać. Jeżeli uznam, że dałam czytelnikom wszystko, co mogłam, to się odsunę, bo nie chcę robić czegoś na siłę. Kocham pisać i znienawidziłabym samą siebie, gdyby przez mój upór, przez wyolbrzymione ambicje, pisanie stało się czymś, czego nienawidzę, co robię z przymusu. Planów na życie prywatne mam wiele, a co będzie, to się okaże.

Katarzyna Barlińska vel P.S. HERYTIERA – zadebiutowała w 2016 roku na platformie Wattpad, na której jako pierwsza w Polsce zebrała ponad 115 tysięcy obserwujących. Znana pod pseudonimem PIZGACZ autorka trylogii Hell, obecnie studentka pierwszego roku dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Pożeraczka emocji czytelników, zakochana w swoim psie i we Wrocławiu.

Książka „Start a fire” jest już dostępna w sprzedaży.

Artykuł sponsorowany.


komentarze [10]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
_przeczytane_  - awatar
_przeczytane_ 12.01.2022 19:35
Czytelniczka

Wszystkie części w tym roku? Mój portfel właśnie oficjalnie umarł

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
ultramaryna  - awatar
ultramaryna 12.01.2022 18:56
Czytelniczka

Nie daje mi to spokoju za każdym razem, gdy widzę tę okładkę... Jeśli tożsamość autorki jest już znana a książka została wydana w tradycyjny sposób, to czy nie lepiej byłoby pozbyć się chociaż jednego z tych pseudonimów (a najlepiej obu :P) na rzecz prawdziwego nazwiska? Nie jestem w stanie potraktować poważnie książki podpisanej "P.S. Herytiera Pizgacz".

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
FannyBrawne  - awatar
FannyBrawne 12.01.2022 20:52
Bibliotekarka

To prawda, bardzo źle i nieprofesjonalnie to wygląda :/ Wiem, że pewnie przyciągnie to fanów z Wattpada, ale myślę, że czytelnika niepowiązanego z tą platformą odstraszy taki pseudonim...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
AlbinavonRoth  - awatar
AlbinavonRoth 13.01.2022 14:42
Czytelniczka

Dokładnie.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Armand_Duval  - awatar
Armand_Duval 13.01.2022 15:29
Czytelnik

Ja nie jestem w stanie poważnie potraktować książki reklamowanej takim blurbem.  😀

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
FannyBrawne  - awatar
FannyBrawne 13.01.2022 17:36
Bibliotekarka

@Armand_Duval To też prawda, mam wrażenie, że starano się, żeby ten opis brzmiał bardzo ,,intelektualnie", a przecież historia jest prosta i adresowana raczej do nastolatek, które nie szukają wzniosłych tematów  😉

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
ultramaryna  - awatar
ultramaryna 13.01.2022 21:05
Czytelniczka

Tak, racja, wszystko to brzmi bardzo źle 🙃

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Sunako  - awatar
Sunako 28.09.2022 18:19
Czytelnik

Wygląda okropnie, a do tego w bibliotece podawałam kilka razy tytuł i autorkę, i po żadnym z nich bibliotekarka nie znalazła książki  😂 Zmora angielskich tytułów i dziwnych przezwisk zmienia rynek, to tylko znaczy że nie jesteśmy celem sprzedaży. Na Wattpad pierwsza część osiągnęła 15 milionów wyświetleń, usunięto ją i jak ktoś chce znaleźć w papierze to trafi po...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
FannyBrawne  - awatar
FannyBrawne 28.09.2022 22:40
Bibliotekarka

@Sunako Ta okładka jest okropna XD Widziałam, że druga część ma znacznie ładniejszą, ale wygląda jak do jakiejś powieści historycznej, a nie romansu o nastolatkach

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 12.01.2022 14:31
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post